Do swoich życiowych osiągnięć zaliczam zakupy w hipermarkecie, zrobione sprawnie, bez rozpaczliwego krążenia w poszukiwaniu konfitur wiśniowych (które według tajemnego klucza są ułożone obok kaszy gryczanej w dziale "kuchnie świata") i bez przykrego olśnienia tuż po odstaniu w kolejce do kasy, że zapomniałem o Oral B Crossaction Power Whitening! Nieco naciągając, iluzja, o której opowiada film, polega na przekonaniu widza, że można szczegółowo zaplanować wyrafinowaną akcję i nic nie stanie na przeszkodzie, nie wystąpią żadne komplikacje, a jeśli już - to się je gładko obejdzie. A ja mam kłopot ze zwykłymi zakupami. Tajemniczy Szary Kapturek zatrudnia czwórkę hochsztaplerów-iluzjonistów, którzy z jego inspiracji pokazują światu niezwykłe przedstawienia. Pierwsze z nich polega na obrabowaniu paryskiego banku w czasie występu w Las Vegas. Niemożliwe, a jednak się udaje. Policja naturalnie bierze w obroty wspaniałą czwórkę, ale trudno sobie wyobrazić sprawę sądową o czary, bo takie jest jedyne wytłumaczenie. Policjant Rhodes zwraca się o pomoc do demistyfikatora Bradleya, w tej roli Freeman, niezawodny jak zwykle. Co było dalej, opowie redaktor Janicka. W świecie, gdzie osadzona jest akcja Iluzji, hipnoza jest niezwykle łatwa, w zasadzie na rozkaz, dlatego możliwe były pewne zwroty akcji. Czyli oglądając film o super cwaniakach musimy poudawać naiwnych. Ale opłaca się, bo film ma wiele zalet: świetne dialogi, dowcipny scenariusz, w którym wszystkie wątki spinają się precyzyjnie, jak kłódka na paryskim moście w końcowej scenie, a co najważniejsze - element zaskoczenia, bo przez dłuższy czas naprawdę trudno odgadnąć ku czemu zmierza ta opowieść. Zapiszę dialog z jednej ze scen, w której czterej magicy spotykają się po raz pierwszy pod tajemniczymi drzwiami trzymając w ręce karty-zaproszenia, na każdej inna symboliczna figura. Panna Reeves, która znała wcześniej Atlasa nawet w sensie biblijnym, w reakcji na jego kartę z „Miłością” zakaszlała: „trzy minuty”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz