poniedziałek, 13 września 2021
Wśród chwastów czyli Mauvaises herbes
Trochę się zdziwiłem, kiedy w pierwszej scenie żołnierze mordują cywilów, a w następnej przeskakujemy gładko do zwykłej komedii, a może nie tak zwykłej, bo chwilami autentycznie zabawnej. Od razu się domyślamy, że chłopiec uratowany z rzezi w Algierii (chyba) jest tym dorosłym Waelem, który razem ze starszą panią Monique'ą (jak zwykle niezawodna Deneuve), albo po prostu Moniką, robi małe szwindle na parkingach centrów handlowych w Paryżu (chyba). W czasie takiej akcji Monika spotyka starego znajomego Victora i w ramach spłacania długu wdzięczności Wael zostaje tymczasowo opiekunem trudnej młodzieży, sztuk sześć, a ona - sekretarką Victora. Nieśmiertelny schemat jest taki, że Waelowi uda się przełamać lody, cała ferajna się polubi, a co więcej, główna intryga zmierza do rozwiązania, w którym bohater okaże się bez mała kimś na miarę świętego Kolbego. Ani Monika, ani Wael, ani nikt z trudnej szóstki nie jest tak naprawdę zdeprawowany, w przeciwieństwie do pewnego stróża prawa. Zróbmy twórcom i sobie przyjemność i uwierzmy, że możliwe jest, by system tak mylił się w ocenie jednostek. Każda komedia jest trochę głupawa, więc może nas bawić tylko wtedy, gdy trochę odpuścimy. Tu nie trzeba się bardzo napinać, w porównaniu z de Funèsem ta komedia jest wręcz inteligentna. Byłaby taka nadal, gdyby wyciąć elementy dramatyczne, te rzezie, dramaty małego sieroty i molestowanie pedofilskie. Z tym bagażem film przypomina pawanę, muzykę taneczną, którą Ravel skomponował, by uczcić śmierć infantki. Ktoś podobno pisze teraz żałobne mambo dla ofiar covida.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz