środa, 29 grudnia 2021
Dashing in December
Podobno film był projektem Andie MacDowell, która zapewne ma swoje powody, by kręcić miłe dla gejów filmy. Lub - tu czytać głosem księdza Skargi - forsować agendę homośrodowisk niszczących zdrową tkankę współczesnych społeczeństw. A to, że jednym z punktów programu bożonarodzeniowej wizyty Wyatta u mamy jest wspólne wyjście do kościoła, jest tylko mydleniem oczu. Tak naprawdę wątek homo jest podporzadkowany opowieści choinkowej, po wielu latach gej Wyatt przyjeżdża na święta z Nowego Jorku do rodzinnej farmy w Colorado, a głównym jego celem jest namówienie matki do sprzedaży farmy, czyli zagranie w stylu Scrooge'a z Opowieści wigilijnej, do której znajdziemy lekkie aluzje. Pomysł nie podoba się Heathowi, też gejowi, który pracuje na farmie od paru lat, ale on akurat niewiele ma do gadania. Między facetami dochodzi do spięć, choć później będzie nawet słodko, aż do czasu gdy Wyatt wygarnie wszystkim prawdę w oczy, ale później przejrzy na oczy i... wiadomo co. Hm, cofam, bo to brzmi, jakby nam pokazali jakieś wyuzdane sceny łóżkowe, tymczasem zobaczyliśmy coś znacznie gorszego (przynajmniej w pojęciu prawiczków nawołujących do „nieobnoszenia się”), czyli publiczny pocałunek. Prócz pocałunków źródłem największego zgorszenia może być scena, gdy Wyatt z torsem półboga spłoszył się na widok gołego Heatha w łazience, której nikt normalny przecież nie zamyka od środka. Klimaty są mocno w stylu country, bo, jak widzimy, w Colorado popularne są zbiorowe tańce synchroniczne w stylu polki, ale nie w wodzie, dzięki czemu można mieć mile złudzenie, że oglądamy historię prawdziwą, a nie kolejną christmasową bajkę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz