wtorek, 13 grudnia 2022
Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni czyli Shang-Chi and the Legend of the Ten Rings
O, nie, znowu Marvel. Mógłbym spokojnie żyć w świecie bez Marvela, choć patrząc na tę produkcje z pewnego dystansu stwierdzimy przecież, że wiele gorszego łajna kręci się w świecie co roku. Shang-Chi tym się odróżnia od innych Marveli, że jest dalekowschodni. Praktycznie nieśmiertelny gostek o imieniu Xu ma cudowne pierścienie i zakuwa nimi ryje wrogów, choć wodzi za sobą armię, w zasadzie niepotrzebnie. Aż tu pewnego dnia się zakochuje w pewnej walecznej niewieście, a ta mu rodzi tytułowego bohatera. Niestety, kiedy Shang był jeszcze w wieku przedszkolnym, zbiry zaatakowały dom pod nieobecność taty i mamusia wyzionęła kopytka, a ojciec nigdy nie wybaczył synowi, że dopuścił do śmierci matki. Zgoda, strasznie irytujące są te niedojrzałe dzieci, które nie spuszczą napastnikom manta w obronie matki. Shang rozstał się z ojcem, wyjechał na daleki zachód do Ameryki, ale wraca w rodzinne strony z niejaką koleżanką Katy, kobietą ludyczną. Już wcześniej Katy doznała opadu szczeny, kiedy zobaczyła Shanga w scenie walki, bo napastnicy chcieli wejść w posiadanie pewnej błyskotki Shanga. Ja tu piszę i piszę, a to lekko głupie tak streszczać fabułę, więc tylko wyjawię, że Shang niczym ten Luke Skywalker skonfrontuje się z tatą, który zaślepiony żądzą odzyskania żony uwalnia potwory, będą również chińskie smoki jako wielkie latające glizdy bez skrzydeł. Będzie też Michelle Yeoh, którą znamy z Wszystko wszędzie naraz, tu też w roli mistrzyni sztuk walki. Rodzi się pokusa, by zmierzyć się z pytaniem, dlaczego raczej Wszystko niż Shang? Chętnie poznałbym jakieś cudze opinie, a swoją ująłbym tak, że Wszystko jest mocno zaskakujące i momentami naprawdę nie dla dzieci (walka z dildami w zadkach), a Shang jest schematyczny i dość przewidywalny. Poza tym Wszystko w swej ogólnej wymowie przekazuje nam dobrą nowinę: zwyczajne życie jest pełne magii, a Shang jest ucieczką od takiego życia. Ta pierwsza opcja zawsze wydawała mi się ciekawsza. W oko wpadł nam jeden ze złoli, kawał chłopa grany przez Floriana Munteanu, o którym mówią Rumun. Słusznie mówią.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz