Daniel Dennet w Odczarowaniu wyraził łagodne désintéressement w kwestii dowodzenia istnienia bądź nieistnienia boga lub Boga. I przyznaję mu rację o tyle, że nie wierzę w moc sprawczą takich dowodów, czyli w to, że ktoś przeczyta dowód i powie, że bóg jest. Spór o podstawowe kwestie religijne jest według mnie jednak uzasadniony. Myślący człowiek ma prawo pytać, na jakiej zasadzie wierzący wywodzą swoje twierdzenia ze świętych ksiąg i dlaczego są one święte. To już nie jest kwestia igraszek logicznych w stylu Anzelma, a poważne pytanie o motywy kierujące naszymi wyborami. Charakterystyczne jest to, że Pascal w swoich Myślach o religii obudowuje wiarę w chrześcijańskiego boga racjonalną fortecą, po czym burzy ją mówiąc o szaleństwie krzyża. Tak, znam ten argument. To jest wiara, nie wiedza, więc nie męcz mnie swoją racjonalnością - mówi wierzący. Nie ma sprawy, tylko nie rozumiem, czemu wiara jest taką cnotą? Zauważmy jak niewiele poza religią pozostawiamy wierze. Ale to drobiazg, bo problem jest poważniejszy, kiedy jest to wiara nie tyle bez świadectw, lecz przeciw nim, a ma przecież istotny wpływ na wszystkich, czy tego sobie życzą, czy nie. Rozpisałem się tutaj zbyt serio, więc teraz już mniej poważnie. Widziałem na youtube filmik, w którym ksiądz katolicki zapytany został, skąd wzięły się wnuki Adama i Ewy? I to go przerosło, niestety. A tu załączę inną igraszkę logiczną, zapowiedzianą w tytule.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz