niedziela, 31 lipca 2016
Wielki mały człowiek czyli Grosser Mann, ganz Klein
Film obejrzałem w znakomitym, acz niewielkim gronie, które zauważyło, że przysypiałem, ale film był temu niewiele winien. Pierwsze zdziwienie: jest to film telewizyjny z efektami specjalnymi, na co w takiej produkcji wcale bym nie liczył. Historyjka jest niewyszukana, bo podupadająca firma zatrudnia specjalistę od marketingu, który zaczyna się w firmie nieznośnie rządzić, co poważnie irytuje ważną w firmie niewiastę. Ale nie tylko ją, bo również jego asystentkę, która najwyraźniej żywi wobec niego uczucia pomieszane. To za jej sprawą i jakiejś dość słabo fabularnie uzasadnionej magii nasz marketingowiec zamienia się w krasnoludka, ale to go nie powstrzymuje przed sfinalizowaniem umowy z Chińczykami. Zasadniczy ludzie widząc takie głupoty odchodzą od monitora, ale mnie to nie zraża. Dziwi mnie natomiast, że można tak położyć postać negatywną, tutaj pozbawioną wszelkiego polotu i w zasadzie całkiem do pominięcie, bo film by niewiele bez niej stracił. A teraz chyba już można iść spać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz