niedziela, 21 sierpnia 2016
Różowy pakt czyli Do Lado de Fora
O, nie - jęknąłem w duchu na widok głównego bohatera Maura, bo nie przepadam za egzaltowanymi młodzieńcami, którzy marzą o karierze drag queen. Będzie głupiej niż w Another Gay Movie? Na szczęście nie jest to jedyny bohater tego filmu, a pozostali prezentują inny typ gejów, wśród nich jest mniej przegięty kolega Maura oraz jego wujek biznesmen Vicente wraz ze swoim urodziwym kochankiem Rogerem. Wszyscy do pewnego stopnia są zakamuflowani jako geje, a najbardziej Roger, który ma żonę i dzieci. Z inicjatywy Maura wszyscy przyrzekają w ciągu roku się ujawnić, bo to całkiem normalne, że ktoś rzuca średnio sensowny pomysł, do którego wszyscy się przyłączają. Wkrótce następują komplikacje, zwłaszcza w przypadku Maura, którego rodzice liczyli na wzmocnienie więzi syna z Jezusem, co słabo się da zrealizować w blond peruce, makijażu i kiecce z cekinami. Nie jest więc z tym filmem tak źle, jeśli przeżyjemy naiwne rozwiązania fabularne i wybryk obsadowy w postaci teściowej Rogera granej nieudolnie przez drag queen. Być może są to zdolne bestie na estradzie, ale ze swoją manierą powinny być trzymane z dala od kamery, o ile komuś zależy na jakim takim realizmie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz