niedziela, 18 września 2022
Beyto
Nie jest to pionierski film o geju w rodzinie muzułmanów. Był już Mixed Kebab, a podobny wątek pojawił się w mydlanej operze Eastenders, gdzie - w sposób typowy dla takich produkcji - romans Syeda z Christianem rozegrano najmelodramatyczniej, jak się dało. Kiedy wyoutowany Mike beztrosko rzucił w rozmowie z Beyto, że jest gejem, ów nie tylko się nie obruszył, jak na muzułmańskiego chłopca przystało, ale zaczął spędzać z Mike'iem jeszcze więcej czasu. Przez „chłopca” należy tu rozumieć bardzo miłego dla oka dwudziestolatka (gra go aktor o imieniu Burak), który z pasją oddaje się pływaniu pod trenerskim okiem Mike'a. Jesteśmy w Szwajcarii, zakochany Beyto dał się namówić na udział w paradzie, więc usłużne ciotki doniosły rodzicom, a ci postanowili szybko znaleźć synowi żonę. Jest to proste, wystarczy umówić się z rodzicami dziewczyny z wioski w Turcji, a nikt przy tym nie będzie pytać dzieci o zgodę. Czy Beyto postawi się rodzicom i odmówi udziału w zaaranżowanym małżeństwie? Czy przetrwa jego związek z Mike'iem? Odmawiam odpowiedzi na te pytania, bo sam nie chciałbym tego wiedzieć przed obejrzeniem filmu. Jedna z zagwozdek Beyto jest taka, że wystawiając pannę do wiatru uczyniłby jej wielką krzywdę, bo stałaby się pośmiewiskiem wioski. (W naszym kręgu kulturowym nie byłoby inaczej, choć nie ma mowy o pełnej analogii.) Z drugiej strony Mike ze swoimi pretensjami wobec Beyto nie grzeszy szczególną empatią i zrozumieniem dla specyficznej sytuacji swojego tureckiego ukochanego. Zakończenie filmu jest nieco bajkowe, choć nie w sensie czarów lub wychodzenia z wilczych trzewi w pełni zdrowia. A szkoda, bo pod koniec przydałyby się choćby te ograne szczenięta brykające na tle tęczy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz