Matt Dillahunty, gwiazda ateistycznego internetowego show Atheist Experience, niedawno w rozmowie z religijną panią wyraził swój podziw dla tak zwanych sex workers, czyli pracowników i pracownic sektora usług horyzontalnych. Intencja była oczywista: dobitnie stwierdzić, że odrzuca religijne przesądy potępiające prostytucję i - szerzej - cały biznes wokół seksu. SZA to kraj niezwykle popieprzony pod tym względem, w wielu stanach prostytucja jest nielegalna, choć jednocześnie jest to kraina kwitnącej pornografii, a czymże, jak nie dowodem uczestnictwa w prostytucji, są filmy porno? Albo taka Szwecja, która na jakiejś dziwnej zasadzie zdelegalizowała zakup usług seksualnych, choć ich sprzedaż jest dozwolona. Czemu to ma służyć? (Ok, wiem czemu, ale pytanie zasadnicze jest: po co zakazywać?) W Polsce jest niby sensowniej, nie można czerpać zysków z prostytucji osób trzecich. Piszę „niby”, bo przecież jest to zapis martwy jak Janek Wiśniewski, skoro zakładasz agencję towarzyską i spokojnie trzepiesz kasę, a jak sfilmujesz jakiegoś marszałka ruchającego nieletnią, to możesz liczyć na bonusy. Cały ten wstęp jest po to, żeby odsunąć na bok mało ważną kwestię oceny moralnej Agassiego jako aktora porno. Lub męskiej dziwki, co często idzie w parze z sukcesem w branży porno. Znajduje się wtedy wielu dzianych klientów, którzy zainwestują sporo w kontakt bliższy niż poprzez ekran komputera. Po tytule sądziłem błędnie, że może to być opowieść jakiegoś fana Agassiego, a tymczasem jest to historia samego aktora, bardziej ekshibicjonistyczna niż jego filmy dla dorosłych. Agassi to rzecz jasna pseudonim, prawdziwego nazwiska aktor nie ukrywa, ale mało mu się ono wydawało gwiazdorskie. I właśnie ta postać porno gwiazdy miała go ocalić. Pytanie od czego? Od zwykłego życia w Tel Awiwie? Drogi Jonathanie, tysiące ludzi sobie z tym radzą, a ty byś nie mógł? W filmie Agassi odsłania się mocno, poznajemy jego rodzinę, z której najgłębsze relacje łączą go z matką, wspierająca syna w karierze aktora porno. Może nie do tego stopnia, żeby oglądać jego filmy, choć te nieseksualne fragmenty - owszem. Poza tym poznajemy umiarkowanie mroczną rodzinną przeszłość i niezbyt wesołą chwilę późniejszą, gdy Agassi wypadł już z branży. Kiedy na to patrzymy, zaczynamy wątpić, że Agassi uratował kogokolwiek. To jemu potrzeba pomocy, bardziej niż kiedykolwiek. Z filmu tego się nie dowiemy, ale według Instagrama Agassi trzyma się nieźle. Skądinąd wiemy, że pracuje w hipermarkecie, a po projekcjach filmu zainteresowali się nim reżyserzy teatralni. Zdziwiłbym się, gdyby ten przydługi film spodobał się komukolwiek niezainteresowanemu tematem porno dla gejów. To samo myślałem onegdaj o filmie Dream Boat, więc jasno widać, że się nie znam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz