sobota, 13 lipca 2013
Plastikowa krowa, Mahatma, porażka demokracji i antysemityzm polski
Sejm nie przyjął rządowego projektu ustawy dopuszczającej ubój rytualny. To raczej dobrze, choć mogę sobie wyobrazić takie formy uboju rytualnego, w których miłość do zwierzątek hodowlanych wyraża się dużo pełniej niż w miłosiernym jakoby ogłuszaniu przed zaszlachtowaniem. Wyobraźmy sobie, że jemy zwierzątka nakłonione do samobójstwa siłą naszej łagodnej argumentacji - przy okazji, czym żywił się Doktor Dolittle? Przypomina mi się też wywód Harrisa, że jeśli przyjmujemy, że zwierzęta cierpią dla nas, bo jesteśmy wyżej rozwinięci, to zrozumiałe będzie, że jakaś wyżej rozwinięta rasa ufoków pragnących zjadać steki z ludzi spotka się z naszej strony z pełnym zrozumieniem. To dla dobra kosmosu! Figle tu sobie stroję, a sprawa jest poważna. Doceniam to, że klub parlamentarny PiS-u razem z klubem Palikota głosował przeciwko przyjęciu ustawy. Interesowała mnie argumentacja PiS-u w tej sprawie, bo jakkolwiek mogę snuć domysły, że w grę wchodziły motywy religijne (obrona uboju rytualnego to ukłon w stronę innych wyznań niż chrześcijaństwo), to prezentowane racje przeciw ustawie były jak najbardziej do przyjęcia. Mahatma Gandhi nie jest z mojej bajki, ale niech będzie, że jego opinia się liczy, przynajmniej dla jednego z przedstawicieli PiS-u. Serca prezesa nie zmiękczyła nawet plastikowa krowa, którą przywieźli mu „rolnicy”, aby przejrzał na oczy. Cudzysłów stawiam dlatego, że nie wierzę, że chodzi o znaczącą część ludności żyjącej z hodowli i uprawy. Wokół tej sprawy próbuje się nam wciskać wiele ciemnot, na przykład to, że wykrwawianie krówek jest dla nich mniej bolesne niż ich ogłuszanie. W to nawet bym uwierzył, ale zdaje się, że nie do tego ogranicza się torturowanie w imię zasad halal lub koszeru. A przeciwnicy uboju rytualnego też plotą żałosne bzdury, jak choćby zoopsycholog Dorota Wiland u Janiszewskiego w Tok FM. Charakterystyczne, że w audycji nie dano głosu zwolennikom ustawy. Wprawdzie nie wierzę, że dyskusja zyskałaby merytorycznie, ale trudniej byłoby zarzucać faworyzowanie jednej strony sporu. Pani Wiland uważa, że wprowadzanie dyscypliny klubowej w głosowaniach w sejmie lub sztuczki polegające na udawaniu nieobecności poprzez wyciąganie kart z czytników w ławach sejmowych to porażka demokracji (źródło, początek trzeciej minuty). Oj, oj, to właśnie kluby głosujące za odrzuceniem ustawy wprowadziły dyscyplinę. Poza tym - żadna porażka, normalne parlamentarne zagrania. Porażką demokracji było raczej to, że Olejniczak swego czasu zezwolił na ubój rytualny wydając zarządzenie jawnie sprzeczne z obowiązującą ustawą i przez całe lata nie dało się tego zmienić. Kwiatek znalazł komentarz rabina z SZA, który wiąże odrzucenie ustawy z polskim antysemityzmem. To ja sobie powiążę tę wypowiedź z rabinackim idiotyzmem, którego przejawem jest między innymi nazywanie antysemitami osób dopuszczających krytykę obecnych władz Izraela. W tym żałosnym sensie jestem jak najbardziej antysemitą. I nawet mi nie wstyd.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz