czwartek, 9 grudnia 2021
Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun czyli The French Dispatch of the Liberty, Kansas Evening Sun
Zdumiewający jest ten film. Wyszedłem z kina myśląc, że istniał organ prasowy o nazwie The French Dispatch, lecz po krótkim śledztwie internetowym przekonałem się, że zostałem zrobiony w organ. Anderson (twórca) złożył piękny hołd nieistniejącemu czasopismu, choć wiadomo, że miał na myśli inne, prawdziwe, ale nie ma to dla mnie większego znaczenia. Po śledztwie nie muszę się zastanawiać nad tymi trzema bardzo dziwnymi historyjkami, w szczególności nad tym, do jakiegoś stopnia można je uznać za autentyczne. Wychodzi na to, że do takiego jak w przypadku tych rowerów, które rozdawali w Erewaniu. No dobrze, ale wartości filmów nie mierzy się pokryciem w faktach. Może te trzy opowieści nas zadziwiły, zaskoczyły lub rozbawiły? Pierwsza opowiada o genialnym malarzu, którego talent objawił się w późnym wieku w więzieniu, i o marszandzie, który go rozsławił w świecie. Druga to romans starszej reporterki z młodym przywódcą francuskiej rewolty studenckiej z 68 roku. W trzeciej poznamy słynnego szefa policyjnej kuchni, który okaże się kluczową postacią w rozwiązaniu sprawy porwania syna komendanta. Wszystko zrobione błyskotliwie, z humorem, z udziałem znanych twarzy i z pomysłowymi dekoracjami, których ruch uchwycony kamerą mówi nam: to nie jest prawdziwy świat, jak nieprawdziwa jest fajka Magritte'a. W jednej konkurencji ten film na pewno nie bierze udziału, a ta konkurencja to emocjonalne angażowanie widza, które w tym dziele jest na poziomie Futuramy czy opowieści o Asterixie i Obelixie. Jeśli ktoś przejął się losami bohaterów tamtych produkcji, to ma szansę na wzruszenia i na tym filmie. Nie mam na myśli wzruszenia ramion.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz