Próba wprowadzenia podwyżek w tak zwanej erce, czyli w instytucjach rządowych i sejmowych, przerodziła się w parlamentarny wybryk. Po reakcji tabloidów obwieszczających „koryto plus” rządowa większość podkuliła ogonek i wycofała pierwsze i drugie wersje projektów ustaw. No bo przecież oni sobie podwyższają o pięć tysięcy, a emeryci dostaną dwa złote podwyżki. Pomysł, że miała być ustanowiona pensja dla pierwszej damy lub pierwszego huzara, i to dożywotnia, wydał mi się zrazu egzotyczny, ale w sumie może być. Gdyby to wprowadzono, to oczywiście słuszne byłoby domaganie się od pierwszego współmałżonka, aby się publicznie udzielał bardziej niż obecna pierwsza dama, ale przecież jakoś głupio byłoby ten większy udział wymuszać. Nie wszyscy mają jaja jak Maria Kaczyńska, którą po czasie wspominam z sympatią. Najciekawsza uwaga ze wszystkich dyskusji pochodzi z Poranka Tok FM, w czasie której jedna z komentatorek przypomniała, że dwudziesta siódma poprawka do konstytucji SZA mówi o tym, że zmiany uposażeń dla członków parlamentu mogą wchodzić w życie od kolejnej kadencji. Z numeracją poprawek, jak widzę, jest jak z przepisami w Krainie Czarów, gdzie najstarszy przepis zabraniający osobom o wzroście powyżej mili przebywania na sali obrad nosił numer czterdziesty drugi.
W Łodzi trwa walka z dopalaczami. Nawet mnie trochę dziwi, że ta walka jeszcze trwa, bo byłem przekonany, że dopalacze zeszły do internetowego podziemia, więc politycy mogą z czystym sumieniem i uśmiechniętą buzią mówić nam, że jest po sprawie. Groteska w Łodzi polega na tym, że - jak rozumiem - tych sklepów z dopalaczami nie da się tak po prostu zamknąć decyzją administracyjną lub prawno-karną, więc urządza im się remonty chodników przed wejściem (dyskryminacja osób z zaburzeniami narządów ruchu!), a poza tym dzisiaj mija termin wypowiedzenia lokalu właścicielom tych sklepów, które jakimś tajemniczym przepisem narzucono właścicielom kamienic. Jeśli dobrze zrozumiałem, chodzi o prawo chroniące lokatorów, którzy mogą się skarżyć na sąsiadów prowadzących podejrzaną działalność lub odbierających spokój w jakikolwiek sposób. Sklepy z dopalaczami funkcjonują legalnie, więc na czym polega problem? Odurzeni klienci siusiają na klatce schodowej? Zaczepiają spokojne muzułmańskie lub chrześcijańskie dziewczęta? Sprowadzają młodzieńców na złą drogę? Podejrzewam, że nic takiego się nie dzieje, dyskomfort mieszkańców jest psychiczny, a zagrożenie urojone. Jeśli urażone uczucia stanowią podstawę działań administracyjnych, to właśnie mam ochotę zacząć rozwijać różne szalone scenariusze. Na razie postawię kropkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz