wtorek, 22 września 2020
Zeszłej nocy czyli Last Night
To tak stary film, że w obsadzie znalazł się Sam Worthington, zapomniana gwiazda sprzed lat. Nadal grywa w filmach, ale już nie tych kasowych. Podobno podjął decyzję o wycofaniu się z wielkich produkcji, co może znaczyć tyle, że nikt go w nich nie chciał obsadzać. Film wygląda, jakby dokonano adaptacji sztuki teatralnej, dużo gadania, mało akcji. Oglądamy małżeństwo z trzyletnim stażem, w którym pojawia się zazdrość. Powody do niej wydają się nieco wydumane, bo Joannie mogło się tylko wydawać, że Michael zbyt intensywnie przypatruje się koleżance z pracy. Michael też mógłby podejrzewać Joannę, gdyby oglądał ten film. Na szczęście dla niej nie wie nic o tym, że do Nowego Jorku wpadł z wizytą Alex, dawna miłość Joanny. Kiedy się spotykają, widać jak na dłoni, że nie jest to uczucie przebrzmiałe. Zbiegiem okoliczności Michael akurat wyjechał służbowo razem z ponętną koleżanką, więc oboje mają okazję do zdrady małżeńskiej. Czy i kto? - wszystko się wyjaśni, bo oszczędzono widzowi niedopowiedzeń, choć pozostawiono otwarte zakończenie. Historyjka nie zdumiewa nas zanadto, wszystko wygląda dość życiowo, a jedyna głębsza refleksja po obejrzeniu filmu sprowadza się do pytania co robić, kiedy uświadomimy sobie, że być może powinniśmy byli wziąć ślub z kimś innym. Bardzo ciężko trwać w związku z taką myślą w tyle głowy. Ciężkie chwile czekają naszych małżonków. Czy to Churchill powiedział, że małżeństwo jest najgorszym pomysłem na życie, ale nic lepszego nie wymyślono? Powiedział czy nie - miał rację.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz