Nie wiem po co ten tytuł

              

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Królestwo (Emmanuel Carrère)

Zgadzam się z Carrèrem, że święte teksty chrześcijaństwa są fascynujące, ale widzę inne niż on powody dla tej fascynacji. Są nadzwyczaj prozaiczne, a sprowadzają się do pytania, jak to możliwe, że teksty tak niejasne, wewnętrznie sprzeczne, miejscami barbarzyńskie i zwyczajnie głupie, choć - uczciwie przyznam - miejscami prawdziwie inspirujące i mądre, są do dzisiaj przez zbyt wielu ludzi uważane za podstawę cywilizacji, źródło ocen moralnych lub choćby prawdy o historii czasów, które opisują. Wiele wskazuje, że zasadnicze teksty Nowego Testamentu, czyli Ewangelie i Dzieje Apostolskie, są fikcją literacką, albo inaczej rzecz ujmując - przejawem typowej literatury z czasów, w których powstawały. Taką tezę lansuje Richard Carrier. Wiele listów apostolskich uważane jest powszechnie za fałszywki, dotyczy to paru listów św. Pawła, a tym bardziej listów św. Piotra, który był niepiśmiennym kmiotkiem, więc nie mógł posługiwać się wyrafinowaną greką „swoich” listów. Badania pokazują, że nie było to tłumaczenie z hebrajskiego sporządzone przez kumatego sekretarza. Autor Królestwa przyjmuje całkowicie odmienne stanowisko, bo po prostu zakłada, że opisana historia wydarzyła się naprawdę. A pamiętajmy, że pisze to otwarty ateista, ale jakże różny od Carriera. Jakie ma za tym argumenty? Słabe moim zdaniem. Ewangelie przytaczają przypadek upadku przez dach do pomieszczenia, w którym przebywał Jezus, bo tłum był tak wielki, że innej drogi nie było. Kto by coś takiego wymyślił? - pyta Carrère. Chyba nie docenia ludzkiej pomysłowości. Opowieść o upadku z dachu mogła krążyć jako tradycja oralna i wcale nie musiała dotyczyć Jezusa, ale autorzy Ewangelii mogli w dobrej wierze przyjąć, że to o Jezusa chodziło - i tak trafiła do świętego tekstu. Pomijając standardowe dupochrony, że nawet treść metki przy chińskim podkoszulku jest swoistą kreacją literacką, że nie należy identyfikować autora z postacią kreowaną na autora, Królestwo jest książką niezwykłą, którą można zestawić z Wyznaniami św. Augustyna. Porównywalna pasja, podobna żarliwość. W swoim życiorysie ma Carrère epizod prawdziwej religijności w wieku dojrzałym, psychiczna reakcja na życiowe niepowodzenia. Nie do końca jest jasne, w jaki sposób jego wiara wyparowała po kilku latach - jeśli jest za tym jakaś ciekawa historia, to nie ma jej w Królestwie. Jako wierzący autor bardzo serio podszedł do Nowego Testamentu, czytał go skrupulatnie i zapisywał własne komentarze w dziesiątkach brulionów. Entuzjazm autora udziela się czytelnikowi, który wchodzi w dalece głębsze niż by nawet chciał rozważania dotyczące Nowego Testamentu z naciskiem na Dzieje Apostolskie. Momentami bywa zabawnie, kiedy autor do rozważań o świętych tekstach wplata motyw z internetowej pornografii, do oglądania której przyznaje się z rozbrajającą szczerością. Królestwo jest hołdem złożonym religii przez pisarza ateistę. Warto jednak na drugą nóżkę poczytać o tym, że istnieje alternatywa. Jak przypomina nam Carrier, mało kto pamięta, że św. Paweł zmartwychwstał podobnie jak Jezus, a co więcej - skuteczniej niż Jezus szerzył wiarę chrześcijańską. To jakby poważnie obniża rangę zmartwychwstania samego Jezusa. Z Królestwa warto zapamiętać jeszcze te dwie rzeczy. Według autora przed chrześcijaństwem religia była kojarzona z zestawem beznamiętnie powtarzanych rytuałów, a wszelka religijna żarliwość była uważana za specjalność dzikusów ze wschodu. Wpisana w chrześcijaństwo pasja była jednym z filarów jego sukcesu. Druga kwestia dotyczy napięcia między pierwszymi wyznawcami Jezusa: św. Piotr i św. Jakub mieli lansować tezę, że należy przestrzegać prawa żydowskiego z Pięcioksiągu, a św. Paweł był w tym temacie dużo bardziej liberalny. Zwyciężyła ta ostatnia opcja - kolejny powód sukcesu. Na koniec miłe zaskoczenie: Carrère często wspomina amerykańskiego pisarza Philipa K. Dicka - prztyczek w nos dla subtelnych filologicznych panien, które krzywią się na myśl o fantastyce naukowej.

[1472]
„Każdego dzieła, które twa ręka napotka, podejmij się...” (Koh 9,10) (można to dziś odczytać, co dopiero teraz zauważyłem, jako zachętę do masturbacji

[4396]
Skoro on istniał, skoro się urodził, skoro zmarł, czemu zaprzeczają tylko nieliczni debilni ateiści (...) Zgodzę się, że twierdzić z całą pewnością, że Jezus nie istniał, jest równie debilne, co twierdzić, że istniał z całą pewnością. Stanowisko ateistów jest dużo bardziej zniuansowane niż autor tutaj sugeruje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger