piątek, 14 kwietnia 2023
Infini
Mamy do czynienia ze średniobudżetową produkcją sajens-fikszyn z elementami thrillera. Główny bohater to Whit Carmichael, który dla zarobku zaciągnął się do formacji militarnej, biorącej udział w eksploracji kosmosu za pomocą cudownej technologii pozwalającej przenieść człowieka momentalnie z Ziemi do miejsc odległych o setki lat świetlnych. Co więcej, kiedy na Ziemi mija pół minuty, nasi bohaterowie przeżyli w odległej miejscówce paręnaście godzin. To w sumie nie takie ważne, bo istotniejsze jest to, że w owej odległej kopalni doszło do jakiejś tragedii. Wysłany tam Whit jakimś cudem przeżył, a na jego ratunek oddelegowano kolejny oddział. Zagrożenie, z jakim się zetkną wysłani, to coś w rodzaju znanych nam typowych alienów, ale jest to analogia mocno przybliżona. Będzie trochę zbyt wiele mordobicia, choć należy przyznać, że aktor Ford grający Chestera w tych scenach nieco nas ubawił. Z kolei aktor MacPherson w roli głównej wywołał u nas efekt kotka ze Shreka: wyrządzenie krzywdy komuś z taką ładną buzią i smutnymi oczami po prostu byłoby świństwem. Plusem filmu jest moment, w którym trudno jest się domyślić, co będzie dalej. Minusem: to, co było dalej, a co opiszę przez analogię. W filmie Marsjanie atakują! prezydent SZA wygłasza przejmującą mowę do Marsjanina, który wszedł do bunkra, ostatniego schronienia przywódcy SZA. Po co tyle złości, tyle agresji, czy nie możemy po prostu współpracować w zgodzie i poszanowaniu wzajemnym? Burton w Marsjanach zrobił sobie z tego kpinę, za to w Infini mamy to na poważnie. Mały problem polega na tym, że bardzo poważnie uważamy, że z pewnych rzeczy nie wypada nie kpić.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz