niedziela, 30 września 2012
Dredd 3D czyli Dredd
Rzeczywiście, w słowie "Dredd" są trzy "d", ale po co o tym informować w tytule? Obejrzeliśmy z Kwiatkiem bardzo ponury film, którego akcja osadzona jest w Megapolis, mieście przyszłości, poza którym są tylko radioaktywne pustynie. Gdzie zatem hodują sałatę dla króliczków? Nie pokazali ich na filmie, ale to tylko dlatego, że kamera biegała za Dreddem, którego podła Ma-Ma zatrzasnęła w gigantycznym bloku mieszkaniowym, aby zlikwidować stróża prawa i sprawiedliwości. Dreddowi towarzyszy paranaturalna rekrutka, która umie sondować mózgi i znajdować w nich interesujące informacje. Na przykład w główce informatyka blokowego znalazła kod dostępu do pancernych apartamentów Ma-My: 49436. Zrobili ten film bardzo ładnie, ale z bardzo kiepskiego materiału. Biedny Karl Urban, odtwórca Dredda, cały swój kunszt aktorski musiał pokazać za pomocą dolnej żuchwy, bo tyle wystawało spod maski przez cały czas. Jego wszystkie wypowiedzi pasowałyby do robocopa, pseudo-militarny żargon nie dopuszczający do głosu żadnych uczuć. Taki Deckard z Łowcy androidów, filmu równie ponurego, miewał jakieś ludzkie uczucia. Podobno film się nie sprzedał, więc nie ma co liczyć na sequel, a szkoda, bo wówczas może wprowadziliby wątek miłosny. Próbuję sobie wyobrazić jak się sędzia z sędzią całują w tych hełmach. Ciągle próbuję.
Wieczór panieński czyli Bachelorette
Myślałem, że prędzej bruk będę lizać, niż zobaczę Kirsten w komedii. Byłem w mylnym błędzie, podobnie jak Reagan grana przez Dunst, która też zarzekła się, że prędzej poliże bruk, niż dopuści do tego, aby jej przyjaciółka poszła do ślubu w wymarzonej sukni Reagan. Film to opowieść o trzech druhnach, które tworzyły w czasach szkolnych zgraną paczkę razem z panną młodą. Trzy panny wyrosły na na trzy cywilne panny (w sensie stanu cywilnego znaczy), które są seksualnie sfrustrowanymi bulimiczkami na haju, nieco rzecz upraszczając. W tym odmiennym stanie świadomości muszą stawić czoła wyzwaniu polegającym na załatwieniu sukni dla panny młodej w nocy przed ślubem. Ale przy tym nie rezygnując z wykorzystania nadarzających się okazji do seksu i narkotyków. Na pewno nie jest to wybitna komedia, ale był w tym filmie swoisty odlot, który mi się spodobał. Clyde wchodzi na scenę w czasie wesela i opowiada, jak ubiegłej nocy wkładał członka do pochwy Geny, po czym wyjmował i znowu wkładał. Chcę robić to z tobą do końca życia - mówi na koniec. Jakie to romantyczne. Chyba będzie kolejne wesele.
Dobczyceśmy widzieli, a w nich przęślik
Bardzo ładny ten dobczycki przęślik, zagości w moim sercu tuż obok Kwiatka i porcelanowej kapusty z Lille. Przęślik eksponowany jest w dobczyckim zamku tuż nad zalewem. Takie przeżycie skłania do spojrzenia z lotu kota na swoje życie. Muszę nauczyć się jeść pałeczkami - oświadczył później Kwiatek spożywając pyszny obiad w chińskiej knajpce. Na opakowaniu narysowano nawet instrukcję użycia pałeczek. Kiedy odpowiednio umieścisz pałeczki w dłoni, you can pick up anything. Na przykład, pick up a girl? - podsunąłem.
Na ostatnim obrazku widzimy jesień w natarciu. A ten kot rzucał się jak szalony, nieprawdaż. Tak jak ten gołąb u Magritte'a. Albo rowerzysta w Tribunju, dzięki któremu powstało jedno z najbardziej intrygujących zdjęć Kwiatka w moim wykonaniu.
Na ostatnim obrazku widzimy jesień w natarciu. A ten kot rzucał się jak szalony, nieprawdaż. Tak jak ten gołąb u Magritte'a. Albo rowerzysta w Tribunju, dzięki któremu powstało jedno z najbardziej intrygujących zdjęć Kwiatka w moim wykonaniu.
sobota, 29 września 2012
Cytaty warte ocalenia
Morality is simply the attitude we adopt towards people whom we personally dislike. (Oscar Wilde)
I got in a fight one time with a really big guy, and he said, "I'm going to mop the floor with your face." I said, "You'll be sorry." He said, "Oh, yeah? Why?" I said, "Well, you won't be able to get into the corners very well." (Emo Philips)
I got in a fight one time with a really big guy, and he said, "I'm going to mop the floor with your face." I said, "You'll be sorry." He said, "Oh, yeah? Why?" I said, "Well, you won't be able to get into the corners very well." (Emo Philips)
Znieważam Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej
Mam mocne przekonanie, że Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej pałęta się gdzieś poniżej. Ale pewności nie mam.
Magic Mike
A taki miał być przyjemny nastrój. Miało być goło i wesoło, a było nago i z powagą. Bo ci striptizerzy to prawdziwie radosne stworki, ale tylko na scenie, a poza nią liczą pieniądze, ćwiczą nowe układy i zatrudniają się przy dystrybucji ecstasy. I robią to z bardzo poważnymi buziami. Przesadzam tu lekko, ale w bardzo słusznej sprawie - aby oszczędzić zawodu potencjalnym widzom napalonym na komedię o gołych facetach. Tu sprecyzuję, że nie ma full frontal. Tytułowy Mike ma ambicje i plany, które wykraczają poza fikanie na scenie, a poza tym chyba nie bardzo mu się podoba, że niektórym nie podoba się jego źródło zarobków. Do emerytury dociągnąć się nie da, trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść i może lepiej zrobić to zanim będzie trzeba zejść półnago i z lumbago.
czwartek, 27 września 2012
Gottfried Wilhelm Leibniz mówi
Muzyka to przyjemność, jakiej dusza ludzka doświadcza przez liczenie, nie zdając sobie sprawy, że ma do czynienia z liczeniem.
środa, 26 września 2012
Ścięte głowy (Reginald Hill)
Dalziel & Pascoe wg BBC |
wtorek, 25 września 2012
niedziela, 23 września 2012
Seks oralny, seks moralny
Mohammad Nosrati (aktywny) & Sheys Rezaei (pasywny) |
- Pozycja moralna? Zawsze myślałem, że moralnie to jest po bożemu: na wznak, z zamkniętymi oczami i przy zgaszonym świetle - powiedział koledze inspektor Dalziel.
[Źródło: Ścięte głowy, Reginald Hill.]
Od siebie dodam: dobrze, że nie z rączkami na kołderce. Nas z Kwiatkiem zawsze bawi to, że w scenach seksu na filmach amerykańskich kobitki mają na sobie biustonosz. Widziały pewnie Julię Roberts pod prysznicem w staniku i zobaczyły, że to jest piękne. Z powyższego wynika, że seks oralny jest niemoralny. Co na to Knotz? Może jeszcze się dowiem, że seks analny jest niebanalny?
sobota, 22 września 2012
The Boy With The Sun In His Eye
John ma przyjaciela Kevina, który ma przyjaciółkę-pracodawczynię Solange, którą John spotkał dopiero na pogrzebie Kevina po jego samobójczej śmierci, ucieczce przed nieuleczalna chorobą. John przejmuje posadę po Kevinie, porzuca nudne życie w Bostonie i inspirującą pracę w biurze, po czym przenosi się do Europy, gdzie mieszka w hotelach i towarzyszy Solange, która jest aktorką, piosenkarką i modelką - wszystkiego po trochu. Życie jak w Madrycie na szczycie, można by rzec. W duchu Dezyderaty John nie podchodzi cynicznie do miłości, więc zakochuje się w Alainie w Paryżu i Giacomo w Mediolanie. W Berlinie jakoś się w nikim nie zakochał, bo grany przez Schlutta materiał na miłość okazał się zbyt marny. Przerywać pocałunek, aby się zaciągnąć papierosem? A potem co? Przerwie stosunek, żeby grillować wurst? I wszystko byłoby cacy, gdyby nagle nie okazało się, że John jest nieświadomym narzędziem w ręku Solange, która okazuje się troszkę kimś innym niż wskazują pozory. Czego nieświadom jest John, kim jest Solange - już wyjaśniam. Nie, jednak nie wyjaśnię, bo by mi redaktor Janicka dała patelnią po łbie. To jej działka. Po filmie widać niski budżet, choć nie mam czego się szczególnie czepiać. Historyjka zaistniała wcześniej w postaci powieści, więc generalnie trzyma się kupy, choć fascynująca nie jest.
piątek, 21 września 2012
Wada ukryta (Pynchon)
Wiem, że to szalenie ważne, żeby zwracać uwagę na wydawnictwo, ale ja do tej pory podchodziłem do sprawy lekko. I tego się będę nadal trzymał, za to skorzystam z okazji, aby być miłym dla wydawnictwa Albatros, które najwyraźniej ma ambicje wydawania dobrej literatury z zagranicy. To niby nic wielkiego, ale po prostu cieszy mnie, że tłumaczenie trzyma poziom, a książka mimo tortur jej zadawanych nie zaczęła się rozpadać. Dotyczy to Wady ukrytej, ale też Powiem ci jak kochać. Do książki Pynchona zabrałem się z właściwym nastawieniem, czyli nie spodziewałem się niczego lekkiego, choć przypuszczałem, że momentami będzie zabawnie. I było, można sprawdzić tutaj. A na czym polega trudność w czytaniu Pynchona? Pierwsza to taka, że proza jest gęsta, nieuważne prześliźnięcie się nad zdaniem może prowadzić do utraty wątku, bo Pynchon właśnie robi retrospekcję lub jakiś inny skok czasoprzestrzenny. Druga polega na tym, że autor nie ogranicza się zbytnio wprowadzając do opowieści bardzo wiele postaci o intrygująco niebanalnych do zapamiętania imionach. Staranny czytelnik naturalnie robiłby sobie notatki w trakcie lektury i w każdym momencie byłby gotów wyjaśnić, co łączy Bambi z Clancy i czy Fritz podejrzewa, że Trillium zdradziła Pucka z Einerem. Jak wiadomo, staranny czytelnik umarł, a raczej umarła ładnych parę lat temu, ciało oddała do badań patologom mózgu. Goście tutaj wymieniają 124 postaci i zapewniam was, że większość z nich odgrywa ważną rolę w powieści. Fabuła opiewa czyny Doca Sportello, prywatnego detektywa-hipisa około trzydziestki, który prowadzi śledztwo w sprawie zaginięcia jego ex-dziewczyny Shasty w epoce późnego Nixona. Czyżby mieli zrobić film na podstawie książki? Na internetowym niebie widać jakieś jaskółki. Aby zilustrować to, za co lubię Pynchona, przytoczę pewien fragment. Doc rozmawia ze swoim prawnikiem i ku swemu zaskoczeniu zadał mu kłopotliwe pytanie, co wszechwiedzący narrator komentuje następująco.
Czyżby coś się zaświeciło? Czy ktoś nie musiał natychmiast zadzwonić do papieża i poinformować go o cudownym zdarzeniu polegającym na tym, że jakiś prawnik naprawdę się zaczerwienił?
Znieważam Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej
Mam 19lat 174cm 63kg mam wygolonego puloka calkiem na lyso, chcialbym dostac lanie od dziewczyn po golej dupie, mozecie mnie zawstydzac rozbierac sie do naga przed waszymi kolezankami smiac sie ze jestem nago i kazac wypinac goly tylek aby dostac od was lanie guma po golej dupie, mozecie smiac sie ze jecze jak mnie lejecie prosze kto chce to piszcie maila domnie bezmajtek17@wp.pl arek z katowic [Źródło]
Powyższy tekst jest oczywiście zerżnięty z poematu Różewicza.
Mam 19 lat 174 cm 63 kgWiadomo od czasów Wasowskiego i Przybory, że ujawnione wyżej pragnienia świadczą o niewyżyciu seksualnym we wczesnym dzieciństwie. Powyższy tekst prowokuje do pytań i wątpliwości. Czy podmiot liryczny tęskni za pewnymi formami kontaktu z matką, których seksualnej natury nie uświadamiał sobie jako pacholę? Czy też był pozbawiony tego rodzaju doświadczeń i teraz próbuje to sobie odbić z nawiązką? Tu przydałyby się jakieś poważne badania krytyczno-literackie.
mam wygolonego puloka
(całkiem na łyso)
chciałbym dostac lanie od dziewczyn
po golej dupie
możecie mnie zawstydzać
rozbierać do naga
przed waszymi koleżankami
śmiać się że jestem nago
kazać wypinać goły tyłek
aby dostać od was lanie
gumą po gołej dupie
możecie śmiać się
że jęczę jak mnie lejecie
proszę
kto chce to piszcie
maila do mnie bezmajtek17@wp.pl
arek z katowic
czwartek, 20 września 2012
Andrzej Dera mówi
I oto po raz pierwszy zdarzyła się rzecz niesamowita, myślę, że pod wpływem lobby środowisk jednopłciowych, żeby rozpatrywać projekt, który ma poważne wady konstytucyjne.
Wypowiedź dość nieświeża, pochodzi z debaty sejmowej poprzedzającej głosowanie nad przystąpieniem do rozpatrywania zgłoszonych projektów ustaw legalizujących związki partnerskie. Dżizus, sam nie rozumiem, co tu napisałem. Przypuszczam tylko, że Andrzej Dera jest reprezentantem środowisk dwupłciowych* i zdarzyło mu się kiedyś wrócić do domu o czwartej nad ranem.
- No, gdzie byłeś? - zapytała żona.
- Na rybach, kochanie - odpowiedział.
- I złapałeś coś? - znów spytała żona, na co mąż po krótkim zastanowieniu odrzekł:
- Nieeee, mam nadzieję, że nie... - i wzdrygnął się.
* czyli hermafrodytycznych
Czy Anderson Cooper przypadkiem nie znieważył Rzeczypospolitej Polskiej?
Moje uczucia patriotyczne, religijne, metafizyczne i duchowe ucierpiały srodze. To bardzo dobrze - powiedziałaby Faustyna. Ale to cierpienie nie tyle miłości jest źródłem, ale żądzy ordynarnego rewanżu. A okazja do tego jest taka, że możemy podziwiać Benjamina Maisaniego, chłopaka Andersona Coopera, podczas pocałunku z kimś, kto najwyraźniej nie jest Andersonem Cooperem. [Źródło]
wtorek, 18 września 2012
Krystyno Pawłowicz, czy byłaś na Kongresie Kobiet?
Nigdy w życiu! Na każdej tego typu imprezie, która ma w tytule słowo 'kobieta', stale w pierwszym szeregu widzimy te same panie: Nowicką, Gronkiewicz-Waltz, Bochniarz, naczelną kobietę kowboj w Polsce. Czy naprawdę nie mamy w Polsce innych kobiet? Całe to przedstawienie ma na celu propagowanie lewackich postaw. Jest też sprzeczne z polską konstytucją, z artykułem 18., który chroni rodzinę i nie pozwala na fetowanie tego typu działań.
Małe dziecko widzi, że dochodzi do łamania konstytucji w odrażający sposób. A nie jest to przecież widowisko zalecane dla małych dzieci. Zapewne wszyscy podzielają moje wrażenie, że demokracja rozkwitłaby pod rządami Pawłowicz. Poniżej zamieszczam sugestię instrumentów demokratycznych, które mogłaby Pawłowicz stosować do niekonstytucyjnych kongresów. W tym wypadku zastosowano je do kongresu SZA.
Małe dziecko widzi, że dochodzi do łamania konstytucji w odrażający sposób. A nie jest to przecież widowisko zalecane dla małych dzieci. Zapewne wszyscy podzielają moje wrażenie, że demokracja rozkwitłaby pod rządami Pawłowicz. Poniżej zamieszczam sugestię instrumentów demokratycznych, które mogłaby Pawłowicz stosować do niekonstytucyjnych kongresów. W tym wypadku zastosowano je do kongresu SZA.
poniedziałek, 17 września 2012
Znieważam Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej
Dzisiejsze znieważenie zapożyczyłem z tekstu sztuki, który cytuję poniżej, wziętego stąd. Teatrzyk Zielone Gęsiwo przedstawia Żylasty miecz Temidy.
Przedmowe
Dramat sądowy ukazujący bezsilność Stuleja wobec potęgi wymiaru sprawiedliwości. Łatwo przyjdzie nam utożsamić się z głównym bohaterem, jako że oskarżenia pod jego adresem bazują na lękach skrywanych głęboko w każdej stulejarskiej podświadomości. Uwaga! Łacińskie sentencje, które pojawiają się w utworze mają niewiele wspólnego z prawdziwym językiem łacińskim, więc nie próbujcie ich sobie tłumaczyć.
Zapraszame
Teatrzyk "Zielone Gęsiwo" ma zaszczyt przedstawić
"ŻYLASTY MIECZ TEMIDY"
Miejsce dramatu: sala rozpraw
PROKURATOR:
...Oskarżam obecnego tu Stuleja o to, iż w dniu 27 września 2009 r. dopuścił się obcowania płciowego z własną osobą to jest o czyn z artykułu 114 paragraf 2 kodeksu seksualnego...
STULEJ:
Seksualnego?? Nie ma kodeksu seksualnego!
ZNAJOMY GŁOS Z KOŃCA SALI:
Ale są za to chińskie sandałki!
PROKURATOR:
W związku z tym, iż oskarżony nie wyraża skruchy, wnoszę o najwyższy wymiar kary oraz przepadek genitaliów na rzecz Skarbu Państwa.
SĘDZIA:
Czy oskarżony przyznaje się do zarzucanego mu czynu?
STULEJ:
Nie! To nie jest żadne przestępstwo! Nie ma ofiary nie ma przestępstwa!
PROKURATOR
(oburzony):
Ja to nie ma ofiary?!? Jak to nie ma ofiary?!? Wezwać pokrzywdzonego!
(do sali wprowadzają konia całego w siniakach i bandażach)
KOŃ
(na widok Stuleja zakrywa się kopytami i ucieka z płaczem):
Nie bij! Nie bij!...
PROKURATOR
(z dziką satysfakcją):
Nie wspomnę już O miliardach nienarodzonych dzieci, których żywot zakończył się na etapie plemników wsiąkających w dywan oskarżonego! Przy czym, uwaga! Ten dywan był zawieszony na ścianie!
GŁOSY Z SALI:
Boże! Na ścianie!... Jak tak można!... Co za zwyrodnialec!...
SĘDZIA:
Czy oskarżony ma coś na swoją obronę?
PROKURATOR:
Oczywiście, że nie ma! To gwałciciel, zboczeniec, sadysta i miłośnik gry na akordeonie!
PAN ANTONI:
(zrywa się z miejsca i zakrywając usta wybiega z sali)
STULEJ:
Grałem tylko na własny użytek...
SĘDZIA:
Wszyscy tak mówią! Stanie taka sierota i płacze: Panie sędzio te 40 tysięcy empetrójek to na własny użytek, ta plantacja krzaczków to na własny użytek, ta mała dziewczynka w piwnicy to na własny użytek... Co to ma być do jasnej cholery!? Wszystko tylko na własny użytek!? A inni? Gdzie się podział altruizm w narodzie? Gdzie solidarność!? Jak w tym chorym kraju może być dobrze, kiedy wszyscy myślą tylko o własnej dupie i dbają wyłącznie o własne zagrzybione interesy!!?
PROKURATOR:
Kaziu, wyluzuj... Skazuj go szybciej, bo zaraz "Moda na sukces"!
SĘDZIA:
Dobra, dobra... Jak głosi starożytna paremia: In magnatum kredens est non huius sedes gnoikum.
STULEJ:
A co to znaczy?
SĘDZIA:
Nie wrzucać brudnych szmat do muszli klozetowej.
PROKURATOR:
Mam coś bardziej adekwatnego do sytuacji z tym, że staropolskie: Kto spożywa łyżką rybę, temu ptak nasra na szybę.
STULEJ:
Gdy czarnego zoczysz ptaka, wypnij się doń na czworakach!
PROKURATOR:
Murzyn w listopadzie owce klepie po zadzie!
SĘDZIA:
Nie myj owcy przed strzyżeniem, bo odgryzie przyrodzenie!
STULEJ:
Kto swojego gryzie, temu mysz w dupę wlizie!
SĘDZIA:
Hmmm... Gdy w zad chcesz coś wsadzić, trza się ojca poradzić.
PROKURATOR:
Ojciec ci nie powie, co mu chodzi po głowie!
STULEJ:
Eee... Kto ma głowę pod stołem, ten ma nasienie na czole!
PROKURATOR:
Przypominam, że ślady nasienia znaleziono na dywanie oskarżonego, a nie na czole! W związku z powyższym wnoszę, o uznanie przytoczonego przysłowia za bezskuteczne!
SĘDZIA:
Wniosek uwzględniony. Oskarżony musi podać inne przysłowie.
STULEJ:
Hmmm...
...
Nic mi jakoś nie przychodzi do głowy...
SĘDZIA:
Może też być po łacinie. Na przykład: Quod publicum penisere iebationis pro ubicatio analum valenti debilit.
STULEJ:
Nie umiem tego powtórzyć.
PROKURATOR:
Ha, ha... przegrałeś!... Kaziu! Dołóż mu coś jeszcze.
SĘDZIA:
He, he... Proszę bardzo! Masturbationis manifestum autobus biceps.
PROKURATOR:
Ha, ha... No teraz to pojechałeś! Pięknie! Zawsze jesteś w formie. To teraz już szybko wyrok, bo nie ma czasu.
SĘDZIA:
He, he...
PROKURATOR:
Ha, ha... No dalej... Wyrok.
SĘDZIA:
He he!... Jaki wyrok?! Takich zwyrodnialców skazuje się na kastrację bez wyroku!
GŁOSY Z SALI:
Tak jest!... Brawo!... Tak trzeba z takimi!
SĘDZIA:
(wstaje i z uśmiechem kłania się we wszystkich kierunkach)
GŁOSY Z SALI:
Sto lat! Sto lat!...
(oklaski, fanfary, konfetti, gratulacje od sponsorów)
Kurtyna
(opada majestatycznie)
Chyba kogoś odwróciło
Tytuł polski: Odwróceni zakochani. Oryginalny: Upside Down. Rosyjski: Параллельные миры. W kinach od 7 września. Polacy najwyraźniej to takie melodramatyczne cipunie, które nie pójdą na film, jeśli nie ma miłości w tytule. I w dodatku piszą żałosne bzdury w ulotkach. Cytuję:
- Miłość nie zna grawitacji.
- Surowe zasady zabraniają kontaktów między mieszkańcami tych światów. Nie mówiąc już o bezwzględnych prawach fizyki.
Piękno celibatu
Zapoznajmy się najpierw z argumentem na rzecz celibatu księży.
Istnieje w końcu motywacja eschatologiczna: przy zmartwychwstaniu. Celibat kapłański zapowiada nadejście ostatecznych czasów zbawienia i w jakiś sposób antycypuje wypełnienie się Królestwa, potwierdzając, że istnieją wyższe wartości, które pewnego dnia zajaśnieją we wszystkich dzieciach Bożych.Jest to argument z definicji piękny i niepodważalny, bo pochodzi z księgi Wstańcie, chodźmy! Uroda tej argumentacji poraziła moje władze umysłowe do tego stopnia, że nie mam pewności, czy celibat świeckich również nie zapowiada nadejścia ostatecznych czasów zbawienia. Proponuję powyższym cytatem wzmocnić w sobie opór przed argumentacją z polskiej wikipedii, w której zwrócono uwagę na zgoła inny sens celibatu.
Miało to na celu uchronienie przed przekazywaniem przez księży w spadku probostw swoim synom.Ubogacenie zawsze było troską Kościoła. W duchu Hegla zauważmy, że obydwa podane argumenty nie stoją w sprzeczności. Można je przyjąć oba naraz nie narażając się na umysłowy BSoD.
sobota, 15 września 2012
Znieważam Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej
Nie wiem, czy ten wpis wyczerpie wymiona z artykułu 135, § 2, kodeksu karnego: Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Uważam ten artykuł za haniebny, a rzeczpospolitą w której obowiązuje - za żałosny kraik. Rąbnięta Śledzińska-Katarasińska z Platformy Obywatelskiej raczyła właśnie bronić wolności słowa w typowy dla polityków sposób: oczywiście, że ma być wolność słowa, ale treści ze strony antykomor.pl są niedopuszczalne, a zachowanie jej twórcy, który nie okazał skruchy, jest oburzające (parafraza). Więc słusznie go sąd skazał. Więcej takich słusznych wyroków! Na przykład za to, co zamieszczam poniżej. Dzisiejsze znieważenie sponsoruje literka A.
piątek, 14 września 2012
Co się stało temu misiu?
Cierpienie jest wielką łaską. Przez cierpienie dusza upodabnia się do Zbawiciela, w cierpieniu krystalizuje się miłość. Im większe cierpienie, tym miłość staje się czystsza. (F. Kowalska)
czwartek, 13 września 2012
Pynchon pisze
Z okazji lektury Pynchona to piszę. Kiedyś przeczytałem 49 idzie pod młotek i zachwycił mnie wtedy pewien fragment. Bohaterka książki ma na imię Edypa, a w jej życiu pojawia się tajemnicze Trystero, którego symbolem jest zatkana trąbka, ponoć pocztowa. Edypa miewa porywy fantazji, na przykład kiedy w ramach dowcipu nakłada na siebie dwadzieścia warstw ubrań, a w sypialni czeka na nią napalony na penetrację facet, na którą - dodajmy - Edypa też ma ochotę. Genialny fragment jest opisem sztuki teatralnej z epoki elżbietańskiej, na którą wybrała się Edypa. Ku swemu zaskoczeniu, w tekście sztuki odnalazła nawiązanie do Trystero. Aby przejść do tekstu najedź kursorem myszy na właściwy obrazek i naciśnij laptop.
Mocne, ascetyczne wrażenia
Wrażenia mogą być mocne i jednocześnie ascetyczne - doznałem subtelnego wstrząsu przeczytawszy o tym na telewizorze w siłowni wyświetlającym non-stop głupawy kanał reklamowo-informacyjny. Można tych wrażeń zaznać w jakimś zamku gotyckim przerobionym na schronisko, ale po co? Lepiej obejrzyjmy sobie zdjęcia z centrum Detroit. Podobno w Polsce zachodzą podobne procesy urbanizacyjne. Jak już zajdą, to dzieci z przedmieść będą lane po dupie, kiedy przyznają się, że poszły się bawić do centrum miasta. Swego czasu źródłem mocnej ascezy był Lublin, a było to wtedy, gdy większość miast w Polsce miało już kanalizację, a Lublin jej nie miał. Wystarczyło tylko zbliżyć się do miasta, żeby to odczuć z daleka.
[Źródło]
niedziela, 9 września 2012
Uomini uomini uomini
Film o czterech kumplach gejach z Rzymu. Takich po czterdziestce, raczej przekwitłych, choć przyznam, że jeden z nich, nawiasem mówiąc narrator, jest całkiem niczego sobie. Poznajemy każdego z nich po trochu, jeden z nich jest "opóźniony", bo zanim zorientował się, że jest stuprocentowym gejem, zdążył spłodzić potomka. Figle, figle, wołałaby pani Jowialska oglądając ten film. A spod tych figli wyziera smutek, bo żaden z nich nie znalazł swojej "lepszej polowy". Pogląd, że jest to film o niczym, jest dopuszczalny. Ale ja raczej powiedziałbym, że jest to opowieść o końcu pewnego rozdziału w ich życiu. No i o samym życiu, a to już coś. Załączam dźwięk ze ścieżki: 20 Fingers - Short Dick Man.
Dream Boy
Nathan jest dziwnym małomównym chłopcem w wieku licealnym, który rozpoczyna naukę w nowej szkole na południu SZA, gdzie przeniósł się wraz z rodzicami. Choć jest taki nieśmiały, odważył się dać sygnał Royowi z sąsiedztwa kładąc mu rękę na dłoń w czasie korepetycji z matematyki. Roy nie miał nic przeciwko i w ten sposób doszło do seksu młodocianych. O, teraz się wyda, o, jeszcze nie? Takie myśli przebiegają nam po głowie, ale zanim się wyda lub nie, poznamy mroczną stronę tej historii, bo ta dziwna małomówność Nathana nie jest bez przyczyny. Film zbliża się do końca, chłopcy z kolegami chodzą po opuszczonej posesji w głębi lasu i nagle całą tę iluzję realizmu trafia szlag, kiedy grzęźniemy w niedopowiedzeniach i urojeniach. Zaskoczyło mnie to, nie powiem, ale raczej in minus. Bo to trochę tak, jakby teletubisie objedzone teletubisiowym kremem w ostatniej minucie filmu zaczęły sobie lizać teletubisiowe organy płciowe.
sobota, 8 września 2012
The M.O. of M.I.
Tytuł rozwinięty to The Modus Operandi of Male Intimacy, co niby ma nawiązywać do jakiegoś przekrętu z wykorzystaniem męskich organów intymnych. Widać, że nie potrzeba wcale sztafażu s-f jak w Pamięci absolutnej, żeby stworzyć opowieść o pozornym życiu, jakie jest udziałem Michaela, faceta po trzydziestce zakochanego w dużo młodszym Tomie. Żyli ze sobą osiem miesięcy, a tu z nagła pojawia się Jonathon, bezdomny aktor, którego Michael przygarnia do domu wbrew protestom Toma. Protesty uzasadnione, bo Jonathon to kawał ciacha, które w dodatku bez skrępowania narzuca się gościnnemu gospodarzowi. Kryzys zaufania, kryzys wieku średniego, znużenie trwaniem w długoterminowym związku (osiem miesięcy!) - to nie są główne tematy. Nie, tu raczej chodzi o to, że drapieżnik upatrzył sobie ofiarę, ale nie wie, biedactwo, że sam jest ofiarą. Brzmi dość intrygująco, ale ostrzegam: żadnych pościgów, żadnych strzelanek, za to od czasu do czasu mętna proza poetycka w wykonaniu Jonathona.
Walk a Mile in My Pradas
Co znaczy "gay"? - zapytał mały Tony mamusię. Ta, będąc purystką językową, nie pogodziła się z nowym użyciem tego słowa, więc powiedziała dziecku, że to znaczy "szczęśliwy". Chwilę później Tony musiał przepisać sto razy za karę "gay is evil", kiedy na pytanie, jak się miewa, odpowiedział zakonnicy, że jest "gay". Tony dobrze to zapamiętał, bo widzimy go dwadzieścia pięć lat później, kiedy kpi sobie z nowego kolegi w pracy, Steve'a, który jest gejem. Kiedy dochodzi do spięcia, christmasowy aniołek zmienia obu facetom orientację seksualną, co jest problemem, bo jeden miał zamiar wkrótce wziąć ślub, a drugi nie chce porzucać swojego Michaela, choć nie ma szans na intymność w ich relacjach. Byłaby to lekka komedyjka, ani specjalnie zła, ani dobra, ale przeszkadza mi w niej to, że utrwala stereotypy, w które osobiście nie wierzę. Heterycy piją piwo, jedzą steki i oglądają football (nie mylić z soccerem), a homosie noszą kolorowe ciuszki i buty od prady, cmokają się na powitanie i spożywają sałatki.
Przepis na wrzątek
[Doc pyta Tariqa o Sledge'a.]
- Poznaliście się w mamrze?
- Uczyli nas obu gotowania. Sledge'owi został jeszcze rok odsiadki.
- Pamiętam go z czasów, kiedy nie umiał zagotować wody.
- Powinien go pan zobaczyć teraz. Potrafi zagotować kranówę, źródlana wodę Arrowhead, sodową, perriera, co pan chce. Spec od wrzątku.
[Źródło: Thomas Pynchon, Wada ukryta, s. 26]
- Poznaliście się w mamrze?
- Uczyli nas obu gotowania. Sledge'owi został jeszcze rok odsiadki.
- Pamiętam go z czasów, kiedy nie umiał zagotować wody.
- Powinien go pan zobaczyć teraz. Potrafi zagotować kranówę, źródlana wodę Arrowhead, sodową, perriera, co pan chce. Spec od wrzątku.
[Źródło: Thomas Pynchon, Wada ukryta, s. 26]
Pamięć absolutna czyli Total Recall
Znacie? To obejrzyjcie jeszcze raz. Chętnie bym napisał o tym, jak ma się nowa wersja Pamięci absolutnej do starej ze Schwarzeneggerem, ale w tym celu musiałbym pójść do firmy Rekall, żeby mi pamięć przetkali. Mam tylko mgliste wrażenie, że stara wersja była z jajem, a nowa jest ze zbukiem. Sprawa jest prosta: jeśli widz pragnie scen walki i efektownych pościgów, to dajmy mu tylko to, nic poza tym, i będzie cool. Tak pomyśleli twórcy i wprowadzili w życie. A ja patrzę i ziewam. O, znowu się kopią. O, skaczą sobie nad przepaścią. Nudy. Oczywiście mamy jakąś tam pretekstową fabułkę, która nawiązuje do poprzedniej ekranizacji opowiadania Philipa K. Dicka. W żadnym wypadku do samego opowiadania, w którym jest naturalnie agent z wymazanymi wspomnieniami, ale żadnych pogoni, za to zabawna historyjka z twistem. Wiem, bo sobie właśnie przeczytałem. W tekście Dicka bohater ma wszczepiony w mózg nadajnik telepatyczny, ale szuka kalki do papieru, kiedy chce napisać na maszynie do pisania Hermes Rocket skargę na nieudolną firmę od implementacji wspomnień. He, he. I jeszcze jeden kopniak dla twórców filmu: propagują fizykę w wersji amerykańskich filmów animowanych, w których rozpędzony kojot wpada w przepaść pod kątem prostym. W swobodnym spadku, który jest wykorzystany jako środek transportu, stan nieważkości utrzymuje się przez cały czas podróży. Nie ma żadnego "zwrotu grawitacyjnego". Poza tym, ludzkość zbudowała torpedę transportową przelatująca przez jądro Ziemi (!), ale nie umie odtruć zanieczyszczonych połaci lądu... Litości! Na litość nas biorą, po to im był ten Farrell ze wzrokiem zranionej łani.
poniedziałek, 3 września 2012
Kocham Paula McCartneya (Szczepkowska)
Kiedyś na pewno zrobię wpis pod tytułem Kocham Joannę Szczepkowską. Nie jest to wielka miłość, raczej z tych niedużych, nie sądzę nawet, czy wystarczyłoby jej na jedną noc. Mam przekonanie, że nie pokochałbym Szczepkowskiej za tę książkę. Nie dlatego, że uważam, że jest zła, ale raczej dlatego, że nie jestem jej targetem. A nie jestem, bo na dłuższą metę mam problem z tym typem wyobraźni. Szczepkowska wyobraźnię ma bogatą, o czym przekonałem się nieraz czytając jej felietony. Jeśli koncept w felietonie nie wypali, to najwyżej stracę pięć minut. Jeśli nie wypali w książce, to mam w plecy parę godzin, zwłaszcza gdy jest to audiobook, jak w tym przypadku. Z audiobookiem jest tym gorzej, że ciężko jest czytać fragmenty po łebkach, a inne - bardziej uważnie. Tutaj byłoby to tym bardziej naturalne, że powieść składa się z paru wątków w różnych planach czasowych. W moim odczuciu historia Szczepkowskiej jest infantylna: Marianna, główna bohaterka, będąc dzieckiem pewnego dnia wymyśliła sobie brata, "pilota lotnictwa podziemnego". Zaczęła o nim opowiadać wkoło, aż utraciła kontrolę nad swoim zmyślonym bratem, który skomplikował życie swojej stwórczyni bardziej, niż spodziewalibyśmy się po postaci o takim marnym statusie ontologicznym. Dlatego zanoszę prośby do polskiej pary królewskiej, Zawszedziewicy i jej Syna, mailem i smsem, aby mnie uchroniły od podobnych komplikacji życiowych.
niedziela, 2 września 2012
Kto w szarudze poranka
Kto w szarudze poranka 16 grudnia 19... roku odważyłby się wtargnąć znienacka do pokoju, w którym rozgrywała się scena dająca początek naszej opowieści, byłby wielce zaskoczony zastając w niej młodzieńca ze zmierzwionymi włosami i o sinych policzkach krążącego nerwowo to w jedną, to w drugą stronę. Młodego człowieka, w którym nikt nie rozpoznałby doktora Falcuccia, przede wszystkim dlatego, że nie był on doktorem Falcucciem, i, co więcej, doktora Falcuccia nawet nie przypominał.
(Achille Campanile, Se la luna mi porta fortuna)
(Achille Campanile, Se la luna mi porta fortuna)
Pulęśmy widzieli
Tytułem wpisu nawiązuję do Pijanowskiego, telewizyjnej osobowości lat osiemdziesiątych, która propagowała rozmaite konkursy i teleturnieje. W ramach jednego z nich należało utworzyć wyrażenie, którego jakoś tam liczona wartość liczbowa miała jak najbardziej zbliżyć się do miliona lub coś w tym stylu, literom przypisywali liczby, potem je mnożyli i mielili, mało ważne. Pół Polski się nad tym zastanawiało, a rozwiązanie idealne to było "zęzęś wyczyścił?". Zęzyśmy nie wyczyścili, bo Pulęśmy pojechali zobaczyć z powodu kiepskiej pogody w Rovinju. Pula to stare miasto z rzymskimi pozostałościami, na pewno warto zobaczyć, jeśli przypadkiem ktoś nie uważa jak my, że turystyka krajoznawczo-muzealna to jedna z większych ściem w dzisiejszych czasach. Po przebiciu się przez korki i znalezieniu miejsca na samochód zaliczyliśmy amfiteatr, który robiłby nawet wrażenie, gdyby tam w środku nie było jakichś bebechowatych metalowo-plastikowych konstrukcji, które utrudniały podziw dla budowli. Największe zaskoczenie w Puli wywołała u nas pani Czeszka, która spontanicznie i z radością zaproponowała nam zrobienie nam, mnie i Kwiatkowi, zdjęcia z amfiteatrem w tle. Dziwne, prawda? Szkoda, że dziwne. I szkoda, że mnie tak rzadko stać, na coś podobnego. Mam wrażenie, że gdzieś w programie etyki w szkole zagranicznej jest proponowanie zrobienia zdjęcia ludziom w parach, bo dzień później mieliśmy podobną sytuację na plaży - miły pan zaproponował nam zrobienie zdjęcia. I zrobił.
Subskrybuj:
Posty (Atom)