Kpiny z religii to tani chwyt, mało pracy, a efekt gwarantowany, czyż nie? Chciałoby się, ten produkt boleśnie pokazuje, że nie zawsze. Krótki film opowiada o trzydziestych urodzinach Jezusa, który właśnie ma wrócić z pustyni na szykowane dla niego „surprise party” z Józefem, Maryją i samym Tatą. Niektóre detale brzmią nawet śmiesznie, na przykład ten motyw zazdrości Józefa o Tatę Jezusa, z którym Maria po nocy rozmawia. Tato też niczego sobie, brodaty i z fryzurką na wikinga (tylko lekko passé). Jezus wraca z pustyni z kolegą, na pierwszy rzut oka pedzio, jak sami bohaterowie zauważają. Jezus gejem, to dobre, nie? Nie - i to nie dlatego, że łamie się tabu. Są filmy, w których komizm jednej sceny buduje się przez godzinę. Tu koledzy stwierdzili, że nic nie trzeba budować. Coś mi zaświtało pod czaszką, czy ja znam jakieś brazylijskie komedie? To nie takie błahe pytanie. Kiedy mam obejrzeć komedię francuską, włoską lub polską - mniej więcej wiem, czego się spodziewać. Chwilowo mój pogląd na brazylijskie komedie jest taki, że ich twórcy bawią się lepiej od widzów, caralho, puta que o pariu! Do obejrzenia filmu zachęcił mnie po części Tomasz Raczek, ale jeszcze bardziej Gowin Jarosław, który wystosował petycję do szefa Netflixa, aby zdjąć film z repertuaru. Jarosławie, pomyśl o kołnierzu ortopedycznym, bo kiedyś złamie ci się szyjka od nadmiaru betonu w czaszce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz