Nie wiem po co ten tytuł

              

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Stanisław Koziej majaczy

Warto posłuchać tego fragmentu dzisiejszego wywiadu z Generałem Profesorem, szefem BBN-u.

Paul & Frank (The B Squad)

Oto wstrząsająca historia przyjaciół Paula i Franka z The B Squad, którzy starają się z całych sił pokazać wszystkim, że nie są gejami. Jak im to wyszło?

Matematyczny dowód nieistnienia Boga

Daniel Dennet w Odczarowaniu wyraził łagodne désintéressement w kwestii dowodzenia istnienia bądź nieistnienia boga lub Boga. I przyznaję mu rację o tyle, że nie wierzę w moc sprawczą takich dowodów, czyli w to, że ktoś przeczyta dowód i powie, że bóg jest. Spór o podstawowe kwestie religijne jest według mnie jednak uzasadniony. Myślący człowiek ma prawo pytać, na jakiej zasadzie wierzący wywodzą swoje twierdzenia ze świętych ksiąg i dlaczego są one święte. To już nie jest kwestia igraszek logicznych w stylu Anzelma, a poważne pytanie o motywy kierujące naszymi wyborami. Charakterystyczne jest to, że Pascal w swoich Myślach o religii obudowuje wiarę w chrześcijańskiego boga racjonalną fortecą, po czym burzy ją mówiąc o szaleństwie krzyża. Tak, znam ten argument. To jest wiara, nie wiedza, więc nie męcz mnie swoją racjonalnością - mówi wierzący. Nie ma sprawy, tylko nie rozumiem, czemu wiara jest taką cnotą? Zauważmy jak niewiele poza religią pozostawiamy wierze. Ale to drobiazg, bo problem jest poważniejszy, kiedy jest to wiara nie tyle bez świadectw, lecz przeciw nim, a ma przecież istotny wpływ na wszystkich, czy tego sobie życzą, czy nie. Rozpisałem się tutaj zbyt serio, więc teraz już mniej poważnie. Widziałem na youtube filmik, w którym ksiądz katolicki zapytany został, skąd wzięły się wnuki Adama i Ewy? I to go przerosło, niestety. A tu załączę inną igraszkę logiczną, zapowiedzianą w tytule.

Cytat wart ocalenia

When God sneezed, I didn't know what to say. (Henny Youngman)

Goły narzeczony czyli Balls to the Wall

Ben zamierza poślubić Jennę, a jest okazja, to znaczy promocja jest. Jeśli zdecydują się na ślub za trzy miesiące w lipcu, co jest możliwe w tak krótkim terminie, bo inny klient zrezygnował z usług pani organizatorki ślubów i wesel, to zapłacą niecałe 50 tysięcy dolarów (dokładniej: bez dwóch dolarów) za przyjęcie dla 200 gości. Gości może być mniej, ale opłata jest za dwustu, bez dyskusji. Oczywiście korzystają z tej oferty, tylko nie mają tych pieniędzy. Na szczęście ma je tatuś panny młodej, który chętnie za ślub zapłaci. Ma? Tak, ma pożyczyć, ale trudno o to, skoro jego wierzyciel liczy najpierw na spłatę starszych długów. I to mocno liczy, z użyciem kija bejsbolowego. Wierzyciel prowadzi interes polegający na organizowaniu erotycznych przedstawień dla napalonych niewiast i tak się jakoś składa, że nasz Ben ląduje na scenie. I radzi sobie jakoś, a nawet lepiej niż jakoś, więc już wiemy, jak zdobędzie pieniądze na wesele. Tak naprawdę guzik wiemy, bo się akcja jeszcze zwróci, ale o tym opowie już redaktor Janicka. Czy ten film jest naprawdę taki zły, jak sugerują oceny w IMDB? Moim zdaniem nie, ale ja komedie traktuję ulgowo. Polecić z czystym sercem nie mogę, ale zdecydowanie odradzić - też nie.

niedziela, 29 stycznia 2012

Nadejszła wiekopomna chwila!

Kwiatek kupił trójpłytowy album "Preisner's Voices". Tytuł mi się podoba. Jest taki patriotyczny. Na płycie znalazł się utwór Tu viendras, czyli Przyjdziesz w upalny, skwarny dzień z filmu Podwójne życie Weroniki. Do albumu dołączono wkładkę z tekstami. - Nareszcie! Dowiem się, o czym mowa w tej piosence! - ucieszył się Kwiatek. Nie mógł, biedactwo, zrozumieć tego tekstu, bo jest on podany bez śladu dbałości o dykcję. Rzuciłem okiem na tekst. Przy założeniu heteroseksualności podmiotem lirycznym jest osoba płci męskiej oczekująca na przyjście osoby płci żeńskiej, która pochyli ku niemu miodny dzban, poda ustom leśny mech (ale po jaką cholerę? - że tak zapytam), tchnie wonny dech w stęsknioną pieśń i inne tego rodzaju figle będzie wyczyniała. Posłuchajmy.


Gwiazdą płyty jest - całkiem słusznie - Elżbieta Towarnicka. W istocie, jej wykonanie Hymnu dla zjednoczonej Europy jest mistrzowskie. Ale Beata Rybotycka też sobie z tym dobrze poradziła.

Romeos

W tym niemieckim filmie jest parę niespodzianek, które muszę zdradzić, żeby sensownie o nim coś napisać, choć i tak w porównaniu z Bożeną Janicką ("Kino") jestem mistrzem powściągliwości. Zdarzyło mi się parę razy wyłączyć radio z jej powodu, bo choć mówiła ciekawie, nie przeczę, to na mój gust zbyt głęboko wchodziła w szczegóły fabuły (rym! - moja polonistka to zwalczała). Bohaterem filmu jest Lukas, który do niedawna był dziewczyną Miriam i tak po prawdzie jeszcze do końca chłopcem nie jest. Ale pragnie być bardzo i cierpi, bo w ramach służby cywilnej (cokolwiek to znaczy w Niemczech) został przydzielony do internatu żeńskiego. Lukas ma przed sobą ciężkie próby, bo jest niepewny siebie, a chciałby uczestniczyć w życiu tak, jak każda osoba w jego wieku, co oznacza imprezy, picie, palenie i seks. Z oczywistych powodów z tym ostatnim jest najciężej. I tu zdradzam drugą niespodziankę: jako chłopiec Lukas woli chłopców, a szczególnie nadobnego geja Fabio (na zdjęciu - wiadomo który). Czy jest homoseksualny, czy tylko fabioseksualny? Nie jest to jasne. Dalszy ciąg zdradzi redaktor Janicka, a ja tylko dodam, że warto było ten film zobaczyć.

Podaj mi dłoń czyli Donne-moi la main

"Maciaś i Kowalski tłuką się". Taką uwagę moim kolegom wpisał kiedyś w dzienniku mój nauczyciel fizyki, który był wykładowcą w WSI, a dorabiał w podstawówce. Dlatego nie nasiąkł odpowiednim żargonem, w którym należałoby napisać, że "zakłócają proces dydaktyczny", albo jakoś tak. Wspominam o tym, bo ten film pokazuje braci bliźniaków w wieku późno nastoletnim, którzy się tłuką i zasługują na uwagę w dzienniku. Razem im źle, osobno niedobrze. Te bójki i gonitwy prowadzą nawet do NDE (near death experience), i to nie raz. A o co ta waśń? Tu jedynie można by snuć hipotezy, żadnej odpowiedzi wprost nie dostajemy. Okoliczności są takie, że bracia uciekli od ojca zupełnie bez pieniędzy chcąc dotrzeć na pogrzeb matki w Hiszpanii, a tej matki nie znali wcale. W czasie podróży, jak to w czasie podróży - przygodny seks z pannami i jednym chłopcem, praca na polu, tajemnicza madame z Pirenejów, która ratuje życie jednemu z chłopców, kiedy się rozdzielili. Przy tym zaspokaja chłopca wielorako. Każdy, kto się wybierze z Wrocławia do Suwałk, też tego doświadczy, o ile oczywiście pojedzie przez Pireneje. Na potrzeby własne zacznę używać skrótu PSF - przezwyciężenie schematu fabularnego, czyli nurt kinowy, do którego zaliczyłbym ten film. Nie ma żadnej zagadki czy tajemnicy, które się wyjaśniają, brak zasadniczych zwrotów akcji, niech widz patrzy i myśli sobie co chce, bo mu twórcy nie podsuwają gotowych odpowiedzi. Jest jeden moment dla mnie prawdziwie poruszający - kiedy świeżo upieczony kochanek jednego z braci widzi ich odjeżdżających nagle i bez uprzedzenia z farmy, na której pracowali.

Cytaty warte ocalenia

I was so surprised at being born that I didn't speak for a year and a half. (Grace Allen)

A woman's favorite position is CEO. (Anonymous)

When I woke up this morning my girlfriend asked me, "Did you sleep good?" I said "No, I made a few mistakes." (Steven Wright)

sobota, 28 stycznia 2012

Mona Mur śpiewa

Parę lat temu, w czasie wzmożenia patriotycznego, Łasiczka z Olszakiem zapodali parę utworów zagranicznych z wątkami polskimi. Zapadły mi w pamięć. Pierwsza zaśpiewa Mona Mur, pieśń jest stara, bo z 1982 roku, a w pewnym sensie ma już coś ze dwieście lat.


Drugi utwór opowiada o panu, który śpiewa o swoim życiu seksualnym i ma nadzieję, że jego organ, nazywany przez niego kiełbasa sausage, spisze się dobrze. Śpiewa Tenacious D. Słowo daję, nie wiedziałem, że to Jack Black.

Rękodzieła

Proponuję obejrzeć dwa filmy. Najpierw Luis Armstrong.


A teraz chór Perpetuum Jazzile, który wykonał piosenkę Africa zespołu Toto, a poprzedził ją czymś niesamowitym. Można znaleźć w youtube wersję z piosenką, ale ja uważam ją za banalną, więc pokażę sam wstęp. To też jest w głównej mierze rękodzieło, ale nie da się ukryć - nogodzieło też.

Między Harare a Bulawayo

Po wypiciu paru drinków w nielegalnym barze w Zimbabwe kierowca zobaczył, że autobus, którym przewoził 20 pacjentów szpitala psychiatrycznego z Harare do Bulawayo, jest pusty. Aby uratować sytuację, podjechał pod najbliższy przystanek autobusowy i zaoferował podwiezienie za darmo wszystkim zebranym tam oczekującym. Po czym zawiózł ich do szpitala psychiatrycznego, a personelowi placówki wyjaśnił, że ci pacjenci są wyjątkowo nerwowi i skłonni do najdziwniejszych fantazji. Już po trzech dniach rzecz się wydała.

Historyjka krąży w sieci pod szyldem Darwin Awards (sik!).

Żuravit - edycja limitowana

Preparat żUravit (pisownia stosowana przez producenta, pardon!, podmiot odpowiedzialny - tak się teraz mówi) ma wspomagać siusianie poprzez zmianę kształtu bakterii Escherichia Coli czyli pałeczki okrężnicy. To znaczy, że z pałeczek robią się precelki? Niech będzie, za to mówienie o tym, że dostępna jest limitowana edycja żUravitu z 60 pigułkami uważam za radośnie głupie. Może w tym jestem osamotniony, ale bawi mnie myśl, że pani Krysia czerpie poczucie wyższości własnej z powodu zażywania pigułek na siusianie z edycji limitowanej.

piątek, 27 stycznia 2012

Zaraźliwy homoseksualizm?

Informacja pochodzi z blogu SENSE-OF-BEAUTY, którego autor donosi, że maturzyści uczą się, że homoseksualizm jest zaraźliwy. Wynika to ponoć z quizu dla maturzystów, w którym pada pytanie ilustrowane zrzutem ekranowym o nazwę "wrodzonego lub nabytego pociągu seksualnego do osobników tej samej płci". Do wyboru: homoseksualizm, eutanazja, przysposobienie, ksenofobia. Kwestia czy pociąg (ja bym wolał popęd) jest wrodzony czy nabyty jest kompletnie nieważna dla definicji homoseksualizmu. Heteroseksualizm też jest wrodzony lub nabyty. Zanim zabrałbym się do rozstrzygania, czy SENSE-OF-BEAUTY ma rację, musiałbym wiedzieć dobrze, jak odróżnić wrodzone od nabytego. W pewnym sensie wszystkie nasze właściwości są nabyte. Albo wrodzone, jeśli kto woli, bo skłonność do nabywania czegoś może być właśnie wrodzona. Z ciekawości zajrzałem do starej encyklopedii z lat 80 zeszłego wieku. Tam wyjaśniają skąd się bierze homoseksualizm: naśladownictwo, przebywanie w zakładach zamkniętych, namowa, a nawet snobizm. Hasło zamyka stwierdzenie, że homoseksualizm nie jest problemem prawnym, lecz medycznym (? - może się mylę, ale jest dokładnie odwrotnie). No to już wiem, skąd Rydzyk wie, to co wie.

A teraz napiszę, co naprawdę jest zaraźliwe, a jest to homofobia. Czytam książkę Seks a religia i w rozdziale poświęconym homoseksualizmowi przeczytałem, że miłość między mężczyznami była w Indiach więcej niż tolerowana, a sprzyjała temu specyfika religii, w której ten czy inny Kriszna zmienił płeć mnichowi i przez rok uczył go piękna miłości fizycznej. Również przekonanie o reinkarnacji odegrało swoją rolę, bo wszak mężczyzna mógł być w poprzednim wcieleniu kobietą. Skoro było tak pięknie, to jak się zepsuło? Proste, podczas okupacji brytyjskiej wmówiono Hindusom, że homoseksualizm jest fuj, co zaowocowało tym, że w okresie między pierwszą a drugą wojną światową Gandhi rozsyłał swoich zwolenników po kraju z misją niszczenia wszelkich homoseksualnych dzieł sztuki w świątyniach, choćby i średniowiecznych. Nie znaliśmy Mahatmy z tej strony. W ten sposób Gandhi dość mocno odszedł od korzeni kultury indyjskiej, o której przywrócenie lub zachowanie podobno zabiegał.

A teraz jeszcze o tym, co powinno być zaraźliwe, przynajmniej ja bym tego sobie życzył. Co norwescy chrześcijanie mówią o małżeństwach gejów? Biskupi mówią no problem! Wydział Teologiczny Uniwersytetu w Oslo rzecze: ustawa o małżeństwach gejów jest zgodna z modernizacją idei małżeństwa, jak i z aktualną interpretacją wiary chrześcijańskiej. Organizacja kościelna Misja Miejska:
Wychodząc z podstawowych ideałów sprawiedliwości, opieki i człowieczeństwa, które dla Misji Miejskiej mają źródła w chrześcijańskiej wierze w Boga, stwórcę i dawcę życia, w pełni popieramy intencję zapewnienia osobom homoseksualnym wszelkich praw, wspierania ich w otwartym i godnym życiu zgodnie z własną orientacją oraz aktywnego przeciwdziałania dyskryminacji.
Na tym poprzestanę, choć mógłbym cytować dalej. Nawet norwescy kwakrzy poparli!

środa, 25 stycznia 2012

Chodziło za mną

Coś chodziło za mną, obejrzałem się, a tu Day After Day Hooverphonic, więc postanowiłem wrzucić tutaj. Płytę Hooverphonic kupiłem kiedyś w Mediamarkcie chodząc sobie raczej bez celu. Dział CD włączył tę muzykę w tle. Posłuchałem i postanowiłem nabyć.

Wolny rynek? Wolne żarty!

Orliński przeprowadził wywiad z ekonomistą Ha-Joon Changiem. Opowieść Orlińskiego o nim w radiu zachęciła mnie do przeczytania książki 23 Things They Don't Tell You About Capitalism. Brzmi jak reinkarnacja wciąż żywej Naomi Klein, ale to chyba nie tak. Chang nie neguje kapitalizmu, ale ideę wolnego rynku. Przede wszystkim dlatego, że to jest pewna iluzja. Skoro XIX-wieczna regulacja w Wielkiej Brytanii zakazująca zatrudniania dzieci poniżej 9 roku życia, a zezwalająca zatrudniać starsze do 16 roku życia jedynie na 12 godzin dziennie, wywołała straszliwe oburzenie wśród fabrykantów, to możemy sobie wyobrazić, jak za jakieś sto lat będą wzdychać nad naszym dzisiejszym barbarzyństwem. Co to za wolny rynek, w którym nie wolno zatrudniać dzieci? Jak się okazuje kapitalizm "wolnego rynku" (jedyny możliwy, mówią) raczej się nie sprawdził w tym sensie, że jakoś wciąż nie da się osiągnąć tego wzrostu gospodarczego, który przeżywał świat przed ponad 30 laty w przeregulowanej gospodarce. Książki jeszcze nie przeczytałem, a już o niej tyle napisałem. Ale może nie całkiem od rzeczy, skoro obejrzałem ten filmik z wykładem. Jak mówi Chang, są ekonomiści trzech rodzajów: twórcy abstrakcyjnych i pięknych modeli matematycznych, ekonometrzy i pozostali, którzy mają styczność z rzeczywistością.

wtorek, 24 stycznia 2012

ACTA sunt servanda?

Jeśli ktoś urwał się z choinki i do tego rosnącej na Jowiszu, to informuję, że nasz rząd chce podpisać umowę ACTA, która zmierza do ograniczenia swobód w sieci. Obecne nastroje społeczne ilustruje następujący obrazek Raczkowskiego.

Gdzieś nawet zrealizowano ten pomysł naprawdę.


No to ja zadedykuję pieśń jakąś dla premiera najbardziej, ale, Grasiu, ty też se* ją weź do serca.



Albo nie, Grasiu, ty lepiej sprawdź, który z czterech wariantów najbardziej ci odpowiada.


A tak poważnie, to życzę sobie, żeby najpierw rząd pomyślał o przyjęciu Karty Praw Podstawowych. Przypominam, że nie przyjął jej na początku poprzedniej kadencji, co najłagodniej ujmując uważam za hańbę, nikczemność, przejaw tchórzostwa i głupotę. Poza tym, po co ACTA, jeśli nic się w Polsce nie ma zmienić, jak twierdzi Boni? I Zdrojewski też? Nie widzę śladu argumentu ze strony rządu mówiącego o korzyściach dla Polski. Domyślam się, że korzyścią może być to, że Obama poklepie Tuska po plecach i powie "Good job!". Trochę to przypomina niegdysiejszy główny punkt programu PO w wyborach europejskich. Głosujcie na nas, bo dzięki temu Buzek będzie szefem parlamentu. Oczy mej duszy widzą Niemców i Francuzów, którzy machają ręka i mówią: a weźcie se tego szefa, ale jak go już macie, to teraz siedźcie cicho.

Skoro już mamy taką powagę, to zamieszczę parę linków od Kwiatka: podsumowanie wiadomości o ACTA, o radości, że Polska nie jest krajem piratów według USA, tę analizę praw autorskich w ACTA i ten filmik z youtube o dziwnym zainteresowaniu ambasady amerykańskiej polską komisją sejmową pracującą nad ACTA. Wielki Brat patrzy. Na koniec przydałoby się coś rewolucyjnego, może taka etiuda. Proszę bardzo.




* Wiem, że "sobie", a nie "se", ale do niektórych ludzi "se" bardziej pasuje.

niedziela, 22 stycznia 2012

Kwiatek poprawny politycznie

Dzisiaj Kwiatek nie mógł znaleźć swojego czytnika e-booków.
- Cyganki mi ukradły - powiedział, ale się po chwili opamiętał. - To znaczy, Romki mi wyprowadziły.
Dla wyjaśnienia: nie wiadomo czemu w mediach mówi się o "wyprowadzeniu dużych kwot", kiedy chodzi o zwykłą kradzież. Aby uczcić ten przejaw politycznej poprawności proponuję hymn The Song of the Spirit Karla Jenkinsa, do którego onegdaj Kwiatek podśpiewywał "lekarze w kamasze". Te słowa kiedyś wypowiedział Dorn, minister w rządzie PiS+Samoobrona+LPR, który miał taki właśnie pomysł na protestujących lekarzy.

A Very Harold & Kumar 3D Christmas

Mądry i wzruszający film o najpiękniejszej tradycji chrześcijańskiej, czyli o świętach Bożego Narodzenia. Już sam tytuł jest porąbany, a reszta nie ustępuje. Mamy tutaj: choinkę zapaloną od jointa, którą trzeba wymienić szybko na nową, aby przyszły teść się nie wkurzył; córkę ukraińskiego bandziora, która desperacko się chce pozbyć dziewictwa, ale potencjalnym kochasiom mięknie rura na myśl o tatusiu; dziecko, które przypadkiem zostaje naszprycowane marychą i kokainą; prawdziwego świętego Mikołaja postrzelonego przez Harolda, a reanimowanego przez Kumara; Neila Patricka Harrisa (Barney'ego z How I Met Your Mother), który gra siebie samego tak jak w poprzedniej części Harolda i Kumara - tutaj okazuje się, że choć przyznał publicznie, że jest gejem, ma to być tylko jego kolejny chick magnet (!). Harris wystąpił tu ze swoim życiowym partnerem i się nawet z nim pocałował. Film nie powala, ale jest ok. Wielbiciele Ingmara Bergmana - wy sobie to darujcie.

Chciwość czyli Margin Call

Tytuł oryginalny filmu odnosi się do sytuacji, kiedy zabezpieczenie kredytu w postaci, dajmy na to, nieruchomości, traci wartość poniżej poziomu zakładanego przez kredytodawcę i musi być uzupełniona przez kredytobiorcę. Taka przyjemność spotkała paru ludzi w Polsce, kiedy wskutek wzrostu kursu franka szwajcarskiego wartość domów obciążonych hipoteką przestała "odzwierciedlać" wartość kredytu we frankach. Ale czym jest margin call raczej się z filmu nie dowiemy. Widziałem Kevina Spacey'ego, który zachęcając do obejrzenia mówił, że zobaczymy, skąd wziął się kryzys. Kevinie, nie zobaczyłem. (Kwiatku, musimy porozmawiać o Kevinie. Ach, pardon, już rozmawialiśmy.) No to co zobaczyłem? Opowieść o firmie, która ratuje swoje pośladki wyprzedając panicznie papiery dłużne warte mniej od nawozu naturalnego. Oczywiście to musi wyjść na jaw i wielu zrobionych w bambuko kontrahentów zapamięta sobie to dobrze. Firma zapewne przetrwa ograniczając zasoby ludzkie do minimum, do którego zaliczy się tylko jeden z chłopców na zdjęciu. Tego w filmie już nie ma, a zatem trzeba się domyślać, że ta gwałtowna wyprzedaż jest iskrą, która wywoła pożar, bo ktoś na pewno zapyta, czemu oni sprzedają te papiery. Z filmu wynika, że szefowie firmy wiedzieli dobrze od ponad roku, że handlują odchodami. W zasadzie nie jest dla mnie jasne tylko jedno: dlaczego musieli się zdecydować na tę wyprzedaż? Bo jeden chłopiec odkrył prawdę? Przecież, jak rozumiem, równie dobrze jakiś inny chłopiec w innej firmie mógłby wcześniej to odkryć i tego szefowie się nie bali? W sumie to szczegół, istotny dla filmu, ale mało ważny dla wyjaśnienia kryzysu, który z całą pewnością nie wziął się z poczynań jednej firmy. Dla mnie ciekawszy jest mechanizm pompowania wartości papierów dłużnych lekko tutaj zasygnalizowany. Trochę to przypomina dile w kręgu znajomych: Zosiu kup ode mnie tę marchewkę, którą mam od Józka. On ją przewiązał ładnym sznurkiem i sprzedał mi tylko 10% drożej, a ja sznurek zawiązałem w kokardkę i jest warta 10% więcej. Tu widać wyraźnie, że rynek finansowy w pewnych aspektach to coś zasadniczo innego niż rynek warzyw. I liked things better when I didn't understand them (Bill Watterson). Bill ma rację, dopóki panowie w szelkach nie wnikali w to, czym handlują, kryzysu nie było. A teraz nagle wszyscy stali się tacy ostrożni i pytają o spłatę długów. I dochodzi do tego, co w Grecji: dzieci nie dostają podręczników szkolnych fundowanych z budżetu. I co z nich wyrośnie? Mam jeszcze taki zarzut do Chciwości: jeśli miał to być bezkompromisowy film pokazujący prawdę i nazywający rzeczy po imieniu (jak sugeruje polski tytuł), to się nie udało, bo za dużo tu subtelności, niedopowiedzeń, wieloznaczności i pochylania się nad osobistym dramatem bohaterów. W ostatniej scenie widzimy Sama kopiącego dół, w którym złoży swego martwego psa. I tu leży pies pogrzebany.

sobota, 21 stycznia 2012

Cytat wart ocalenia

A girl must marry for love, and keep on marrying until she finds it. (Zsa Zsa Gabor, niedługo ma 95 urodziny!)

Yogi Berra mówi


Yogi Berra to znany bejsbolista amerykański podejrzewany o to, że był inspiracją dla Misia Yogi. Darzę go podziwem za wszystko, co powiedział. Przytaczam garść cytatów w kolejności alfabetycznej.
  • I really didn't say everything I said.
  • If people don't want to come to the ballpark how are you going to stop them?
  • It's déjà vu all over again.
  • Ninety percent of the game is half mental.
  • Nobody goes there anymore. It's too crowded. (o restauracji Ruggeri's w St. Louis)
  • The future ain't what it used to be.
  • We made too many wrong mistakes. (o przegranym meczu)
  • You can observe a lot by watching.
  • You mean now? (odpowiedź na pytanie: What time is it?)

Rzeź czyli Carnage

Co?! Ten film nie ma wersji 3D? No trudno, nie zobaczymy malowniczych wymiocin lecących nam do oczu. Piszą, że to komedia. Nie zauważyłem. Ale to nic. Bo to niezły film jest. Ale też nie taki super fajny. Podstawowy mankament jak dla mnie: to jest na podstawie sztuki teatralnej, a takie produkty stawiam niżej od rasowego kina. Cóż mamy w tym wysokobudżetowym teatrze telewizji? Dwie pary spotykają się, aby porozmawiać o swoich dzieciach, bo jeden jedenastoletni chłopiec wybił drugiemu dwa siekacze. Źle uczynił. Spotkanie przebiega od uprzejmości i uśmiechów, bo jesteśmy kulturalni, do rzucania torebkami o ścianę i łamania tulipanów, bo jesteśmy na skraju wytrzymałości. Acha, jak ludzie się wkurzą, to czasem rzucają tym, co się nawinie! I to prawdziwe jest odkrycie, i fantastyczna rewelacja dla potencjalnych widzów z galaktyki Arkana lub z księżyca Io. I to jest najwłaściwsza widownia dla tego filmu, jak mi się nieprawidłowo zdaje. Bo jako człowiek, który lubi sobie połamać i rzucić od czasu do czasu, nie znajduję wiele nowego w Rzezi. Ale nie odradzam.

czwartek, 19 stycznia 2012

Claire Hamill śpiewa, a dynie się rozstrzaskują

O Claire Hamill wiem cokolwiek dzięki Piotrowi Kaczkowskiemu, którego audycje w latach osiemdziesiątych były kultowe ze skutkiem natychmiastowym. To i tak duża wstrzemięźliwość z mojej strony, bo bywają filmy kultowe jeszcze przed premierą. W związku z Claire przeżyłem dwa rozczarowania. Jedno to takie, że płyta Voices - jak prawie każda płyta - nuży. Wyjątki są naprawdę nieliczne. Drugie to było wtedy, gdy Claire wystąpiła na sopockim festiwalu (też w latach osiemdziesiątych) z piosenką The Moon Is a Powerful Lover. I choćby przyszło tysiąc atletów, to nie dałoby się odtworzyć tego efektu na scenie. Zaśpiewała Claire tę piosenkę do akompaniamentu orkiestry jakiejś i od tej pory nie wiem, czemu ją tak bardzo lubię (i Claire, i piosenkę).



A teraz dynie, czyli The Smashing Pumpkins. To piosenka z filmu Batman & Robin, której inna wersja była też piosenką z filmu Watchmen. O ile mało kto pamięta, że Batmana grał Clooney, to nie wątpię, że niebieski fiutek Dr. Manhattana zapadł w pamięć wszystkim (i chyba nie tylko on). - Czuję fizyczny ból - rzekła moja mama, kiedy słuchając tej piosenki zwiększyłem nieco głośność.


środa, 18 stycznia 2012

Gust mam pospolity

Od czasu do czasu, kiedy mam trochę czasu, wchodzę na stronę nonsensopedii. Dzisiaj wszedłem i zobaczyłem ankietę. Przeczytałem pytania i stwierdzam, że zgadzam się z większością ankietowanych co do wyboru odpowiedzi.


Zamieszczam przy okazji drugi ładny obrazek z nonsensopedii.


Rozumiem, że zdarza się taki zakaz w wersji częściowej. A obsługa może puszczać tyle bąków, ile zechce. Prawdziwy hardkor.

Kwiatku, to dla Ciebie!

Mam wrażenie, że Ci się to podobało. No to zamieszczam, bo też uważam, że dobre. The Irrepressibles, In This Shit*.



* Dopisek późniejszy. Kwiatek zauważył literówkę w tym tytule, ale nie zdradził, o co chodzi. Czyżby miało być Tin This Shit czyli Zapuszkuj To Gówno?

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Na oko

- Waga mi się popsuła, mogę ci nasypać na oko - powiedział miś zajączkowi, gdy ten przyszedł do sklepu po 20 deka soli.
- Do dupy sobie nasyp, a nie mi na oko.

Jeśli już o dupie mowa, to jedno z drastyczniejszych wystąpień tego wulgaryzmu miało miejsce u Starszych Panów.


Niegdyś Starszy Pan podarował drugiemu łyżkę z okazji jesieni.
- Ale dlaczego z okazji jesieni?
- Jak to dlaczego? Je się nią zupę.

Wróćmy więc do oka, bo jeśli o nie chodzi, to często zdarza mi się widzieć literówki tam, gdzie inni nie widzą. Kiedy moja koleżanka ze studiów chwaliła się okładką swojej pracy magisterskiej wydrukowanej laserowo (wtedy to był high-tech!), to dopiero ja zauważyłem, że to jest "praca magisteska", a byłem entą osobą, która to oglądała. Tym razem będzie rebus. Co tutaj nie gra?

Dopisek atramentem sympatycznym: literówka jest w napisie na czerwonym tle. Nie mogę się zdecydować, czy chodzi o "pisz bloga" czy też "opisz boga". Ze względu na poprawność językową drugi wariant powinien mieć większe szanse. Ale naiwny jestem...

Piosenka jest dobra na wszystko

Temu blogowi przydałoby się trochę więcej muzyki. Dziś proponuję Enjoy Björk Guðmundsdóttir z płyty Telegram. Na co jest dobra ta piosenka? Na Natalię Kukulską.

Debiutanci czyli Beginners

Mamy do czynienia z filmem rąbniętym w dość zabawny, ale i dający do myślenia, sposób. Gdybym tu zaczął streszczać historię opowiedzianą w tym obrazku, to wyszłoby raczej przeciętnie. Oliver grany przez McGregora poznaje dziwną pannę Annę i się w niej zakochuje. Przy tym mamy pozornie bezładne retrospekcje z dzieciństwa, ale też te sięgające parę lat wstecz, kiedy jego ojciec po śmierci matki oznajmił, że jest gejem. Jako 75-letni debiutant na tym polu radzi sobie zaskakująco nieźle, znajduje chłopaka Andy'ego (Goran Višnjić), włącza się w życie środowiska i poznaje nowych przyjaciół. Oliver też debiutuje, najpierw jako przepełniona smutkiem sierota, a potem jako opiekun psa Artura, który został mu po ojcu oraz jako... Tu zawieszę, żeby nie zdradzać zbyt wiele. Dodam jeszcze to, że pies Artur wymiata! Głównie dlatego, że w dość tajemniczy sposób porozumiewa się z Oliverem, a wypowiada się momentami też tajemniczo. Kiedy Oliver pierwszy raz spotyka Annę, pies mówi mu: Powiedz jej, że jeśli nie nastąpi nic drastycznego, to pochłonie nas mrok. A gdy romans z Anną się rozwija, pies ciągle dopytuje się, kiedy się pobiorą. Mówiący pies nie jest niczym nowym, już przecież w serialu Marimar mieliśmy psa, który napominał główną bohaterkę: Nieładnie jest się mścić, Marimar. Przeczuwam, że te dwa psy nie dogadałyby się ze sobą. Zdecydowanie trzymam stronę Artura.

niedziela, 15 stycznia 2012

Kowboje i obcy czyli Cowboys & Aliens

- Jak już nic innego nie będzie do oglądania! - odpowiedziałem Kwiatkowi na propozycję obejrzenia tego filmu. I nie obejrzałem, choć społeczność twierdzi, że film jest niezły (kiedy to piszę). Kwiatek obejrzał i mówi, cytuję, że trudno to znieść z trzeźwym umysłem. Podejrzewam, że z jakimkolwiek umysłem (wybacz, społeczności!). Po co obcy przytarabanili się na Ziemię w XIX wieku? Po złoto i zapewne trochę rozrywki polegającej na spopielaniu ludzi i robieniu im sond analnych. Ale kowboje wzięli ich na lasso i przepędzili, gdzie prztemocle jaja znoszą. I oby skutecznie.

Ja tu marudzę, ale może schlastałem jakieś dzieło, które za 100 lat będzie darzone podziwem. W końcu słynne Metropolis zostało przez Słonimskiego swego czasu całkiem podeptane. A właśnie to ocalało na pewno z tamtych czasów. Z kolei podziwiany przez Słonimskiego H.G. Wells chyba nie przetrwał próby czasu. Kiedyś próbowałem czytać, ale naftaliną od tego jechało bardziej niż od Prusa.

Słuchaj, dzieweczko!

Posłuchaj Messages Bobby'ego McFerrina. Warto, mimo że Don't worry, be happy znudziło nas do imentu. Ale to jest stanowczo coś innego.

Diverso da chi?

Film włoski, napisy angielskie. Komedia o aktywnym politycznie geju, który zgadza się wziąć udział jako figurant w partyjnych prawyborach na kandydata do urzędu burmistrza. Od razu domyślamy się, że główny kandydat odpadnie na atak serca, więc nasz gej Piero stanie do walki wyborczej. Partia doczepi mu kandydatkę na wiceburmistrza, Adele - kobietę o poglądach mocno tradycyjnych (family, family). Zaczyna się od ustalenia wspólnego programu wyborczego, tu hasło "miasto różnorodności" zderza się z "miastem dla rodziny". Po krótkiej kłótni partyjny boss ucina dyskusję bez sensu i decyduje, że zepnie się te programy razem i tyle, bo kto to niby czyta. Coś dziwnego zaczyna wisieć w powietrzu, bo choć Piero to gej stuprocentowy, od 14 lat w związku z Remo, to te jego swary z Adele przeradzają się w coś więcej. We wspólne zakupy, a potem wspólną pracę nad strategią polityczną z wykorzystaniem organów płciowych. A fe! Tu obiektyw kamery przesuwa się z polityki w stronę dramatu rozterek nękających bohaterów. No trudno. Mimo wszystko warto było obejrzeć, a niewątpliwym atutem filmu jest Luca Argentero, ciacho jak się patrzy. Wystąpił w Saturno contro. Pod dobrą gwiazdą. Nie omieszkam dołożyć trochę zdjęć.

sobota, 14 stycznia 2012

Sekret Saszy czyli Sasha

O, w tym filmie gra Tim Bergmann z Prawdziwych facetów (w wannie po lewej), których oglądałem wczoraj. Między filmami jest 14 lat różnicy, więc Gebhard, nauczyciel pianistyki grany przez Tima, jest już mężczyzną dojrzałym, w przeciwieństwie do zakochanego w nim ucznia, Sashy. Jeśli wiemy, że film jest z kategorii gtm, a w tytule ma "sekret", to wiadomo, co to za sekret i że musi wyjść na jaw. Cóż by było w tym filmie innego? Może sytuacja rodzinna Saszy, który jest dzieckiem mieszkających w Kolonii emigrantów z "tajemniczego państwa Montenegro", jak się kiedyś wyraził Szaranowicz. Może przesłanie, że źle ulokowane uczucia mogą prowadzić do zaprzepaszczenia kariery, a do spełnienia w miłości nie doprowadzą. Gdyby w życiu ludzie lokowali uczucia z rozwagą, to Sekret Saszy byłby filmem science-fiction, a nie schematyczną coming-out story. Można obejrzeć, ale nie trzeba.

Waśkiewicz i Marcysiak tłumaczą

Z czego się tłumaczą Olena Waśkiewicz i Wiesław Marcysiak? Niestety z niczego, a powinni, bo tłumaczenie z angielskiego książki Dlaczego jesteśmy ateistami w ich wykonaniu jest momentami skandaliczne. Poważne podejrzenie miałem przy zdaniu
Doświadczenia religijne nie są znane wszystkim ludziom w różnym wieku (s. 339).
Oryginał: Religious experiences are not known to all people of all ages.
Tłumacz google'a: Przeżycia religijne nie są znane wszystkim ludziom w każdym wieku.
Tu jeszcze wytrzymałem, bo w oryginale też jest mętnie, nie wiadomo, czy "ages" to "wiek" czy "stulecia". W moim odczuciu to drugie, co da się uzasadnić kontekstem. Ale następny przykład można tłumaczyć tylko ciężkim kacem lub wyjątkowo krwawą miesiączką.
Bogowie muszą stać się manifestem (s. 346).
Oryginał: Gods Must Be Made Manifest.
Tłumacz google'a: Bogowie muszą być ujawnione.
Drogie wydawnictwo Czarna Owca! Jak widać tłumacz google'a bywa lepszy od twoich tłumaczy, na których nie warto wydawać kasy. Ale nie jesteś jedyną czarną owcą w dziedzinie przekładu. Wydawnictwo Sonia Draga wypuściło na rynek Bóg nie jest wielki Hitchensa w tłumaczeniu horrendalnym. Owszem, ten autor pisze kwieciście, ale to nie usprawiedliwia fuszerki w tłumaczeniu. Parę razy sięgałem do oryginału, aby stwierdzić, że klarowne zdanie zostało przełożone na bełkot. Cezary Murawski to zrobił. O co tu chodzi? Redaktorzy odstawiają manianę i nie kopią w dupę tłumacza, który pewnie miał piątkę z angielskiego na maturze, ale z polskiego się ledwie przeczołgał? Wygrał przetarg, umowy zerwać nie można?

Prawdziwi faceci czyli Echte Kerle

Uwaga! Krokodyl żre mydło!
Ciężki jakiś ten film do obejrzenia, bo nie znalazłem porządnych napisów polskich, ani angielskich. Są nieporządne, takie w stylu tłumacza google, które dają tylko ogólne pojęcie, co oni tam po niemiecku mówią. Wrażenie jest dobre, film ma być komedią, co w pewnym stopniu udało się osiągnąć. Zwłaszcza na początku, kiedy główny bohater policjant Chris (w wannie po prawej) w ciągu paru godzin traci dom, lalencję, samochód i dużą część mienia podręcznego, do czego między innymi przyczynia się pies jakiś, który wyszarpuje mu z torby koszulę. Ululany Chris trafia przypadkiem do klubu dla gejów, a następnego ranka budzi się w objęciach Edgara (po lewej), który zaopiekował się nieszczęśnikiem. Chris deklaruje się jako heteryk, ale Edgarowi to nie przeszkadza, bo doświadczenie nauczyło go, że każdy facet jest odrobinę gejem. Dalej są schematy, typowe zwłaszcza dla niemieckich filmów z wątkami homo: on myśli, że ona jest homo, a nie jest, ona myśli, że on jest homo, a inny on myśli, że on nie jest hetero itd. W tym przypadku schematy mi nie przeszkadzają.

piątek, 13 stycznia 2012

Majowie mieli rację: kres ludzkości bliski

Majom przyznaje rację Benedykt XVI, który lepiej nazwałby się Benedykt WTF! Cóż rzekł ów zacny jegomość 9 stycznia 2012 na spotkaniu z dyplomatami?
Małżeństwa homoseksualne zagrażają tradycyjnej rodzinie, a zatem i przyszłości ludzkości. Dzieci należy wychowywać we właściwym otoczeniu, w rodzinie, która opiera się na małżeństwie kobiety i mężczyzny. To nie jest tylko zwykła umowa, to podstawowa cegiełka społeczna. Rodzina ma fundamentalne znaczenie w procesie edukacji dzieci, w rozwoju jednostek i całych krajów. 
Trudno mi odgadnąć, jakie jest źródło przekonań Benedykta, domyślam się, że Ewangelia, w której Jezus mówi: Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem (Łk. 14:26). Jak się jest Benedyktem, to najważniejsze jest to, żeby uciekać od jakichkolwiek argumentów, a jedynie podawać stwierdzenia do przyjęcia. Ale zważ Benedykcie, że ludzie potrafią argumentować. Dla przykładu: czyż wstąpienie do zakonu nie jest wyborem stylu życia fundamentalnie zagrażającym rodzinie? Dla mnie jak najbardziej. Ten i inne argumenty znajdziemy w filmikach poniżej. Jako pierwszy w charakterze odtrutki wystąpi John Corvino.



Na koniec jeszcze wyjaśnimy sobie, skąd się biorą mali chrześcijanie. Uwaga: warto czytać informacje na pasku u dołu! Lovesick frog has butterlies in stomach.

Zrytą psychę mam

Jeszcze przed Pierwszą Komunią Świętą, która była też chyba moją Przedostatnią Komunia Świętą, byłem już facetem po przejściach. To dlatego, że jako dziecię zobaczyłem w klatce pytona w zoo w Opolu dwie świnki morskie, które były tam w charakterze dania. Pyton leżał sobie leniwie na jakichś gałęziach, a biedne świnki tuliły się do siebie, jedna z nich miała podarte futerko. Zmarnowali mi dziecko, pomyślałaby mama, gdyby to przeczytała.

There's something fishy about something stupid

Przepraszam, że ja tu się popisuję znajomością angielskiego, ale ten tytuł jakoś nieźle oddaje to, o co tu chodzi. Wspomnę przy okazji o animowanym filmie Rybki z ferajny, w którym de Niro podkładał głos. Obejrzałem fragmenty wywiadów z aktorami i zapamiętałem na całe życie, jak de Niro mówi o swojej postaci coś w rodzaju "there's something fishy about him", a grał tam rekina Lenny'ego, który ma problem, gdyż jego osobowość bliższa jest Gandiemu niż krwawej bestii, jako która się urodził. Jak by nazwać taki defekt? Trans-spirytualizm? Więc co jest "fishy" w tym filmiku? Uprzedzę, że nie chodzi o to, że anonsowany tu Sinatra, to nie ten słynny Sinatra, ale owoc jego lędźwi, Frank Sinatra, Jr, jako i siedząca obok Nancy.

czwartek, 12 stycznia 2012

Kaloryfery na lato

Podobno to działa. Nie wiem, nie próbowałem. Niestety, trzeba trochę samozaparcia, żeby obejrzeć ten filmik, bo Yo Elliott ma gadane. Dopiero około szóstej minuty zaczyna demonstrację.

wtorek, 10 stycznia 2012

Amy Farrah Fowler śpiewa

Przygotujcie się na wstrząs artystyczny! Proszę państwa, przed wami Amy Farrah Fowler!


Jak ktoś chciałby sobie z Amy pośpiewać, to proszę:
Tall and tan and young and lovely 
The girl from Ipanema goes walking 
And when she passes, each one she passes goes ooh 
Kto ogląda Big Bang Theory, wie na pewno, że do drzwi dobija się Sheldon, chłopak Amy w sensie par excellence niekonwencjonalnym (stąd też ta niekonwencjonalna mina Amy, kiedy słyszy pukanie ukochanego). Sheldonowi również zdarza się śpiewać, posłuchajmy.

Czy to seksizm?

Lecą sobie w radiu reklamy programu księgowego RAKS. Nie znalazłem w formie mp3, więc muszę opisać.

Pierwsza reklama: szef firmy pyta kobitkę, czy raport księgowy gotowy. Tak, oczywiście. O! - dziwi się szef. - A kto to zrobił? Kobitka jak ostatnia kretynka mówi, że RAKS. Kto w życiu by tak odpowiedział!? Zwykła odpowiedź byłaby taka: ja to zrobiłam, ja wszystko wyliczyłam, ja ślęczałam dnie i noce itd. Wróćmy do reklamy. Wychodzi na to, że kobitka nie ma co robić, więc szef pyta - A kwiatki w firmie podlane? - Yyy... - odpowiada kobitka.

Druga reklama: kobitka szefa pyta, czy zrobić raport należności. A on - że już ma. O! - dziwi się kobitka. - A kto to zrobił? RAKS! - mówi szef. Po czym dodaje głosem rozmarzonym: gdyby jeszcze kawę umiał podawać! Poza reklamą domyślamy się, że mógłby w końcu pozbyć się tej kobitki, która nawet kwiatków nie podleje, ale ktoś w końcu musi tę kawę podawać.

Nie jestem specjalnie czuły na żale subtelnych panien, które oburzają się na wykorzystanie biuściastych dziewoi w reklamach telewizyjnych. W końcu niemało półnagich faciów przewija się przez reklamy. W radiu o seksizm trudniej, ale na powyższych przykładach widać, że do zrobienia. On jest szefem, ona - kretynką od kawy i kwiatków. To w pewnym sensie bardziej obraźliwe dla kobiet niż machanie biustami i fikanie nóżkami w reklamach tv.

A na koniec obejrzyjmy sobie jeszcze dwie seksistowskie reklamy. Bardzo dla kobiet obraźliwe, bo je tym razem pominięto.


poniedziałek, 9 stycznia 2012

Kto usypia sumienia?

Mam lekki ubaw w związku z Wielką Orkiestra Świątecznej Pomocy.  Napisał Ziemkiewicz:
Myślę, że to jedna z dwóch przyczyn sukcesu Owsiaka – że daje Polakom tanie rozgrzeszenie z tego, iż na co dzień mają wszelką działalność społeczną i dobroczynną gdzieś.
I w ten sposób Polacy mogą sobie żyć z uśpionym sumieniem. Dobranoc. To chwilowo mnie nie dotyczy, bo nie dałem na WOŚP. Boję się, że Ziemkiewicz, Warzecha i Wybranowski jak co roku machną tekścik o podłości WOŚP i koniec, temat załatwiony, a sumienia prawdziwych Polaków oraz uczciwych Polaków mogą iść do luli. A protesty, marsze i wiece pod siedzibą WOŚP same się zorganizują? Naprawdę jest przeciw czemu protestować, bo WOŚP to budowanie po cichu zaplecza partii liberalnej (wypowiedź przypisywana Warzesze). A to partia pod szyldem Róbta, co chceta, czyli mordujta dzieci nienarodzone, dawajta śluby homoseksualne i gaśta papierosy na staruszkach modlących się pod krzyżem. Sprowadzam rzecz do absurdu? Nie ja jeden.

Słowo na poniedziałek

Paul Lionel dit O'Nel
Dzisiaj zastanowiło mnie zatwardzenie. Jest o nim mowa w Księdze Wyjścia, czyli drugiej Mojżeszowej. Jahwe posyła Mojżesza do Żydów w Egipcie, aby wyprowadził ich z niewoli do ziemi obiecanej. Ja zatwardzę serce jego [Faraona] i nie puści ludu (Ex. 4:21). Wydaje się to lekko kontrproduktywne. Zaprawdę, zmiękczając serce Faraona mógłby Jahwe szybciej cel osiągnąć. Bo teraz trzeba wodę w rzece w krew zamieniać i inne plagi rzucać. W rozdziale 14 znajdujemy namiastkę wyjaśnienia. A ja zatwardzę serce Egipcjan, żeby was gonili; i uwielbiony będę przez Faraona i przez wszystko wojsko jego, i przez wozy, i przez jezdnych jego. I wiedzieć będą Egipcjanie, żem ja jest Pan, gdy będę uwielbiony przez Faraona, przez wozy także, i przez jezdnych jego. (Ex. 14:17,18) Czyli: pissing contest. Albo: zabieganie o popularność u narodu wybranego w znany do dzisiaj sposób - walczymy z problemami, które sami wywołujemy. Jak sugeruje przykazanie Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną, Jahwe czuje zagrożony, więc ucieka się do sztuczek z topieniem wojsk faraona, a w dodatku zapisuje w swoim programie wyborczym również inne atrakcje, np. dostaniesz obłędu ze strachu od tego, co będą widziały oczy twoje (Deut. 28:34), jeśli nie będziesz posłuszny Bogu. Cały rozdział Deut. 28 jest godny uwagi. A na koniec taka wątpliwość. Czy zabawa Jahwe z sercem faraona nie jest przypadkiem sprzeczna z postulatem wolnej woli człowieka? A zupełnie na koniec: cytaty pochodzą z biblii Wujka.

Jeden dzień czyli One Day

Jeden dzień to raczej jedna data, kiedy oglądamy czasem zdekompletowaną parę bohaterów przez ponad dwadzieścia lat. Zaczyna się w 1988, kiedy Emma i Dexter trafiają do łóżka, są młodzi, podpici, ale scenariusz nie przewidział seksu. No i tak zostanie przez dłuższy czas, koleje losu będą się toczyć, a ich przyjaźń będzie trwała bardziej lub mniej. A może więcej niż przyjaźń? A może to miłość? A może się pobiorą? A może będzie z tego dziecko? I tak dalej, nie ma specjalnie po co opowiadać fabuły, nawet po to, żeby komuś odebrać przyjemność, bo jest banalna par excellence. Ale to nic, film jest dość przyjemny, ma miejscami dobre dialogi, więc jeśli tylko nie oczekujemy zbyt wiele, to nie powinno być żalu.

niedziela, 8 stycznia 2012

Rozmowa z Kwiatkiem

폼페이의 길
- Kwiatku, a u was w wiosce jest gościniec?
- Tak. Ode mnie z domu wyjeżdża się z gościńca podporządkowanego na główny. Jak skręcisz w lewo, to masz skrzyżowanie gościńców. Generalna Dyrekcja Gościńców i Autostrad tak to zrobiła.

sobota, 7 stycznia 2012

Człowiek wyluzowany

Wiemy, że ludzie jako kręgowce mają kości, jak kaczki na przykład. Znamy też niejeden przepis na kaczkę luzowaną, która w efekcie luzowania staje się wyluzowana. U człowieka jest tak samo. Jak ktoś nam powie: wyluzuj, stary!, to od dziś będziemy pytać: kogo?
Ktoś tu się najwyraźniej mocno wyluzował.
Ostatnio Kwiatek wymiata w kwiatki, chodzi o śmieszną grę Flowerz.

Byliśmy w MOCAK-u

Parę miesięcy temu. Oto co widzieliśmy najbardziej.

Wspaniałość siebie 5 (Zofia Kulik)
Sofa (Piotr Blamowski)

piątek, 6 stycznia 2012

Our Idiot Brother

Dobrze mieć Kwiatka, który wynajduje takie filmy i je nam puszcza. Tego chyba w Polsce w kinach nie było, a czy było w telewizji, nie wiem, bo ją olewam. Bardzo przyjemnie się to oglądało, choć nie ma w tym przypadku jakichś głębszych wzruszeń. W głównej roli Paul Rudd zrobiony na Jezusa gra Neda, prostolinijnego i dobrodusznego brata trzech sióstr, który trafia do więzienia za handel trawką. Po paru miesiącach wychodzi i widzi, że "nic już nie jest takie samo", tzn. panna go wystawiła, zabrała mu psa, dom i ogród. Nie ma innego wyjścia, niż mieszkać kolejno u matki i sióstr, każdej z nich komplikując życie. W szczegóły nie wejdę, wspomnę tylko o dwóch scenach, które warto zapamiętać. Pierwsza to "moment", kiedy Ned próbuje odbyć stosunek z niewiastą, ale niewiasta była w dwupaku z biseksualnym kolesiem.


Druga jest taka: Ned wyprowadził się od sióstr i mieszka u kolegi, razem mają biznes polegający na recyclingu świec woskowych. Wywiązuje się dialog o tym, jak dziwnie się potoczyły wypadki.
Kolega: A couple of guys with a dog making candles.
Ned: What a cliche!

Sherlock Holmes: Gra cieni czyli Sherlock Holmes: A Game of Shadows

Nie wiem tak na 100%, czy Holmes w książkach Doyle'a był zawsze dżentelmenem o nienagannych manierach, który nie musiał uciekać się nigdy do przemocy, bo miał broń nad bronie - dedukcję. Nb. "wynalazek dedukcji" Doyle'a to dla mnie pomysł tego typu, że niezwykłą sensacją jest wzrok: jakby ktoś nie wiedział, można użyć oczu, żeby coś zobaczyć! Można użyć mózgu, żeby powiązać fakty, i to cała dedukcja. Inną kwestią jest, że trzeba być przy tym super spostrzegawczym. Na szczęście w filmie Ritchie'ego dedukcja nie jest zanadto celebrowana, bo choć Holmes nadal jest bystry niczym Jan Rokita (jak nam się wydawało, zanim poznaliśmy jego żonę i zaatakowali go Niemcy w samolocie), to jest jeszcze szalony w bardzo zabawnym stylu. Dziękujemy ci za to, Guyu Ritchie. Film opowiada historię pojedynku "tytanów", Holmesa i Moriartego, by tak rzec, Teda Kaczynskiego z epoki fin de siècle'u, ale stokroć bardziej demonicznego. Stawka jest ogromna: pokój na świecie (wtedy to oznaczało Europę). Jak zauważa Moriarty, jeśli nie ja wywołam wojnę, to przyjdą następni. I przyszli. A Downey Jr. w roli Sherlocka jest genialny, howgh.

Czekając na seans sięgnąłem po ulotkę o polskim filmie Big Love, a na niej rekomendacja:
"Czekałem na takie objawienie(...)"
Kuba Wojewódzki o Aleksandrze Hamkało w "Polityce"
Zaraz, zaraz... Czy to nie pochodzi z prześmiewczej kolumny Mea pulpa? Pełny tekst jest taki.
Objawienie
Jest. Czekałem na takie objawienie dobre kilka tygodni. W kinie polskim znów coś drgnęło. Pani nazywa się Aleksandra Hamkało i budzi we mnie wszystkie przypisywane mi przez prokuraturę odczucia. Podobno zaczynała w klipie grupy Behemoth, gdzie grała kochankę diabła. Teraz gra w filmie „Big love”. Ewidentnie materiał na żonę.
Nie jest to szczyt złośliwości Wojewódzkiego, ale czy to jest zachwyt?

Wyśnione miłości czyli Les amours imaginaires

Dziwny film. Chociaż prawdę mówiąc sam film dziwny nie jest, ale dziwne jest to, że zyskał ponoć takie uznanie. Dzieło niemal autorskie francuskiego Kanadyjczyka Xaviera Dolana (na zdjęciu), odtwórcy głównej roli męskiej. Uwaga, zdradzam fabułę: para przyjaciół, dziewczyna Marie i gej Francis, poznaje lokatego blondaska Nico, w którym obydwoje się zakochują, a blondaskowi w to graj. Ale do żadnego seksu nie dochodzi, choć sypiają ze sobą w trójkę w jednym łóżku, bo zimno mają w tej Kanadzie. Po pewnym czasie dochodzi do wyznań miłosnych, a wtedy Nico staje się oziębły i odpychający. Kiedy spotyka Marie po dłuższym czasie od otrzymania od niej wyznania miłosnego drogą pocztową, mówi, że ma coś w piekarniku i musi iść. Marie mówi, że list trafił do niego przez pomyłkę i pyta, co by było, gdyby to nie była pomyłka. - Nadal miałbym coś w piekarniku - odpowiada Nico. Czy ludzie przestaną oszukiwać samych siebie marząc o miłości? Albo nie będą już oszukiwać innych karmiąc ich nadzieją na odwzajemnienie miłości? Oczywiście, tylko muszą obejrzeć ten film, który opowiada zbyt prostą historię, żeby wciągała, choć - przyznaję - oprawa muzyczna jest bez zarzutu. To już coś.

Czytałem Viana (dawno temu)

I wynotowałem sobie taki cytat z Wyrywacza serc. To fragment, w którym Klementyna, matka trojaczków, snuje bardzo precyzyjne obawy o los małych dzieci:
W tym momencie mogli [synowie Klementyny] (...) biec zbyt szybko i złamać sobie nogę; bawić się nad wodą i utopić się; schodzić z urwiska, potknąć się i skręcić sobie kark; zadrasnąć się starym drutem i dostać tężca; pójdą w głąb ogrodu i odwrócą kamień, pod kamieniem będzie siedziała mała żółta larwa, która szybko się przepoczwarzy i uleci do wsi, wślizgnie się do obory złego byka i utnie go koło nozdrzy; byk wypada ze swej obory, niszczy wszystko, pędzi oto drogą w kierunku Domu, oszalały; na zakrętach zostawia kępy czarnej sierści, zaczepiając o ciernie berberysów; tuż przed domem puszcza się z pochylonym łbem w kierunku ciężkiego wozu ciągniętego przez starego, na wpół ślepego konia. Pod wpływem zderzenia wóz rozsypuje się, a jeden z kawałków metalu zostaje wyrzucony w powietrze na fantastyczną wysokość; być może jest to śruba lub nakrętka, muterka, gwóźdź, okucie wozu, hak do zaczepiania konia, nit od koła zrobionego przez kołodzieja, później połamanego, naprawionego przy pomocy jesionowych łubków wystruganych ręcznie, i kawałek metalu ulatuje z gwizdem w błękitne niebo. Przelatuje ponad ogrodową bramą, o Boże, spada, spada i spadając, muska skrzydło latającej mrówki, urywa je, i mrówka straciwszy orientację, straciwszy stateczność, przelatuje ponad drzewami jak uszkodzona mrówka, opada nagle w kierunku trawnika, o Boże, tam jest Joel, Noel i Citroen [trojaczki], mrówka spada na policzek Citroena, znalazłszy być może, ślady konfitur, gryzie go...

czwartek, 5 stycznia 2012

Zabezpieczanie bezpieczeństwa odbezpieczoną gaśnicą

Które z wymienionych 5 wkaźników stosowanych do oceny stresu (zimnego, gorącego) i komfortu cieplnego odnoszą się jedynie do komfortu (zakreśl wszystkie prawidłowe warianty):
a) WBGT; b) WCI; c) PMV; d) IREQ; e) PPD.
To cytat z "Egzaminu dla uczestników szkolenia z zakresu BHP przeprowadzony dla grupy pracowników dydaktycznych i specjalistów (zestaw 7ub)". Prawidłowe są odpowiedzi c i e. Ten test zrobiono pracownikom PK im. TK parę lat temu. Sam jestem pod wrażeniem wiedzy specjalistów z BHP, którzy chcą się nią dzielić z podejrzanym zapałem. Po jaką cholerę ma się ktokolwiek uczyć, że "Zapewnienie bezpiecznych i higienicznych warunków pracy przez pracodawcę polega na zapewnieniu przestrzegania w zakładzie pracy przepisów oraz zasad bhp, wydawaniu poleceń usuwania uchybień oraz kontroli wykonywania poleceń". Z czego jasno wynika, że pracodawca może wydać polecenie usuwania kontroli wykonywania poleceń, czyż nie? Moje rozbawienie do dziś budzi wspomnienie pana kapitana pożarnictwa, który miał pół godziny na swoje wystąpienie i poświęcił je w całości na opis sytuacji prawnej, umocowania ustawowe oraz właściwości organów wydających przepisy szczegółowe. To ja dziękuję za te organy. Ktoś z sali wspomniał o obsłudze gaśnicy, na co pan zdziwiony przytargał jakąś gaśnicę i pokazał palcem, gdzie się odbezpiecza i gdzie wciska. Po jego wizycie naklejono na drzwiach sal zajęciowych informacje drobnym druczkiem o postępowaniu w przypadku pożaru. Każdy normalny człowiek wówczas wstaje i czyta, jaka jest gradacja odpowiedzialności za sprawne przeprowadzenie ewakuacji i że należy zachować spokój. - Jakby ktoś się nudził, to sobie poczyta w czasie pożaru - wyjaśnił mi jakiś czas potem JW.

Przepisy ppoż. i bhp to część szerszego zjawiska. Twórcy przepisów mają wielkie ambicje, chcą swoimi instrukcjami objąć jak najwięcej podmiotów i jednostek w dziedzinach lub obszarach. Stąd na przykład taka definicja celowości jako zasadności podjętych działań w ramach nadzorowanego obszaru pod względem optymalnych rozwiązań zapewniających maksymalne rezultaty. Drogie biurwy i biurwiele! Jak już definiujecie, to podejmijcie się tego wyzwania i zdefiniujcie co to znaczy, że coś jest. Tu już jest potrzebna reanimacja. Poeto, mów.
Jacek Podsiadło
Plozywność

Pora porzucić pracę, przewietrzyć pokój,

żeby wleciały duchy, wysprzątać
ten monstrualny bałagan. Odnowić ślubowania.
Złamać nieważne umowy. Inaczej dusza umiera.

Wystarczy chwila; tyle, ile trwa okres wypowiedzenia

kadencji: "Pierdolcie się wzajem beze mnie".
Potem las, skały, słońce, wszystko od nowa moje.
Zestrój z wewnętrznym idolem, obniżony ton.

Wiadomo: czasem wybucham. Odbezpieczony jak granat

poturlałem się wreszcie do Powszechnego Zakładu
Ubezpieczeń z "Poleceniem wypłaty szkody życiowej" w ręku.
Ta szkoda to narodziny Dawida. Pieniądze przeminęły, dokument zachowałem.

"W związku z zaistniałym zdarzeniem przyznano Panu - Pani

świadczenie w wysokości". "Sporządził: Kalembas Krystyna".
Urzędowy język, kretyńskie narzecze, zimne narzędzie zbrodniarzy.
Myślę o dokumentacjach Stutthofu i Rakowieckiej.

Przychodzi Mucha, doprasza się pieszczot. Zaistniałe Zdarzenie

śpi przy piersi Lidki. Dzień nabiera rozpędu
na mokrych ślizgawkach liści. Moje wybuchy złości
nikogo nie zabijają. Mam nadzieję, że ranią.
Stąd Kalembas Krystyna, moja ulubiona postać literacka.

środa, 4 stycznia 2012

Cytat wart ocalenia

That queen is so far in the closet, he’s probably doing somebody’s hair in Narnia. To pochodzi z blogu Feast of Fun i dotyczy Michaela Bachmanna, który ma nikłą szansę być First Lady-Man jako mąż potencjalnej kandydatki do prezydentury z kręgów Tea Party, Michele Bachmann. Michael Bachmann to doktor lub raczej "doktor", który stosuje terapię pray-the-gay-away, czyli w wolnym tłumaczeniu:
Spraw Jezusie,
żeby cipki
podobały mu się.
Nie mogę się zdecydować, który z tych dwóch Jezusów byłby bardziej przekonujący.

Lawrence Krauss mówi

Forget Jesus, the stars died so you'd be born.


Krauss finds something in nothing from ASU News on Vimeo.

To lubię

Lubię, choć to pewnie obciach, bo z repertuaru Straisand, ale za to w wersji z Glee.


Zdegustowanym czytelnikom proponuję coś na odtrutkę.


Jeśli to mało, polecam jeszcze Nyan Cata.

wtorek, 3 stycznia 2012

Watykanalie

Z racji moich upodobań odcinek Bullshit! Penna i Tellera o Watykanie omówię nieco szerzej, bo jest udany. Zauważ, czytelniku, że pominąłem inny odcinek Penna i Tellera o Piśmie Świętym, bo tamte argumenty znane mi są od dawna.
  • Watykan stanowczo opowiada się za opcją pro-life. Przez to rozumie się trwanie przy obłąkanym zakazie używania prezerwatyw nawet w przypadku małżonka chorego na AIDS, co jest dość częste w Afryce. Kościół posługuje się też sfingowanymi badaniami naukowymi stwierdzającymi na przykład, że wydalane w moczu substancje po zażyciu pigułek antykoncepcyjnych u kobiet powodują poważne zagrożenie środowiska. 
  • Watykan ze zrozumieniem przyjmuje słowa krytyki. Owszem, Sabina Guzzanti wyraziła się o Benedykcie 16 dość swobodnie: za 20 lat Ratzinger po swojej śmierci znajdzie się tam, gdzie jest jego miejsce - w piekle i będzie tam poniewierany przez homoseksualne szatany i to nie te pasywne, ale jak najbardziej aktywne. Ale żeby domagać się kary 5 lat więzienia za coś takiego? W ostatniej chwili Watykan wycofał zarzuty kierując się miłosierdziem. Che, che.
  • Watykan wyraża troskę o osoby homoseksualne. Można być wówczas rzecz jasna katolikiem, ale o seksie homoseksualnym należy zapomnieć. To świetnie, inaczej mówiąc, bądź gejem, jeśli musisz, ale broń boże nie rób czegokolwiek, co oznacza bycie gejem. Co więcej, w 2008 roku w ONZ Watykan sprzeciwił się rezolucji wzywającej do zniesienia zapisów prawa uznających homoseksualizm za przestępstwo, co wciąż obowiązuje w wielu krajach świata i bywa karane śmiercią. Tym samym stanął Watykan w jednym rzędzie z islamską ciemnotą w najgorszym wydaniu.
  • Watykan otwarcie przyznaje się do błędów księży. Dokument Crimen Sollicitationis z 1962 roku mówi, jak należy postępować w przypadku seksualnego wykorzystywania dzieci przez księży. Stwierdza on między innymi, że zarówno ksiądz-pedofil jak i ofiara są zobowiązani do zachowania milczenia pod groźbą ekskomuniki. Świeckie sądy nie są związane tym dokumentem, co kosztowało Kościół w Ameryce trochę pieniędzy. W związku z tym Benedykt powiedział w Ameryce: "Dostrzegam ból, który jest udziałem Kościoła w Ameryce po wypadkach seksualnego wykorzystywania dzieci". Kościół cierpi! A dzieci? Sam Ratzinger jako prefekt kongregacji doktryny wiary (czy jakoś tak) wydał poufne zalecenie, zobowiązujące ofiary i sprawców do milczenia przez 10 lat po osiągnięciu wieku dorosłego przez ofiarę. Kara? Ekskomunika.
The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger