W tym momencie mogli [synowie Klementyny] (...) biec zbyt szybko i złamać sobie nogę; bawić się nad wodą i utopić się; schodzić z urwiska, potknąć się i skręcić sobie kark; zadrasnąć się starym drutem i dostać tężca; pójdą w głąb ogrodu i odwrócą kamień, pod kamieniem będzie siedziała mała żółta larwa, która szybko się przepoczwarzy i uleci do wsi, wślizgnie się do obory złego byka i utnie go koło nozdrzy; byk wypada ze swej obory, niszczy wszystko, pędzi oto drogą w kierunku Domu, oszalały; na zakrętach zostawia kępy czarnej sierści, zaczepiając o ciernie berberysów; tuż przed domem puszcza się z pochylonym łbem w kierunku ciężkiego wozu ciągniętego przez starego, na wpół ślepego konia. Pod wpływem zderzenia wóz rozsypuje się, a jeden z kawałków metalu zostaje wyrzucony w powietrze na fantastyczną wysokość; być może jest to śruba lub nakrętka, muterka, gwóźdź, okucie wozu, hak do zaczepiania konia, nit od koła zrobionego przez kołodzieja, później połamanego, naprawionego przy pomocy jesionowych łubków wystruganych ręcznie, i kawałek metalu ulatuje z gwizdem w błękitne niebo. Przelatuje ponad ogrodową bramą, o Boże, spada, spada i spadając, muska skrzydło latającej mrówki, urywa je, i mrówka straciwszy orientację, straciwszy stateczność, przelatuje ponad drzewami jak uszkodzona mrówka, opada nagle w kierunku trawnika, o Boże, tam jest Joel, Noel i Citroen [trojaczki], mrówka spada na policzek Citroena, znalazłszy być może, ślady konfitur, gryzie go...
piątek, 6 stycznia 2012
Czytałem Viana (dawno temu)
I wynotowałem sobie taki cytat z Wyrywacza serc. To fragment, w którym Klementyna, matka trojaczków, snuje bardzo precyzyjne obawy o los małych dzieci:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz