Francuski film telewizyjny, nie pierwszy zresztą. Dla szesnastoletniego Nathana zaczyna się ciężki okres. Nie wiadomo, kto wrzucił do sieci zdjęcie z imprezy, na którym widać go w czasie pocałunku z niezidentyfikowanym kolegą. To była zgrywa, tłumaczy ojcu, ale wskutek pomysłowego zabiegu scenariuszowego szybko wraz z ojcem dowiadujemy się, że jednak nie. Ojciec nie znosi tego dobrze, ale to nic w porównaniu ze szkołą, gdzie rozkwita homofobia w różnych jej odcieniach. Od tej jawnej, ze strony kolegów równolatków, do tej bardziej subtelnej - może równie groźnej - kiedy dyrektor szkoły powstrzymuje się od bardzo potrzebnej i wskazanej interwencji, bo to mogłoby się nie spodobać paru rodzicom. No dobrze, ale co z drugim chłopcem? Na razie mu się upiekło, bo nikt nie potrafi go rozpoznać na zdjęciu, a widząc atmosferę wokół Nathana nie ma ochoty się ujawniać, czemu dziwić się nie sposób. Zresztą, aby się nie zdekonspirować, dość mocno się przykłada do homofobicznej nagonki, co żywo przypomina tych teleewangelistów z SZA, którzy jeden po drugim przyłapywani są na seksie z męskimi dziwkami lub homo-podrywie w publicznych kiblach. Do homoseksualnych młodzieńców można skierować ostrzeżenie: zabezpieczcie swoje laptopy jakimś bardziej wymyślnym hasłem, bo w przeciwnym razie mamusia wpada w szok i mówi o wszystkim tatusiowi. Na przykładzie tego drugiego tatusia widzimy, jak ciężko być homofobem. Taki się urodził, więc co można na to poradzić... Homofobia pokazana w tym filmie wydaje się mocno przesadzona, pozostaje pytanie, czy ten obrazek przedstawia patologię, czy normę. Jak kiedyś się dowiem, to napiszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz