piątek, 19 sierpnia 2016
Sausage Party
Wiecie, że po zażyciu etorfiny (lub czegoś w tym stylu), jak to zrobili scenarzyści tego filmu, możecie sobie pogadać z parówką lub tamponem, poznać ich marzenia i aspiracje? Głównym pragnieniem parówy Carla jest wypełnienie bułeczki Brendy, ale w tym celu muszą opuścić hipermarket, poza którym zaczyna się prawdziwe, pełne przygód życie. A skąd o tym wiedzą mieszkańcy półek? Wiedzą - to nietrafne określenie, bo oni w to po prostu wierzą, a wiara jak to wiara, nie wymaga żadnych specjalnych świadectw. Nie wiedzą biedactwa, że po drugiej stronie drzwi czeka ich los okrutny, jedne będą szatkowane, inne gotowane, a jeszcze inne - rozrywane, opróżniane lub używane jako podcierka. Los gówniany, krótko mówiąc. Z filmu dowiemy się, jak narodziła się ta dość szczególna religia, jak się rozwijała i do jakich mutacji w niej doszło. Jako kpina z religii film wypada nieźle, ale po namyśle nie mogę powiedzieć, że trafnie diagnozuje przyczyny powstania i trwania religii. Ale to nic, przecież jako dorośli już od dawna nie żywimy dziecięcych oczekiwań, że z przygód gąski Balbinki dowiemy się, dlaczego raczej coś niż nic.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz