Nie wiem po co ten tytuł

              

czwartek, 29 grudnia 2022

Czarodziejski flet czyli The Magic Flute (film z 2006 roku)

Kouzelná flétna
- taki jest tytuł czeski, a nie ten, który krąży jako polski dowcip. Na wszelki wypadek nie sprawdzę, czy Madam Butterfly to po czesku Pani Motylková. Za ekranizację zabrał się dobrze nam znany Branagh. Nigdy nie widziałem oryginału, ale koncepcja, żeby ze śpiewogry Mozarta zrobić antywojenny manifest osadzony w realiach I wojny, wydaje mi się dziwna. Widać, że ta wojna ostro zryła psychę Brytolom. Królowa Nocy przybywa na czołgu, by wysłać oficera Tamina w misję wyrwania córki Paminy z łap okrutnego Sarastra. Tenże rezyduje po drugiej stronie frontu w ogromnym zamczysku. Jakimś cudem pierwszy dociera tam Papageno, pomocnik Tamina, i opowiada Paminie o rychłej odsieczy, a dopiero potem widzimy Tamina, który ma wielkie kłopoty z przedostaniem się do zamku Sarastra. Papageno, w zamyśle komiczny prostak, wykazał się większym sprytem. Serce Paminy oczywiście od razu topi się na widok Tamina, ale z jakiegoś powodu, by być godnym jej ręki, Tamino musi przejść trzy próby: milczenia, ognia i wody. Przejdzie, oczywiście, ale po pierwszej Pamina - jak typowa heroina operowa - niemal się powiesiła z rozpaczy, sądząc, że ukochany przestał ją darzyć uczuciem. Pozostałe próby są wkomponowane w sytuację wojenną. Niezwykle dziwne są okoliczności arii Der Hölle Rache („piekielna zemsta kipi w moim sercu”), bo jakże ta Królowa cudownie wtargnęła do siedziby Sarastra? Gdyby to było w dzisiejszych realiach, sprawa byłaby prosta: nagrałaby się na Whatsuppie lub wysłała wideo w deemce. Im bliżej było końca, tym bardziej niepokoił mnie motyw Papagena, który musi przecież zejść się z Papageną, by zaśpiewać wspaniałą arię w duecie. W końcu była, po dość komicznej próbie samobójczej. Film można obejrzeć na jutubie w wersji anglojęzycznej z napisami generowanymi automatycznie. Ciekawa obserwacja: sztuczna inteligencja zgadza się ze mną, że partie męskie są zrozumiałe prawie w całości, a kobiece - prawie wcale. Obsada jest miła dla oka i ucha, a sądząc po jednej gwieździe operowej, którą zidentyfikowałem, pozostali aktorzy też byli profesjonalistami (a może to był genialnie zgrany lipsync). Są chwile filmowych wyskoków wyobraźni - co ciekawe, bardziej wokół postaci Papagena niż Tamina. Chętnie zobaczyłbym wersję uwspółcześnioną, w której pożądany przez Królową amulet Siedmiokrotnego Kręgu Słonecznego okazuje się iPhonem 15 Orgasm-plus.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger