czwartek, 6 kwietnia 2023
Avatar: istota wody czyli Avatar: The Way of Water
Legenda głosi, że Cameron zwlekał z sequelem tak długo, bo czekał, aż odtwórca roli Jake'a wytrzeźwieje. Biedny Worthington nie wytrzymał presji sławy i popadł w istotę wódy. Akcja drugiego Avatara startuje dobrych parę lat po finale poprzedniego, kiedy ludzie zostali wygnani z Pandory, choć pozwolono zostać paru niedobitkom. Jake ma już dwójkę całkiem dojrzałych dzieci, a poza tym przygarnął córkę Grace (grała ją Weaver), która umierając w pierwszym filmie musiała być trochę w ciąży. Najwidoczniej u Na'vi pogrobowcy lub pogrobowczynie mogą przychodzić na świat nawet po matkach, choć wolałbym się skonsultować w tej sprawie z jakimś wiarygodnym na'viologiem. Tymczasem na Pandorze lądują mściciele, którzy wcieleni w awatary planują zemścić się na Jake'u. Wobec przewagi technologicznej Jake z rodziną ucieka do ludów morza, którzy również są Na'vi, ale dobrze przystosowanymi do kontaktów z wodą - są nieco bardziej płetwiaści i skrzelaści. A tymczasem okazuje się, że wśród rozumnych ras Pandory są też tulkuny, czyli tamtejsze wieloryby. Będąc racjonalnym dzieckiem podszyty jęknąłem w duchu, bo niezwykle mało prawdopodobne jest, by tego rodzaju stworzenia osiągnęły ten poziom rozwoju, by nie tylko się komunikować, ale i tworzyć poezję. Część przygód rodziny Jake'a wśród morskich współbratymców ma posmak wygłupów gimbazy (niestety zamordowanej ustawą). Napastnicy oczywiście wytropią Jake'a i dojdzie do konfrontacji, której wynik jest przesądzony. Jednym z bohaterów jest ludzki chłopiec zwany Pająkiem, wspaniale zasymilowany z Na'vi, któremu pod koniec buzia się śmieje razem ze wszystkimi. W sequelu zapewne przekonamy się, jak na Jake'u odbije się numer, który pod koniec filmu wyciął Pająk, a do którego Jake'owi się nie przyznał. Jest tylko ten mały problem, że nie mam stuprocentowego przekonania, że będzie chciało mi się ten sequel obejrzeć. Po tym seansie nasiąknąłem wartościami rodzinnymi bardziej, niż byłem w stanie. Płakałem nimi, wypacałem je i wydalałem jeszcze przez tydzień. Widzów przesiąkniętych ideologią prorodzinną zapewne ucieszy scena, w której zły człowiek zostaje przecięty na pół stalową liną, a jego szczątki szerokim łukiem wpadają do wody.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz