Nie wiem po co ten tytuł

              

niedziela, 18 marca 2012

Idy marcowe czyli The Ides of March

To taki ponury film, że postanowiłem na zamieszczonym tutaj obrazku pokazać, że Gosling bywa półgoły i wesoły, w przeciwieństwie do Idów marcowych. Obejrzeliśmy to z Kwiatkiem i zobaczyliśmy, że to było dobre. Ale w jednym momencie zwątpiliśmy, bo szykował się kolejny schemacik w rodzaju tuszowania afery seksualnej mocnego kandydata na prezydenta SZA. Na szczęście okazało się, że nie o to twórcom chodziło, a raczej o to, jak idealizm polityczny przeradza się w cynizm. Nieodparcie nasuwa mi się wrażenie podobieństwa tej historii do przemiany Anakina Skywalkera w Dartha Vadera. Przy zastrzeżeniu, żeby tej analogii zanadto nie rozciągać, bo wtedy trzeba by się zgodzić, że w przebraniu malutkiego Yody zamaskował się senator Palpatine. A kandydat na prezydenta grany przez Clooneya nie okazuje się do tego stopnia demoniczny. Obciąża go, poza brakiem seksualnej powściągliwości wobec stażystek, zaledwie rezygnacja z początkowo deklarowanych wysokich standardów. Wniosek: lepiej od razu deklarować niskie. Wówczas końcowe słowa filmu nie zabrzmią jak gorzki wyrzut czy ironia:
Bo to jest najważniejsze, uczciwość. To, kim jesteśmy. Ważne jest to, jak postrzega nas świat. Ważna jest godność, ważna jest uczciwość. Od tego zależy nasza przyszłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger