wtorek, 23 sierpnia 2016
Bulwar czyli Boulevard
Robin Williams nie gra tutaj kolejnego podstarzałego dziecka, ale przygaszonego sześćdziesięcioletniego Nolana, faceta, którego najwyraźniej nie cieszy równie przygaszona żona, a w dodatku dołują go kontakty z używającym życia przyjacielem, który najwyraźniej coś poczuł do kolejnej panny, skoro są razem już od czterech miesięcy. Również perspektywa awansu w banku zanadto nie ekscytuje Nolana, a to już jest naprawdę dziwne. Pewnego razu Nolan skręca w omijany przez niego bulwar i zapatrzony na dostawczynie usług horyzontalnych potrąca niegroźnie Leo, który również czekał tam na klientów. Ta znajomość doprowadzi do zasadniczych zmian w życiu Nolana, jego dziwnej, nieseksualnej fascynacji Leo, który chyba akurat jest słaby w okazywaniu uczuć, na czym najbardziej zależałoby Nolanowi. Na przykładzie tego filmu można zobaczyć, że stopniowy wzrost napięcia, jakie się nam udziela, wcale nie musi wiązać się z szalonymi zwrotami akcji, wybuchami czy aktami agresji (choć małą dawkę tego tutaj mamy). Ogólne przesłanie jest takie, że lepiej byłoby dużo wcześniej niż w wieku sześćdziesięciu lat zdać sobie sprawę z tego, czego chcemy od życia. Ale jeśli nie dało się wcześniej - po sześćdziesiątce też można.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz