niedziela, 31 lipca 2016
Barany. Islandzka opowieść czyli Hrútar
Jeśli film jest nieholiłódzki, to wcale niekoniecznie oznacza, że jest mniej akcji sprowadzającej się do przemocy, podstępów, wybuchów i ciętych dialogów. To czasem oznacza, że nie ma nic z tych rzeczy, co widzimy w Baranach. Główni bohaterowie to dwaj niemłodzi już bracia, którzy z niejasnych dla widza powodów nie rozmawiają ze sobą od parudziesięciu lat. W ich dolinie najważniejszym zajęciem jest hodowla owiec unikatowej rasy, lecz jeden z braci odkrywa epidemię owczej trzęsawki, co oznacza rzeź wszystkich wełnianych czworonogów. Drugi ma to mu oczywiście za złe, ich waśń się jeszcze pogłębia. Zdradzę zakończenie, w którym jeden z braci tuli się nago do drugiego, bo to niewiele ujmuje suspensu, a zagadkowość polega na gwałtownym cięciu w sytuacji, kiedy los braci jest całkowicie niejasny. Nawet nie wiadomo, czy ocaleją. Kiedyś nam tłumaczono, że sposobem ucieczki od konwenansów nie może być ich całkowite zaprzeczenie. Zupełnie tak, jak w naszych Baranach.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz