wtorek, 8 marca 2022
Hiszpański romans czyli Rifkin's Festival
Ciekawe, czy niskie oceny filmów Allena są związane z seksaferą z jego udziałem. Ktoś odgrzał stary kotlet i uznał, że jeszcze raz trzeba doznać spazmów z powodu okoliczności rozstania Woody'ego z Mią Farrow. Nie jestem wielbicielem jego ostatnich produkcji, ale ta akurat jest nieco przyjemniejsza. Może są takie kobiety jak Sue, które gotowe są wyjść za mąż za dziadunia Morta ze względu na jego błyskotliwy umysł. Nie chodziło na pewno o majątek, bo tego Mortowi udało się uniknąć. Oboje związani są z filmami, on jest (chyba) byłym wykładowcą filmoznawstwa, a ona - amerykańską agentką dystrybutora filmów zagranicznych, której przypadła rola promotorki francuskiego reżysera Philippe'a, młodego i utalentowanego, choć nie według Morta, dla którego wielkie kino skończyło się na Fellinim, Lelouchu, Bergmanie itp. Parodia ich filmów powraca w postaci czarno-białych majaków nawiedzających Morta, co nawet może być zabawne, jeśli zna się oryginały. W epizodzie odwiedzi Morta nieśmiertelna śmierć z Bergmana w autentycznie zabawnej scence z szachami (oczywiście). Idąc w ślady flirtujacej z Philippem żony, Mort sam próbuje szczęścia na boku. Mniejsza o to, jak mu to wyjdzie, najciekawsza myśl to ta o życiowym zagubieniu. Kiedyś naiwnie sądziłem, że na pewnym etapie życia będę znał odpowiedź, co dalej. Nie poznałem, a patrząc na Morta przestaję się łudzić, że poznam, zanim pozostanie mi tylko jedna wiadoma opcja. W jednej z książek była mowa o gościu, który swoje życiowe decyzje uzależniał od rzutu kostką do gry. Czy później skarżył się psychoanalitykowi, że kostka do gry zmarnowała mu życie? A gdyby była z kości słoniowej, a nie drewniana, to wszystko mogłoby pójść inaczej...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz