sobota, 5 lutego 2022
Susza czyli The Dry
Detektyw Aaron wraca do rodzinnego miasteczka z powodu śmierci przyjaciela Luke'a, który - o czym wszyscy w miasteczku są przekonani - przed śmiercią zastrzelił żonę i małego syna. Rodzice Luke'a chcą, by Aaron oczyścił ich syna z zarzutów, ten się wymawia, jak to zwykle w filmach, ale w końcu podejmie się próby wyjaśnienia. W tle jest historia z przeszłości, w której Aaron został posądzony o spowodowanie śmierci swojej przyjaciółki Ellie, co niektórzy wypominają mu wciąż po ponad dwudziestu latach, choć, jak rozumiemy, wina nie została mu udowodniona. Obie sprawy się wyjaśnią, choć co innego stanie się dla mnie niezrozumiałe. Od biedy mogę obejrzeć kryminał, choć nie przepadam, pod warunkiem jednak, że jest to coś więcej niż kryminał. Że tu i ówdzie wrzuci się tajemnicze ujęcie z efektowną oprawą muzyczną. Lub doda jakiegoś nietuzinkowego bohatera drugoplanowego. W Suszy jest posucha, a twórcy zapewne liczyli na to, że sam Eric Bana wystarczy. Po obejrzeniu filmu przestałem rozumieć swoją niegdysiejszą fascynację Erikiem, który pomimo upływu lat nadal jest niezłym ciachem, ale w Suszy pokazał osobowość zwiędłej skórki od banana. Niedawno widziałem Funny people, film sprzed lat, gdzie był całkiem zabawny. Wiem, że jego postać w Suszy nie miała być do śmiechu, ale jedyne co mnie w niej zafascynowało, to silny australijski akcent.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz