Nie wiem po co ten tytuł

              

niedziela, 4 czerwca 2017

Obóz Jezusa czyli Jesus Camp

Mówili mi obejrzyj, obejrzyj, no to obejrzałem. Tytuł odnosi się do indoktrynacyjnego obozu dla dzieci w wieku około dziesięciu lat, na którym wpaja się im miłość do Jezusa. Metaforycznie chodzi o szersze zjawisko, bo „obóz Jezusa” to inne określenie na fundamentalistów w SZA. Szczerze mówiąc film się zestarzał, fundamentaliści przenieśli się do jutuba i stąd bardzo dobrze wiem o ich istnieniu. Metody utrwalania wiary u najmłodszych są całkiem przewidywalne. Jezus cię kocha, więc ty kochaj go w zamian, jeśli chcesz trafić do Nieba - to wszystko podawane w wielkich emocjach, jakby chodziło o najważniejszą sprawę w życiu (co jest dla wierzących subiektywnie oczywiste). Katolicyzm w Polsce w tym aspekcie wydaje się niemrawy, ale w odróżnieniu od SZA, ma wsparcie państwa w postaci lekcji religii w szkołach. Film skupia się na zielonoświątkowcach, co jest pójściem na łatwiznę ze strony autorów, bo spośród wszelkich odłamów chrześcijaństwa ten akurat jest szczególnie fanatyczny (wiem to od Lee Lemon). To właśnie oni są znani z orgiastycznych pląsów pod ołtarzem i mówienia językami. W ramach szkolenia na obozie przyniesiono dzieciom do adoracji kartonową postać George'a Busha, ówczesnego prezydenta, który oczywiście odnalazł Jezusa w swoim sercu. Trochę mnie to dziwi, bo Bush na pewno zielonoświątkowcem nie był, najwidoczniej protestanci trzymają sztamę (bo jak wiemy, wielu z nich nie uważa katolików za chrześcijan). W filmie zobaczymy również Teda Haggarda, ówczesnego szefa jednego z wielkich mega-kościołów, który parę lat później musiał zrezygnować, kiedy wyszło na jaw, że wciągał kokainowe kreski z pośladków kochanka (lub coś w tym stylu). Od czasu do czasu pojawia się umiarkowany chrześcijanin (zapewne ktoś znany) prowadzący audycję radiową, który nie może nadziwić się fali fundamentalizmu w SZA. Do mnie trafia tłumaczenie, że jest to efekt „walki o widza”, który przynosi ze sobą pieniądze. Podobnego zjawiska nie mamy w Europie, gdzie instytucje religijne są w dużym stopniu na garnuszku państwa (nie przepraszam za to uproszczenie).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger