- większa władza wymaga większej odpowiedzialności za czyny i słowa,
- rządzący mają większą władzę niż opozycja.
Wobec tego w sytuacji, gdy rządzący i opozycja prowadzą dyskusję na jakikolwiek temat, a głosy w dyskusji można interpretować jako porównywalne głupstwa, rządzący mogą (i powinni) być krytykowani ostrzej. Nawet jeśli ich reakcję można by tłumaczyć tym, że "tamci zaczęli". Dlatego przyjmując, że słowa Tuska o "moherowej koalicji" dorównują swoim antagonizującym przesłaniem stwierdzeniu Kaczyńskiego, że "my jesteśmy tu gdzie wtedy, oni tam gdzie stało ZOMO", nie dziwię się ostrej krytyce tego ostatniego. To wszystko pozostaje całkowicie spójne z następującym przekonaniem
To oznacza, że mogę krytykować opozycję, jeśli uważam, że mówi i proponuje głupstwa. I nie muszę się przejmować zachowaniem równowagi w krytyce jednocześnie atakując rząd, który - dajmy na to - żadnego widocznego głupstwa w danej chwili nie robi. A także wtedy gdy robi. Dlatego mam prawo uważać, że kieruję się zdrowym rozsądkiem a nie uprzedzeniami, kiedy wyśmiewam niegdysiejsze pomysły PiS, aby dosypać pieniędzy z budżetu do banków. Banki przetrwały, budżet też, chociaż ledwo ledwo. Największa i nieusuwalna słabość tego podejścia polega na tym, że trzeba jeszcze uwzględnić to, że- każda osoba występująca publicznie może być krytykowana za wypowiadane głupstwa.
- większe głupstwo powinno wywołać większy sprzeciw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz