niedziela, 12 września 2021
Podróż w nieznane czyli Present Perfect: Khae Ni Ko Dilaeo
Sądząc z samego filmu, Tajowie nie różnią się wyglądem od Japończyków. Przynajmniej ci dwaj, Toey i Oat, którzy - każdy z osobna - wybrali się do Japonii w celach turystycznych, ale bardziej po to, by oswoić się ze zmianami w życiu, których doświadczyli lub mają doświadczyć. Nie dałoby się napisać wprost, o co konkretnie chodzi? Ależ tak, ale wtedy wyjawiłbym pół intrygi tego niezbyt skomplikowanego filmu. Przypadek sprawił, że zajęli sąsiednie domki dla gości, a kiedy sympatyczny Oat zapukał do nieznajomego Toeya, spotkał się z tak oziębłą reakcją, że ja bym w duchu rzekł „fuck you!” i dał sobie spokój. Jednak Oat nie odpuścił i - jak to na outfilmie - na rozmowach się nie skończyło, ale należy zaznaczyć, że te niedialogowe formy kontaktów są w filmie pokazane z azjatycką powściągliwością. Urok tego filmu w głównej mierze wiąże się z niezwykłością japońskich realiów w aspekcie krajoznawczym i kulinarnym. Wraz z parą bohaterów zobaczymy parę malowniczych pejzaży w okolicach Higashikawy, a potem popatrzymy, jak sobie radzą z japońskim papu. Natto, zupa miso, sukijaki, shabu-shabu. Szczególnie natto sprawia wrażenie posiłku hardkorowego, bo jest to sfermentowana soja, pokryta śluzem, który ciągnie się jak wydzielina obcego z Nostromo. Wystarczy to zmieszać z surowym jajkiem i podać z ryżem, a będzie się jadło z trzęsącymi się uszami. Niemniej nie wszyscy bohaterowie filmu by się z tym zgodzili. Gdyby nie ta Japonia, to niewiele byłoby do oglądania, bo sam wątek pogłębiającej się znajomości obu młodzieńców aż tak zajmujący nie jest. Być może po obejrzeniu części drugiej zmienię zdanie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz