wtorek, 15 września 2020
Akrobata czyli L'acrobate
Pornograficzny film udający ambitny hołd dla Ostatniego tanga w Paryżu w wersji homo. Lub vice versa. Głęboki portret współczesnego człowieka, na który składają się uproszczone postaci wchodzące w relację pośrodku ośnieżonej miejskiej pustyni, gdzie dominującym znakiem życia pozostaje ruch obiektów przenoszonych dźwigiem. Christophe i Misza odkładają na bok uczucia i motywacje, wyjąwszy impulsy seksualne, pokazywane bez większych zahamowań. Ciekawe, czy ci wrażliwcy narzekający na wulgarność scen seksu nigdy nie zaglądają na strony porno. Jeśli tak, to gratuluję, choć nie wiem czego. Może jest prawdą, że nasze inferno interny ledwo przykrywa skóra, a dzikie, bezmyślne atawizmy wyzierają spod naszych koszul i krawatów w sprzyjających okolicznościach. Niewiele do tego trzeba, akrobacie Miszy złamana noga, a Christophowi - Misza. W innym świecie, w innym filmie pokochaliby się i obchodzili wspólnie święta i rocznice. Ale to nie ten świat, tu nie przewidziano happy endu. To film o upadku człowieka, który - przypomnijmy - rozpoczął się w czasach jaskiniowych i trwa w najlepsze.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz