Nie wiem po co ten tytuł

              

środa, 30 stycznia 2013

Odbieram głos Lisickiemu

Ten pan już nikogo ogłupiał nie będzie
Niniejszym odbieram prawo zabierania głosu redaktorowi Pawłowi Lisickiemu w mediach elektronicznych i innych, w tym papierowo-toaletowych redagowanych przez niego, w których szerzy żałosne idiotyzmy. Postanowienie wchodzi w życie z dniem jutrzejszym i obowiązuje bezterminowo. Od postanowienia nie przysługuje odwołanie. Dlaczego ogłosiłem taki wyrok? Dlatego, żeby pokazać wszystkim, że można! Lisicki raczył rzec w porannej dyskusji w Tok FM w ostatni poniedziałek, że nie wolno odbierać głosu osobom krytykującym pomysł uchwalenia ustawy o związkach partnerskich. No to się doigrał. "Odbieranie głosu" polegało na tym, że inni dwaj komentatorzy w studiu mówili, że profesor Pawłowicz, znana bezdzietna hedonistka, opowiadała bzdury z sejmowej ambony w czasie "debaty" nad tymi projektami. Głos jej odebrali, no naprawdę! A za to Fronda pisze o powrocie komunistycznych standardów w nauce, w ten sposób komentując list otwarty grupy naukowców przepraszających za profesor Pawłowicz. Robi to, jak widać, z taktem i bez intencji odbierania komukolwiek głosu. Szapo ba? Ba!

sobota, 26 stycznia 2013

Scenes from a Gay Marriage

Kiedyś zjechałem Bookends zrealizowany przez tę sama ekipę, a teraz poprawy nie widzę. Film nie ma napisów, więc musiałem polegać na swoim uchu, które miało dość poważne trudności, bo dykcja marna, a i poziom audio niezbyt dobry. Możliwe, że to bardzo fajny film, co mógłbym docenić, gdybym miał lepszą znajomość angielskiego. Główny zarzut jest taki, że więcej emocji doświadczam przy smażeniu omleta niż bohaterowie wszyscy razem przez cały film. Lekko przesadzam, bo jedna otyła dziewczynka płacze, a inny facet przeżywa miłosne rozczarowanie. Za to główny bohater, Darren, jest zawsze opanowany, choć sytuację życiową ma nieciekawą. Opuścił go partner, nie ma pracy, ale jakiś dziwoląg przysyła mu pieniądze za zdjęcia rosnącego owłosienia na twarzy. Fascynacja Darrena życiem pary gejów z piętra wyżej nie udzieliła mi się, a jego niejasny stosunek do Joe, sympatycznego nadzorcy, jest po prostu irytujący. Podobnie jak Bookends, ten film też jest zrealizowany w manierze Woody'ego Allena. Ale równie dobrze mógłbym powiedzieć, że w stylu Jamesa Camerona, tylko bez tych wszystkich wybuchów i efektów specjalnych.

Joachim Brudziński mówi

Tusk postawił diabłowi ogarek.

Cytat jest świeży, pochodzi z dzisiejszego śniadania w Trójce. Postawił ogarek, bo w dyskusji o projektach ustaw o związkach partnerskich jasno stwierdził, że stanowisko wyrażone przez Gowina nie jest oficjalnym stanowiskiem rządu, a jedynie poglądem osobistym. Gowin rzecz jasna uznał wszystkie projekty za niekonstytucyjne. Nie dosłuchałem śniadania w Trójce do końca, bo więcej mądrości niż w dyskusjach z udziałem Brudzińskiego i Kurskiego znajduję w pornosach. Proces ucierania się tego poglądu może być źródłem wielu przyjemności. Polecam.

piątek, 25 stycznia 2013

Z podręcznika (Kornel Filipowicz)

Człowiek (Homo sapiens, člověk, der Mensch)
Pojętny pracowity ruchliwy wesoły
Łatwo się oswaja i rozmnaża
Nawet w niewoli
Żyje w małych stadkach dosyć zgodnie
Tylko młode osobniki płci męskiej
Staczają ze sobą walki

Rasy i odmiany
Najlepsza nieduża krępa
Wcześnie dojrzewająca
Silnie umięśniona odporna
Brzuch u niej lekko wypukły uszy średnie
Wcale lub nieznacznie odstające
Maści ciemnoblond
Ma jednak skłonność do tycia
Więc nie należy przekarmiać
Bo łatwo zapada na serce
I zapalenie płuc
Pierwotnie zamieszkiwała wioski i sioła
Obecnie spotykana wszędzie pospolita
Udaje się na najsłabszych glebach
Piaskach nieużytkach nad wodami
Po miastach na skraju lasów
A nawet rowach

Odmiana wysoka jasnoblond mniej się nadaje
Płciowo później dojrzewająca
Uszy duże masywne ale czasem małe
U płci żeńskiej różowe przeświecające
Do głowy przylegające lub lekko odstające
Brzuch u tej odmiany zapadnięty
Choruje często na wrzody dwunastnicy
Wypryski różne bóle głowy
A nawet choroby nerwowe
Pojedyncze osobniki mogą jakiś czas pełnić
Funkcje nadzorców
Bo w zasadzie inteligentne i wydajne
Zbyt jednak przedsiębiorcze i żądne władzy
Bacznie obserwować i zawczasu z funkcji zdejmować
Odmiana ta jak poprzednia także endemiczna
Ale mniej liczna
Żyła przed drugą wojną światową w dworkach
Lub większych miastach
Teraz spotykana tu i ówdzie rozsiana
Jak powiedziano nieliczna bo wymierająca

Opisane powyżej odmiany
Można próbować ze sobą krzyżować
Co daje czasem odmianę pośrednią
Inteligentną i wytrzymałą na mrozy
Ale wyniki nie zawsze pewne
Bo rodzą się osobniki zbyt inteligentne
Na przykład ale nie odporne
Więc lepiej tych prób zaniechać

Występujące tu i ówdzie inne jeszcze odmiany
Do hodowli się nie nadają nie opłacalne
Nie będziemy więc ich omawiać

Pomieszczenia hodowlane
Powinny być suche często przewietrzane
Zimą opalane ale nie przegrzewane
Na jednego osobnika liczymy cztery
Do czterech i pół metra kwadratowego powierzchni
Ale nie mniej niż cztery bo się ze sobą kłócą
A nawet gryzą i kaleczą
Ale także nie więcej niż cztery i pół
Bo zamiast pracować
Rozleniwiają się i zamyślają

Wyżywienie
Człowiek jest wszystkożerny
I w zasadzie niewybredny
Skarmiać można ziemniakami marchwią i kapustą
Z dodatkiem mięsa może być pośledniejsze
Klasy czwartej lub piątej a nawet odpadami
Byle świeżymi gdyż pokarm zepsuty powoduje
Biegunki i krótsze lub dłuższe
Przerwy w pracy

Rozmnażanie
Ciąża trwa dziewięć miesięcy
W czasie jej trwania podawać matkom
Nieco lepszy pokarm
Trochę chudego mleka i owocu może być
Pośledniejszego gatunku byle świeży
Najzdrowsze osobniki rodzą się w jesieni

Choroby wzmiankowane już wyżej patrz rasy i odmiany
Leczenie w zasadzie nie daje rezultatów
I prowadzi prędzej czy później do padnięcia
Stosunkowo jeszcze najlepsze wyniki
Chociaż także częściowo
Daje leczenie drobnych ran i urazów
Smarować koperwasem a cenniejsze okazy
Można znacznie droższą gencjaną

Uwagi końcowe
Trzeba pilnie hodowlę obserwować
Osobniki kłótliwe krnąbrne niepoprawne
Poobijane podrapane
Ponuro spode łba patrzące głupoty wyczyniające
Roztargnione po kątach się chowające
Oczy w słup stawiające
Należy bezwzględnie z hodowli usuwać

Krystyno Pawłowicz, jesteś nieużyteczna!

Naiwna Paradowska zarzucała Palikotowi, że oddał Biedroniowi sprawę ustawy o związkach partnerskich, co z miejsca czyni ją kontrowersyjną. Można było uniknąć tych kontrowersji? Na pewno napisałbym o tym malutkim hałasie na całą Polskę parę lat temu, kiedy okazało się, że jakaś uchwała rady miasta Szczecina przy pewnej pokrętnej interpretacji mogłaby oznaczać przyznanie praw parom homoseksualnym zarejestrowanym poza granicami Polski, a osiedlonym w gminie Szczecin. Nie napisałem, bo wtedy jeszcze nie miałem blogu. Wrzask podnieśli lokalni pisowcy lub ich mentalne klony, a rzekome korzyści były tego rodzaju - tu fantazjuję - że ustanowiono wspólnotę w kwestii opłaty podatku za psa pod warunkiem, że będą mieszkać na Kępie Parnickiej. Przecież Prezes powiedział, że kwestię prawa homoseksualistów ostatecznie rozwiązano w II RP. Padły dzisiaj trzy projekty ustawy, sejm nie zezwolił nawet, by pracowano nad nimi w komisjach, zapewne posłuchał nieocenionej profesor Krystyny Pawłowicz, która raczyła stwierdzić, że "homoseksualiści są nieużyteczni, nie wykonują funkcji prokreacyjnej". Z najwyższym smutkiem donoszę, że z funkcji prokreacyjnej nie wywiązała się także Krystyna Pawłowicz, ale jest w dobrym towarzystwie Jarosława Kaczyńskiego i całego duchowieństwa polskiego z ojcem dyrektorem na czele. Ale żeby być nieco mniej naiwnym od Paradowskiej ujawnię swoje podejrzenie, że podobnie jak jeden ze znanych mi gejów jednak wykonał powinność prokreacyjną, tak nie wszyscy księża są w tej kwestii nieużyteczni. Oto prawdziwi bohaterowie w naszym boju o większą dzietność, którzy powinni świecić przykładem w całym kraju, a tymczasem chowa się ich po jakichś zadupiach.

środa, 23 stycznia 2013

Nadzieją podniecany

Platforma O. okryła się hańbą, bo jej opolscy radni opowiadają się przeciwko nadaniu sali posiedzeń sejmiku imienia Orła Białego. Wniosek w tej sprawie wyszedł od wzorca postaw patriotycznych, czyli przedstawicieli SLD. Słusznie przewidzieli powściągliwą reakcję radnych PO pozostających w aliansie z mniejszością niemiecką. O tej sprawie doniosłej doniosły najpatriotyczniejsze media, chyba nawet na czołówce. Ja w nadawaniu imienia zauważyłem straszne zaległości w swoim domostwie. Na dobry początek ochrzczę obrotowe krzesło, na którym siedzę przy kompie. Od dzisiaj jest to Obrotowe Krzesło imienia Świętej Jadwigi, Króla Polski. Zdezelowana wersalka jest od dzisiaj Zdezelowaną Wersalką imienia Prymasa Tysiąclecia Andrzeja Krzyckiego. Mąż ów znany jest między innymi z poezji pornograficznej, której próbkę to zamieszczam. Jest to oczywiście tłumaczenie z łaciny.
O Lasycji wabiącej niewolnika

Ujrzała nasza Lasycja w kościele studenta
O kształcie naprężonym jak u Boga-Priapa.
Zapaliła się szybko, jako sługę ochoczo przyjęła.
Służby postawiła takie oto prawa:
"Ani dom twą troską, ani łąki, pola,
Jedna tylko troska: bierz mnie mocno, mocno.
Jeśli w pracy swojej okażesz się dziarski,
Z jednego gruntowania skosisz wiele.
A jeśli zgnuśniejesz i nie wzbudzą cię me wota,
Zbiję cię nie laską, ale... twoim prętem!"

Na miłośnika chłopców

Wątpisz, czyśmy męscy. Ja w ciebie nie wątpię.
Chłopiec twój opowiedział, jaki z ciebie mąż.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Niedościgli Jonesonowie czyli The Joneses

Tytuł polski powinien brzmieć Niedościgli Jonesowie, żeby brzmiał bardziej do rzeczy. Jonesowie wprowadzają się do nowego wypasionego domu na zamożnym osiedlu i wyglądają na uroczą rodzinę otoczoną aurą sukcesu. Są przyjaźni, mili, chętnie udzielają się towarzysko, ale coś nie gra. Sąsiedzi nie widzą, że Steve nie sypia razem z żoną, za to córka pcha mu się do łóżka. O co chodzi? O to żeby nie powiedzieć za dużo, bo nikomu nie chciałbym zepsuć tej frajdy, jaką miałem przez jakieś pierwsze dwadzieścia minut, bo dopiero wtedy dowiadujemy się prawdy o Jonesach. Przyznam, że nie rozczarowałem się w tym momencie. Później - owszem, ale to było do przewidzenia, bo liczba możliwych wariantów akcji była dość ograniczona. Nie było deus ex machina, była za to publiczna spowiedź grzesznika. Wyznacznikiem statusu jest dla wielu ludzi stan posiadania, a typowa dla naszych czasów jest stale rosnąca liczba produktów do kupienia, "136 rzeczy, które musisz mieć". Polański zapytany w latach sześćdziesiątych przez znajomych z Polski o dziwny wystrój paryskiego mieszkania, na który składały się niepraktyczne lampy i rury wypełnione różowym płynem z bąblami powietrza sunącymi powoli w górę, odpowiedział, że tak musi być, jeśli chce być poważany w branży. Ale biedni już tak nie szaleją, prawda? Nie tak, ale inaczej, bo na własne uszy słyszałem opowieść o biednej pani w SZA, która co tydzień opróżniała lodówkę do czysta wyrzucając wszystko jak leci, bez sprawdzania, czy się jeszcze nadaje, po czym jeździła do hipermarketu i zapełniała ją na nowo. Kiedyś ponoć mówiono o cnocie oszczędzania, ale gdyby ludzie wzięli to dzisiaj na serio, byłby to czarny moment w gospodarczej historii świata. Dzisiaj oszczędza się tym więcej, im więcej się wyda. I o tym nonsensie opowiadałby ten film. I o miłości, ale to niepotrzebnie chyba dodaję.

niedziela, 20 stycznia 2013

Słowo na poniedziałek

Zezwierzęcenie niektórych nadawców radiowych, w tym Tok FM, które w niedziele nadaje zoofilskie audycje Wierzę w zwierzę, spowodowało, że przełączyłem się na transmisję z mszy w Programie Pierwszym Polskiego Radia, aby w jej rytmie wykonać poranną gimnastykę duchową. I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom - śpiewa lud. Ciekawe byłoby, myślę sobie, gdyby Bóg brał te słowa serio i każdemu odpuszczał winy w takim stopniu, w jakim ten odpuszczał swoim winowajcom. Nie mam pod ręką statystyk, które by to pokazywały, ale nie sądzę, by lud polski był zanadto skory do odpuszczania. Panie Jezu Chryste, Ty powiedziałeś swoim Apostołom: Pokój wam zostawiam, pokój mój wam daję - mówi kapłan. A ja dodam od siebie: Panie Jezu Chryste, Ty powiedziałeś swoim Apostołom: Nie mniemajcie, że przyszedłem, przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz (Mt 10:34). Logika uczy, że z kłębka sprzeczności możemy wywnioskować cokolwiek. Na tej zasadzie z Nowego Testamentu można wywnioskować nawet to, że jest on całkiem niesprzeczny. Albo na przykład superpozycję stanów kwantowych katolicyzmu, dzięki której pozostaje on jednocześnie żywy i martwy. Ale tylko do załamania funkcji falowej, rzecz jasna.

Judas Kiss

Perwersja tego filmu nie polega na tym, że główne jego postaci są albo homoseksualnymi mężczyznami w różnym wieku, albo postaciami seksualnie nieokreślonymi. I też nie na tym, że w jedną ról wcielił się aktor porno dla gejów. Główny bohater to Zachary, mężczyzna dojrzały, który ma na życiowym koncie świetny debiut reżyserski przed piętnastu laty i nic poza tym. Zostaje wmanewrowany w rolę jurora na studenckim festiwalu filmowym, kolejnej edycji tego, który przyniósł mu sukces. Przyjeżdża na swoją dawną uczelnię i już pierwszej nocy zalicza jakiegoś chłopca. A następnego dnia okazuje się, że chłopiec staje przed jury, a jego nazwisko okazuje się Zacharemu znane aż za dobrze. I teraz następuje perwersja, bo cała opowieść okazuje się retrospekcją pomieszaną z introspekcją i to, że tak powiem, introspekcją analną. Sensu w tym wielkiego nie zobaczyłem, ale za to Kwiatek ujrzał północnoamerykański realizm magiczny. Oraz porażkę obsadową, atrakcyjni w roli nieatrakcyjnych i vice versa. W gifie poniżej można wyczytać jedną z dwóch mądrości do zapamiętania. Druga to ta, że ludzie czasem nie wiedzą, co dla nich dobre. Jako ilustrację stanu ducha po obejrzeniu filmu przywołam fragment tekstu jednej z piosenek w tle.
Spójrz, co mi zrobiłeś
Chleb i motyle
Schizofreniczna dziewczynka
Amen.

Odwróceni zakochani czyli Upside Down

Spełniło się moje proroctwo z wpisu o tym filmie. Podtrzymuję wszystko, co tam napisałem przed jego obejrzeniem. Jedno się tylko nie zgadza, bo nie wystąpiła sugerowana okoliczność, która miała sprawić, że to obejrzę. Kwiatek jest dzieckiem podszyty, a to dziecko lubi science-fiction, więc cóż robić. Ja jestem trochę innym dzieckiem podszyty, więc tym razem wcieliłem się w rolę mojego taty, który zabrał mnie do kina na Konika Garbuska. Film zaczyna się od wykładu, że za siedmioma pulsarami, za siedmioma kwazarami jest układ złożony z dwóch planet o przeciwstawnej grawitacji, każda z nich przyciąga tylko własną materię. Dwie planety przylegają niemal do siebie, więc młody Adam mógł spotkać Eden z "górnego" świata wspiąwszy się na szczyt góry. Ale oprócz oczywistych trudności istniał również surowy zakaz utrzymywania takich stosunków, dochodzi do interwencji stróżów porządku i wypadku w postaci upadku. Skaczemy w czasie 10 lat do przodu i podziwiamy determinację Adama w imię miłości do Eden. Dodajmy, że "dolny świat" jest zawsze ponury, mroczny i deszczowy, a w "górnym" jest radośnie i słonecznie,a orkiestra gra tango do tańca. A dzieli je paręset metrów. Morał z tej bajki przełożony na nasze pieniądze jest mniej więcej taki, że gdyby jakiś Iwan i Nancy w stosownym czasie pokazali światu swoją wielką miłość, to zaraz nastąpiłby koniec zimnej wojny. Obejrzeliśmy bajkę, do której wpletli parę naukowo brzmiących nonsensów. Ciekawe, czy dziecko, którym jest podszyty Kwiatek, chętnie słuchałoby bajki o Jasiu i Małgosi razem z solidnym wykładem o inżynierii budowlanej domków z piernika na kurzej łapce.

Wysiłek Barańczaka nie poszedł na marne

W tym wypadku chodzi o tak zwane idiomatoły, czyli całkiem nieoczywiste przekłady z jednego języka na drugi. Podstawowym impulsem do stworzenia słownika idiomatołów była uwaga pewnego anglojęzycznego obcokrajowca, który władał również całkiem sprawnie językiem polskim. Latka latają - powiedział ujrzawszy po dłuższym okresie nieco bardziej siwego Barańczaka. Obecnie sztuka przekładu, niegdyś zajęcie elitarne, zbłądziła pod strzechy w postaci amatorskich tłumaczeń do seriali i filmów. I na tej amatorskiej glebie wyrastają idiomatoły autentyczne, nie te wykoncypowane przez Barańczaka. Czas na konkret. George i Mitchell, bohaterowie serialu Being Human (wersja brytyjska, sezon 2 odcinek 1) są przyjaciółmi i spędzają czas w bristolskim pubie. Oto tłumaczenie.

George: To zostajemy tutaj czy się przenosimy? Bo nienawidzę tego miejsca.
Mitchell: Spotkamy się na zewnątrz. Potrzebuję próbkę twojego moczu.

Oto wersja oryginalna.

George: So are we staying here or going somewhere else? Because I hate this place.
Mitchell: I'll meet you outside. I need to take a piss.

wtorek, 15 stycznia 2013

Rozłam w obozie władzy

Żakowski zarzuca Wielowieyskiej posługiwanie się językiem "komisji śledczych IV RP" w sprawie ujawniania stosunku Kwaśniewskiego z Kulczykiem i Nazarbajewem, konkretniej chodzi o stosunek pracy. Boję się o trójpodział władzy wypracowany w Magdalence, zgodnie z którym w Polsce rządzą Paradowska, Wielowieyska i Żakowski. A teraz okazuje się, że w obozie patriotycznym też nie jest najlepiej. Finis Poloniæ!

Czy Cohn-Bendit dojeżdżał porsche na manifestacje studenckie w 1968 roku?

Tak (zob. 11:30).

Kwiatek po treningu

Spociłem się jak mysz kościelna pod miotłą.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Głupikowski mówi

Jerzy Owsiak jest tym bardziej niebezpieczny, im więcej realnego dobra przynosi jego akcja. Celowo zniekształciłem nazwisko autora tych słów, znanego katolickiego betona odznaczającego się żarliwością stalinisty. Nie chcę być posądzony o hołdowanie klikalności, za co potępia Głupiejnik i Głupisa profesor Głupoda, czyniąc zarzut o lansowanie Głupikowskiego w celu podniesienia oglądalności ich programów. Przy okazji sama wystawia się na posądzenie o publikowanie kontrowersyjnych opinii dla zwiększenia klikalności. W zasadzie nie wiem, czemu to napisałem. Z głupoty chyba.

niedziela, 13 stycznia 2013

Little Drummer Boy

Chyba wszyscy znają te uroczą eksmasowo-chanukową piosenkę. Ja szczególnie zapamiętałem ją po aflekowatym filmie Uwikłany, ze sceny końcowej, w której główny bohater (Affleck) bladym świtem przechadza się w stroju Mikołaja po amerykańskim przedmieściu i wkłada do mijanych skrzynek pocztowych grube zwitki banknotów, podczas gdy w tle leci piosenka z tekstem mówiącym, że jestem biednym chłopcem, nie mam żadnych podarunków, mogę tylko dla Dzieciątka zagrać na bębenku. W ramach dygresji przypomnijmy sobie, jak śpiewano w Team America:
Brakuje mi cię bardziej, niż temu filmowi wyrazu. (...)
Potrzebuję cię, jak Ben Affleck szkoły aktorskiej.
Zebrałem kiedyś paręnaście różnych wersji Little Drummer Boy. Teraz proponuję trzy.

   The Dandy Warhols
   Bright Eyes
   Apocalyptica

Christopher Lee daje nam przykład

Pisał Majakowski:
Młodzieńcze co wahasz się, jak żyć,
Nie namyślając się wzór ci podam bliski.
Pamiętaj i nie zapomnij o tym:
Żyj, jak żył towarzysz Dzierżyński.
Ten wzór jest już nieaktualny. Jest propozycja, by zastąpić go Christopherem Lee, odtwórcą roli Sarumana w ekranizacji Władcy Pierścieni i Hobbita. Oto dlaczego.
  • Christopher Lee w obsadzie ekranizacji Tolkiena wyróżniał się tym, że bardzo dobrze znał książkę. Nie musiał z nagła rzucać się do jej czytania (Astin), ani pytać syna, o czym to w ogóle jest (Mortensen). Na planie filmowym udzielał fachowych porad na temat wyglądu orków. Lub dzielił się wiedzą o Istarich, do których zaliczali się Saruman i Gandalf, z kolei Istari byli Majarami. Znajomość takich szczegółów świadczy o głębokiej wiedzy o pisarstwie Tolkiena.
  • Jako były były agent tajnych służb brytyjskich znał z własnego doświadczenia odgłos, jaki wydają ludzie dźgnięci w plecy, więc wiedział, co mówi, poprawiając w tej kwestii reżysera Jacksona.
  • Christopher Lee jako ochotnik wziął udział w zimowych, brutalnych walkach na froncie fińsko-sowieckim, jednym z epizodów drugiej wojny światowej. Zajmował się również ściganiem nazistów (akurat nie mam pewności, czy po wojnie również).
  • Mając 88 lat stworzył metalową operę o Karolu Wielkim, w której również wystąpił (prawdopodobnie tylko nagrywając album, choć zdaje się, że również występował na scenie). Mając lat 90 nagrał A Heavy Metal Christmas z "ciężkimi" wersjami Silent Night i Little Drummer Boy.
  • Zagrał w około dwustu pięćdziesięciu filmach, w tym kardynała Stefana Wyszyńskiego w filmie o JP II.
Christopher Lee w latach czterdziestych XX wieku
[Żródło]

Nie będzie Pana Boga w Ostrowcu Świętokrzyskim!

Nie będzie, bo mieszkaniec tego miasta, który chciał zmienić swoje dotychczasowe imię na "Pan Bóg", nie uzyskał zezwolenia od Urzędu Stanu Cywilnego. Mariusz Wesołowski, kierownik urzędu, odmowę uzasadnił mówiąc, że "Pan Bóg jest tylko jeden". Wprawdzie mógłby odwołać się do oficjalnej listy dopuszczalnych imion, w której nie przewidziano imienia "Pan Bóg", ale wybrał - jak nam się zdaje - dużo ciekawszą linię postępowania. Gołym okiem nieuzbrojonego w wiedzę prawniczą umysłu (uwaga: gołe oko umysłu!) widać, że przybranie takiego imienia zadaje gwałt pierwszym dwóm przykazaniom z dekalogu, który przecież jest w Polsce obowiązującym prawem. Gdyby zezwolono na zmianę imienia, ktoś przez pomyłkę pomodliłby się nie do tego Pana Boga i miałby grzech ciężki zamiast spodziewanego duchowego zysku z klepania średniowiecznych formułek. [Żródło]

Yossi czyli Ha-Sippur Shel Yossi

Dziesięć lat temu powstał film Yossi & Jagger, a teraz Eytan Fox nakręcił sequel. Tamten film uważam za udany, choć opowieść była dość prosta i raczej ckliwa w partiach końcowych, gdy wszyscy płaczą nad zabitym Jaggerem. W sequelu widzimy dziesięć lat starszego Yossiego, który jest teraz kardiologiem mocno skupionym na pracy. Zaniedbał się, biedak, zaokrąglił, stracił wiele z randkowego uroku, a przecież i za młodu nie miał go w nadmiarze. Jest gejem, ale buzia mu się nie śmieje, nawet kiedy poznaje w Ejlacie czwórkę młodych żołnierzy, wśród nich jawnego geja Toma. Znowu mamy prostą opowieść, ale recepta na sequel jest inna niż zwykle, nie w rodzaju "więcej potworów, więcej wybuchów". Wprawdzie w sensie kilogramów Yossiego jest więcej, ale to się nie liczy.

sobota, 12 stycznia 2013

Speechless czyli Wu yan

Młodzieniec o europejskiej urodzie wchodzi nagi do rzeki, po czym płynie bezwładnie z jej nurtem niczym Ofelia. Nieszczęsna przy tym śpiewała, ale nasz bohater płynie w milczeniu. Woda wkrótce wyrzuci go na brzeg, a z letargu wybudzą go chińskie dzieci zwabione niezwykłym widokiem leżącego golasa. Opiekę nad młodzieńcem przejmuje chińska policja, a ponieważ ten uparcie milczy, opieka przybiera momentami formy dość brutalne. Milczącego chłopca kierują do szpitala, a tam najwyraźniej wpadł w oko pielęgniarzowi, co nie dziwi, bo pacjent rzeczywiście grzeszy urodą, a uroku dodaje mu aura niemej tajemniczości. Pamiętacie Emilię, "niewolnicę tajemnicy", z pięknego cyklu reportaży radiowych Zozunia? Obowiązuje mnie klauzula tajemniczości, mówiła radna Emilia dopytywana w sprawie dziwnych zmian kadrowych w jednej z warszawskich szkół. Tajemniczość jest ponętna, więc więcej o fabule nie napiszę, ale z pewną przesadą stwierdzę, że w tym filmie wszystko zostaje wyjaśnione, wszystkie tajemniczki odkryte. Pacholęta u Lema, które handlowały "tajemniczkami państwowymi", nic by na tym filmie nie zarobiły. Niedawno narzekałem na film indonezyjski, w którym nie znalazłem żadnej egzotyki, ale na szczęście w tym przypadku jest inaczej. Ale raczej w sensie wizualnym, nie obyczajowym, wbrew temu, że Chińczycy wciskają nam mit o niemożności zrozumienia ich zwyczajów kształtowanych od tysięcy lat.

środa, 9 stycznia 2013

Słówka (Wisława Szymborska)

   - La Pologne? La Pologne? Tam strasznie zimno, prawda? - spytała mnie i odetchnęła z ulgą. Bo porobiło się tych krajów tyle, że najpewniejszy jest w rozmowie klimat.
   - O pani - chcę jej opowiedzieć - poeci mego kraju piszą w rękawicach. Nie twierdzę, że ich wcale nie zdejmują; jeżeli księżyc przygrzeje, to tak. W strofach złożonych z gromkich pohukiwań, bo tylko to przedziera się przez ryk wichury, śpiewają prosty byk pasterzy fok. Klasycy ryją soplem atramentu na przytupanych zaspach. Reszta, dekadenci, płaczą nad losem gwiazdkami ze śniegu. Kto chce się topić, musi mieć siekierę do zrobienia przerębli. O pani, o moja droga pani.
   Tak chcę jej odpowiedzieć. Ale zapomniałam, jak będzie foka po francusku. Nie jestem pewna sopla i przerębli.
   - La Pologne? La Pologne? Tam strasznie zimno, prawda?
   - Pas du tout - odpowiedziałam lodowato.

Czy dostanę resztę z biliona?

Zgodnie z prawem amerykańska mennica może bić monety okolicznościowe o dowolnym nominale. Urodziła się małpka z dwiema główkami - czcimy to wydarzenie bijąc monety o nominale 3$ i sprzedajemy po 100$ za sztukę. Z kolei nie ma prawnej możliwości drukowania dowolnej ilości banknotów, więc aby świętować okoliczność rekordowego zadłużenia SZA lansuje się pomysł wybicia monety o nominale jednego biliona dolarów. Raduje mnie to, że w polskim radiu wiedzą, że angielskie a trillion to po polsku bilion. Platynowa moneta zostałaby zdeponowana w skarbcu SZA i w ten sposób zażegnano by na jakiś czas nieprzyjemną konieczność radykalnych cięć i podwyżki podatków w celu zrównoważenia budżetu. Więcej na ten temat tutaj.

Przy okazji szukając informacji o amerykańskich monetach trafiłem na wiadomość o zadośćuczynieniu w postaci 1 050 000 000 $ (słownie: miliard pięćdziesiąt milionów dolarów) dla Apple'a od Samsunga za bezczelne zrzynanie. Jak ogłoszono, pod koniec września 2012 roku Samsung wysłał do Apple'a trzydzieści ciężarówek pełnych pięciocentówek. To byłby świetny dowcip, naprawdę, ale niestety jest to totalne zmyślenie. Po pierwsze, Samsung się od tego odwołał, więc po co wysyłać pieniądze? Po drugie, koszt tego dowcipu prawdopodobnie podwoiłby kwotę przeznaczoną na karę. Udziałowcy Samsunga chyba by się nie ubawili.

Dolar sfałszowany przez Mołdawian w celu spłaty długów.

Drugi obrazek pochodzi z nonsensopedii.

Cytat wart ocalenia

It is even harder for the average ape to believe that he has descended from man. (H. L. Mencken)

Z rozmowy z byłym opiekunem prawnym

- Wiesz, że już nie będzie Reala w Polsce?
- A co będzie?
- Oszołom czy jakoś tak.
Chodzi o opiekuna prawnego, który mnie urodził. Niestety, okazuje się, że nie jest to pomysł oryginalny.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Cytat wart ocalenia

I don't drink coffee at work. It keeps me awake. (Judy Brown)

Bo pospolita to rzecz

Jeśli działalność CBA w czasach rządów PiS z przystawkami była hołdem dla ideałów IV RP, to w zasadzie nie wiem, co ludzie mają przeciw. Agent rozpracowujący doktora G. uwiódł pielęgniarkę, by mieć dostęp do akt, jak ustalono na rozprawie sądowej. To ja bardzo proszę, nie mam nic przeciw temu, proszę mnie uwodzić, tylko ostrzegam, że z paszczurkiem Tomkiem raczej nie wyjdzie. Czyż to nie przyjemna wizja, że państwo zaspokaja elementarne potrzeby ludzkie wysyłając w teren agentów? Państwo w roli alfonsa, a dziwki na żołdzie z budżetu. To nie ma prawa się udać, to musi być prywatne przedsięwzięcie - mówi nam profesor Balcerowicz, ten wampir wysysający ludziom marzenia z głów.

niedziela, 6 stycznia 2013

Dwoje do poprawki czyli Hope Springs

Czy możliwa jest zmiana w małżeństwie o ponadtrzydziestoletnim stażu? Nie tyle możliwa, co konieczna, o czym próbuje przekonać męża Kay łagodnie wymuszając na nim uczestnictwo w terapii dla małżeństw w kryzysie. Objawy kryzysu są typowe: zero czułości, oddzielne sypialnie, rozmowy ograniczone do niezbędnego minimum. Doktora Felda, terapeutę, gra Carrell w nietypowej, bo raczej poważnej roli. Elementów komediowych zresztą jest w filmie niewiele, zgaduję, że chodzi o sytuacje, kiedy niezbyt otwarta na temat seksu para ma omawiać swoje życie płciowe z obcym człowiekiem. Ale tylko z nim, i to po dość słonym rachunku, jest to w ogóle możliwe. Zapewne doceniłbym ten film bardziej, gdybym znajdował się w jego targecie. Z okazji święta Trzech Króli życzę wszystkim, siebie nie wykluczając, żeby nie musieli korzystać z terapii doktora Felda. Howgh.

Gerard Depardieu zmienia obywatelstwo

I dobrze, niech se zmienia - powiedziałbym, gdyby o to tylko chodziło i gdybym nie uważał, że należy unikać słówka "se". Należy wszakże zwrócić uwagę na akompaniament słowny w wykonaniu Depardieu, bo ten zasługuje na nominację do nagrody imienia Erazma z Rotterdamu Pochwała głupoty 2012. Według Depardieu Rosja to wzór demokratycznego państwa, a uzyskanie jej obywatelstwa jest dla aktora wzruszające, bo jego ojciec był komunistą i słuchał radia Moskwa. Mówi to człowiek, który ucieka z Francji z powodu (niezrealizowanego) projektu obłożenia najbogatszych horrendalnie wysokim podatkiem, co jest jakby bardzo po linii komunistycznej. Przypomnijmy, że w rzeczywistym systemie komunistycznym podatków nie było wcale, ale za to był urzędnik, który ustalał pensje wypłacane za pracę na różnych stanowiskach. Współczesna Rosja ma z tym doprawdy niewiele wspólnego, podobnie jak z demokracją. Cóż, pozostaje nam trwać w podziwie dla aktorów, dla ich urody fizycznej, ale również dość specyficznej urody umysłowej. Ta pierwsza z czasem przemija, ale druga potrafi olśniewać do zaparcia tchu.

sobota, 5 stycznia 2013

Wrony w Ameryce (Marcin Wrona)

Mitt Romney i Paul Ryan
Od czasów książki Delicje ciotki Dee bardzo chętnie sięgam po literaturę faktu poświęconą SZA. Tamta opowieść dotyczyła lat siedemdziesiątych, od tego czasu mogło się co nieco zmienić, ale wychodzi na to, że Ameryka to nadal dziwny kraj, co jest dziwne, bo po obejrzeniu iluś set filmów amerykańskich powinniśmy mieć blade pojęcie o życiu w tym kraju. A może jednak mamy, nawet tego nie nie podejrzewając? W trakcie procedury przedłużania ważności prawa jazdy urzędniczka DMV, tamtejszego urzędu do spraw pojazdów, nakazała autorowi dostarczyć zaświadczenie od swojego szefa, że jest on Marcinem Wroną. Ale biedak nie miał szefa nad sobą, bo sam nim był w prowadzonej przez siebie placówce TVN. Po bezowocnej dyskusji wystawił sam sobie zaświadczenie, które zostało spokojnie przyjęte w urzędzie. Nie dam głowy, że takiego motywu nie było w jednej z amerykańskich komedii, a gdyby był, to przecież nie wziąłbym tego serio. W Zapiskach z wielkiego kraju Brysona przeczytałem, że pizza mrożona podlega regulacjom Federalnego Urzędu Żywności i Leków, z wyjątkiem mrożonej pizzy pepperoni, która podlega Ministerstwu Rolnictwa. To dało mi do myślenia. Ile takich idiotyzmów jest u nas, ale są niewidzialne, bo się z nimi oswoiliśmy? Tematem Wron w Ameryce w zasadzie nie są tego rodzaju wybryki, lecz próba opisu życia codziennego w SZA, co z konieczności jest mniej wystrzałowe. Reporter Charles Feldman "rozbawił do łez" autora Wron opowiastką, jak to zdarzyło mu się korzystać z urynału, kiedy obok stał Michael Jackson. Gwiazdor zaczął pogawędkę o swoim nienajlepszym samopoczuciu, Feldman tylko myślał o nosie, który może w każdej chwili odpaść. Tośmy się ubawili, ale nie tak bardzo, bo niestety przekartkowałem przed chwilą Brysona, który w pojedynku na dowcip kładzie Wronę na łopatki jednym ruchem palca w bucie. Ale to pominąwszy oraz rozdział o amerykańskim papu, przyznam, że w wielu miejscach książka była ciekawa.

piątek, 4 stycznia 2013

Kili - najpiękniejsza istota Śródziemia

Tolkien pisał o Galadrieli, że jest the fairest of all Middle-earth. Najwyraźniej nie widział Hobbita w reżyserii Jacksona. A kto widział, zgodzi się z opinią Kwiatka w tytule tego wpisu.

środa, 2 stycznia 2013

Kochanek królowej czyli En Kongelig Affære

Karolina Matylda, siostra króla angielskiego, nie znalazła szczęścia u boku swego małżonka Christiana VII, króla Danii. Miała zbyt małe piersi i zbyt wielkie zahamowania, całkiem inaczej niż dziewczęta w kopenhaskich burdelach, w których towarzystwie król czuł się znakomicie. To sugeruje film, a prawdziwe portrety królowej przedstawiają osóbkę daleką od ideałów urody w jakiejkolwiek epoce, ale tu mogę się mylić. Namawiali mnie do obejrzenia filmu, bo podobno jakieś bezbożności tu były. Niepoczytalny król Christian ulegał manipulacjom, więc pewnego dnia rozwiązał radę i zaczął rządzić poprzez swojego lekarza Struenseego, który wraz z królową zaczął wprowadzać w kraju reformy oświeceniowe. Współpraca Strunseego z królową nabrała z czasem charakteru horyzontalnego i w następstwie zaowocowała z żywota jej. Co ciekawe, za przeciwników postępu uchodzą tutaj ludzie w perukach, chyba inaczej było w tym czasie w Polsce. Peruki przekłuły w końcu oświeceniowy balonik i to na dobre, jak mi się zdaje. Wprawdzie nie zatrzymało to postępu, ale jakoś nie mam wrażenia, że oświecenie kiedykolwiek zatriumfowało, a już na pewno nie nad religią i zabobonem. Co zabawne, w późniejszej epoce romantyzmu w Polsce mieliśmy wzmożenie bogoojczyźniane, a w Anglii Byron i Shelley pisywali teksty otwarcie ateistyczne. Wspominam o tym dlatego, że film sugeruje, że nie tyle walka z religią była głównym celem oświeconych, lecz wprowadzanie zmian poprawiających życie zwykłych ludzi. Zmiany tego rodzaju na ogół nie podobały się głosicielom chrześcijańskiej miłości bliźniego. Dość przypomnieć, że bodaj jeszcze w wieku XIX Kościół katolicki zwalczał ideę szczepień, a i dzisiaj znajdziemy w SZA zwolenników poglądu, że leczenie chorób wenerycznych to przeciwstawianie się boskim wyrokom. Trafnie powiedziano kiedyś, że nurt oświecenia płynął wąskim korytem. I nadal płynie.

This Mortal Coil - Firebrothers

Hobbit: Niezwykła podróż czyli The Hobbit: An Unexpected Journey

Bardzo byłoby miło oglądać ten film bez balastu poprzednich ekranizacji Tolkiena. Zapewne byłbym zachwycony i wniebowzięty, bo nie widzę powodów do czepiania się. Przez cały czas w czasie seansu mówiłem sobie, że tego w książce nie było, tamto było inaczej, i jak wrócę, to wszystko dokładnie sprawdzę. Ale nie, nie zrobię tego, bo odstępstw od książki jest zbyt wiele i nie ma sensu ich wyliczać. Poza tym nie traktuję książki Tolkiena jak świętość, bo to jest dość prosta bajka dla dzieci, której znaczenie urosło dopiero po wydaniu trylogii Władcy pierścieni. Nieco zabawne jest to, że ekranizacja cieniutkiej książeczki zapowiada się równie monumentalnie jak ekranizacja wielkiej epickiej opowieści w trzech tomach. Nie mam nic przeciwko, będę chodził na kolejne części Hobbita, w skrytości ducha licząc na dobrą zabawę, jaką mam patrząc na Galadrielę z jej obezwładniającym posągowym majestatem. Sama siła tego majestatu wystarczyłaby, by przewrotny Smaug dobrowolnie oddał krasnoludom królestwo, bogactwa i córkę za żonę. Ups, panie Walsh i Boyens jeszcze to przeczytają i wprowadzą do scenariusza. Jeśli do tego dojdzie, to czuję, że czeka mnie zagadkowa śmierć z ręki tolkienowswkich zelotów.
What has roots as nobody sees,
Is taller than trees
Up, up it goes,
And yet never grows?

Light Gradient czyli Rückenwind

Ty wybierz, powiedziałem Kwiatkowi. Chodziło o jakiś film z gatunku gtm, podejrzewam, że wybór nie był poparty żadnymi rekomendacjami z internetu. I trochę jak Bolek i Lolek zafundowaliśmy sobie podróż w nieznane. Wyszło na to, że obejrzeliśmy film dziwny. A może to my jesteśmy dziwni, bo nigdy nie wybraliśmy się na taką wycieczkę z namiotem i rowerami. Nie skradli nam tych rowerów, a my nie zabieraliśmy jedzenia przypadkowym turystom stosując przymus bezpośredni. Nie trafiliśmy do dziwnego domu na odludziu, gdzie przyjęto nas dość gościnnie. Nie ścigaliśmy jakichś zjaw, wskutek czego znaleźliśmy się w szpitalu, choć być może to wszystko było jednym wielkim urojeniem. Mam wrażenie, że twórcy najpierw chcieli zrobić obrazek rodzajowy z piękną naturą w tle, ale potem stwierdzili, że wyszło banalnie, więc udziwnili. W gruncie rzeczy nie ma się czemu dziwić.

wtorek, 1 stycznia 2013

Frankenweenie

Victor Frankenstein ma przyjaciela Sparky'ego, który jest pieskiem. Innych przyjaciół nie ma, więc można go uznać za odludka. Wszyscy potencjalni widzowie wiedzą od dawna, że piesek padnie trupem jako ofiara nieszczęśliwego zdarzenie drogowego, ale Victor przywróci go do życia, a potem będzie się o niego troszczył przyszywając mu odpadające ogony i uszy. To dopiero początek opowieści, a w dalszym ciągu mamy jeszcze więcej ożywionych trupków, więcej wybuchów i fajerwerków, bo Victor znajdzie naśladowców. Byłoby to wszystko bardzo fajne, ale kolejna animacja Burtona przypomina nieco pana Jowialskiego z naczelnym hasłem: "Znacie? To posłuchajcie". Karykaturalne buzie były rewelacją w Miasteczku Halloween, ale teraz jeśli nie nużą, to niczym nie zaskakują. Muzyka Elfmana działa na mnie usypiająco już po trzydziestu minutach. Jak to u Burtona, dialogi inwencją sięgają podłogi. Rozumiem, że należy za to docenić odwagę artystyczną, bo film jest czarno-biały. Doceniam.
The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger