Baczność! W tym filmie gra Matthew Perry, więc lepiej sobie podarować, jeśli nie przepadacie. Jest spora szansa, że po tym filmie wszyscy jeszcze mniej będziemy lubić Matthew, bo grany przez niego bohater cierpi na depersonalizację, jest marudny, ponury i złośliwy. Depersonalizacja jest schorzeniem rzadkim i psychicznym, nawet nie bardzo rozumiem na czym polega, podobno na tym, że człowiek patrzy na siebie jak na postać w filmie, a w praktyce przypomina to zwyczajną depresję. Jeśli chcieli nas zadziwić medycznym fenomenem, to klapa. Co dziwne, kobiety lgną do Matthew, widocznie lubią takich nieszczęśników, choć nie trzeba być geniuszem, żeby widzieć, że pożycie łatwe nie będzie, bo w zasadzie już na starcie jest jego rozkład. Zasadnicze pytanie jest oczywiście takie, czy zwycięży miłość, a żadna z możliwych odpowiedzi
- tak, zwycięży,
- nie, nie zwycięży,
- nie wiadomo, czy zwycięży,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz