czwartek, 29 września 2022
Nie jestem łatwy czyli Je ne suis pas un homme facile
Francuzi obejrzeli skecz Hrabi o mamie Wandzie i zdecydowali się zrobić swoją wersję, dłuższą i subtelniejszą? - Nie denerwuj mnie, mężczyzno! - krzyczy Wandzia, po czym idzie do knajpy z koleżankami, zostawiając mężowi dom na głowie. Filmowy Daniel, typowy współczesny samiec, cudownym trafem przenosi się do świata mamy Wandzi, który skonstruowano w prosty sposób: kwestie typowo męskie wypowiadają kobiety, ubolewające nad niską zawodową i polityczną aktywnością mężczyzn, którzy jakby na złość uparli się siedzieć przy garach i zajmować dziećmi. Jedna z pań chce zaliczyć Daniela, więc zabiera go do klubu go go, gdzie przy drinkach można oglądać skąpo odzianych panów tańczących przy rurze. Z kolei mężczyźni muszą pamiętać o starannej depilacji, bo nikt (czytaj: żadna) nie poleci na faceta z kudłami na klacie. (Pamiętacie takiego premiera Marcinkiewicza, medialnego attention whore, który dał się sfotografować topless? I te komentarze, że mamy XXI wiek, więc trzeba być wieśniakiem, żeby nie depilować klaty...) Oczywiście nogi też mają być gładziutkie, bo inaczej byłby mega obciach, gdyby taka męska sekretarka w miniówie z włochatymi girami podała kawę koleżance prezesce. Dla Alexandry, szefowej Daniela, jego opowieści o innym świecie brzmią jak szalone bajki, czyli świetny pomysł na nową książkę. Wróćmy do naszego świata z jego feminizmem trzeciej fali, który (zbyt) często przybiera karykaturalne formy, w odróżnieniu od poprzednich fal, kiedy chodziło o cele słuszne i dobrze zdefiniowane (np. jakieś 50 lat temu kobiety nie mogły mieć kart kredytowych na własne nazwisko, a jeszcze wcześniej musiały mieć zgodę męża na zakup pigułek antykoncepcyjnych). Temat jest szeroki, więc tylko przypomnę opinię Marii Czubaszek, której bardziej podobałoby się, żeby kobiety polityczki lub inżynierki zostawały nimi dla ich kompetencji, a nie wskutek akcji afirmatywnych. Mało mnie obchodzi płeć strażaka, który wyniesie mnie z płonącego budynku, za to wolałbym, żeby dla płciowej dywersyfikacji nie obniżano wymogów sprawności fizycznej. Jeszcze jest ten bolesny przykład Norwegii, gdzie zrobiono tyle, ile było w ludzkiej mocy, by wyrównać szanse, a te Norweżki ciągle wolą gary i pieluchy. No dobrze, ale czy warto obejrzeć tę pozycję? Moja ocena opisowa: palącej potrzeby obejrzenia nie widzę, ale film trzyma się dobrej średniej z ostatnich kilku seansów, które tu zrelacjonowałem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz