czwartek, 2 września 2021
A potem tańczyliśmy czyli Da cven vicekvet
Ciekawe, że byłe demoludy to ostoja homofobii. Wedle zachodnich standardów jest to film bardzo niewinny, ale w Gruzji wywołał ponoć falę oburzenia, a marsz gniewnych ludzi przeszedł prospektem Kaczyńskiego w Tbilisi (ładnie był sobie zmyśliłem? a może tak było naprawdę?). Sytuacja rodzinna Meraba jest trudna, czyli wegetacja w skrajnej biedzie, przez co mam na myśli odcięcie prądu za nieuiszczanie lub brak keszu, by doładować ajfon. Rodzinna tradycja to profesjonalny taniec adżarski, który - wedle zapewnień srogiego nauczyciela - nie ma nic wspólnego z seksem. To nic, że taniec w zasadzie jest zastępczą formą seksu, choć po prawdzie w wersji gruzińskiej przypomina raczej akrobacje cyrkowe, czyli coś dla prawdziwych facetów. Merab ma tę swoją dziewczynę, ale oczywiście wkrótce okaże się, że nowy kolega tancerz Irakli jest równie - jeśli nie bardziej - ponętny, chętny i nie musi się przejmować dyrdymałami o życiu w cnocie. Dojdzie do współpracy wielonarządowej, co naturalnie się wyda (choć nietypowo). Gruzini słyną z niechęci do emigracji, więc zapewne dobra rada, której udzieli Merabowi nieoczekiwany sojusznik, aby rozważył emigrację, brzmi szczególnie ostro w gruzińskich uszach. Jedna z form ucieczki to emigracja wewnętrzna - może taki będzie wybór Meraba? To wybór łatwy, ale do szczęścia w życiu nie prowadzi, jak powiada Sun Tzu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz