Nie wiem po co ten tytuł

              

poniedziałek, 31 grudnia 2012

The Men Next Door

Doug ma czterdzieści lat i dziesięć lat starszego kochanka Jacoba, ale bilateralnie z nim ustalił, że śluby wierności nie obowiązują. Kiedy zatem w dniu niezbyt udanych urodzin pojawia się miłe i chętne trzydziestoletnie ciało, nasz Doug skorzysta bez namysłu z tej okazji. Ciało należy do Coltona, który nabrał ochoty na pogłębienie relacji z Dougiem i nawet nie przeszkadza mu to, że Doug nie obiecuje mu wyłączności. Na czym polega komplikacja, która zaburzy ten satysfakcjonujący wszystkich układ? Na tym, że Jacob i Doug kochają się, bo pierwszy jest ojcem drugiego. To oburzające, że zdradzam taki istotny fakt z fabuły, ale ja się tego wcześniej domyślałem, a poza tym to dopiero początek problemów. Nasi bohaterowie się będą miotać, opcji rozwiązania fabuły nie ma zbyt wiele, jedna z nich się realizuje - niby zaskakująco, ale nie dla mnie. Główny problem tego filmu jest właśnie taki - zbytnia przewidywalność. Ale poza tym jest ok, bo dialogi są miejscami dowcipne, a Benjamin Lutz grający Coltona jest ponadprzeciętnym ciachem. W jednej ze scen Doug rozmawia z przyjacielem, który przed pójściem na imprezę postanowił pozbyć się zbędnego balastu w postaci majtek, więc przez część tego dialogu widzimy go "bottomless". Ale nie topless, w końcu jakieś resztki przyzwoitości należy zachować.

Woody Allen pisze

Zwoje (fragment)

I uczynił Pan zakład z Szatanem, aby wypróbować posłuszeństwo Hioba, i Pan, bez żadnego widocznego dla Hioba powodu, zdzielił go w głowę, a potem jeszcze raz przyłożył mu w ucho i unurzał go w gęstym sosie, aby uczynić Hioba lepkim i marnym, po czym wybił dziesiątą część stada Hioba, i Hiob wykrzykiwał: — Czemużeś zabił moje krowy? Niełatwo jest utrzymać krowy. Teraz ja jestem nędzną krową, a nie bardzo nawet wiem, co to znaczy być krową. — I uczynił Pan dwie kamienne tabliczki i zatrzasnął je na nosie Hioba. A gdy ujrzała to żona Hioba, zapłakała. I wysłał Pan anioła miłosierdzia, który namaścił jej głowę młotkiem do polo, i z dziesięciu plag zesłał Pan od pierwszej do szóstej włącznie, i Hiob dostał wrzody, a jego żona się pogniewała, i wtedy podniesiono czynsz, ale odmówiono odmalowania.
   I wkrótce pastwiska Hioba wyschły, a język jego przywarł do podniebienia jego, tak iż nie mógł on wymówić słowa „przymierze”, nie wywołując tym wielkiego śmiechu.
   I raz Pan, gdy wywierał tak szalony gniew na swym wiernym słudze, podszedł zbyt blisko i Hiob schwycił go za szyję i rzekł: — Aha! Teraz ja cię mam! Czemu to dajesz Hiobowi taki wycisk, co? No dalej, mówże!
   I rzekł Pan; — Ej, spójrz no — przecież to moja szyja, no, to za co trzymasz. — A może byś tak pozwolił mi się oddalić?
   Ale Hiob nie okazał żadnego miłosierdzia i rzekł: — Czyniłem bardzo dobrze, zanim nadszedłeś. Miałem mirrę i drzewa figowe w obfitości, i kaftan różnobarwny, i dwie pary spodni różnobarwnych. A teraz, spójrz.
   I przemówił Pan, a jego głos zadudnił gromem: — Czyliż mam ja, który stworzyłem niebo i ziemię, tłumaczyć tobie drogi moje?
   — To nie jest odpowiedź — rzekł Hiob. — A jak na kogoś, kto podaje się za wszechmocnego, pozwól sobie powiedzieć: „tabernaculum” pisze się tylko przez jedno ,,l”. — Następnie Hiob padł na kolana i płakał przed Panem. — Twoje jest królestwo, i moc, i chwała. Masz dobrą pracę. Nie marnuj tego.

Przewodnik po pewnych mniejszych baletach (fragmenty)

Dmitri
   Przedstawienie kukiełkowe okazuje się jednak czarujące i duża zabawna kukła o imieniu Dmitri zakochuje się w Nataszy. Natasza wierzy, że choć on jest tylko z trocin, to przecież ma duszę i kiedy Dmitri proponuje, by zatrzymali się w hotelu jako pan i pani John Doe, jest podniecona.
   Oboje tańczą pas de deux, nie zważając na to, że ona dopiero co skończyła pas de deux i dyszy jak wół. Natasza wyznaje Dmitriemu swą miłość i przekonuje go, że powinni zawsze być razem, choćby nawet facet, który pociąga za sznurki, musiał sypiać na składanym łóżku w saloniku.

Dzień z życia jeleni
Słychać nieznośnie ckliwą muzyczkę, kurtyna idzie w górę i widzimy drzewa w pełnej krasie letniego popołudnia. Jelonek tańczy i od niechcenia skubie sobie listki. Stąpając leniwie, wędruje pośród delikatnego listowia. Wkrótce zaczyna kaszleć i pada martwy.

niedziela, 30 grudnia 2012

Czytałem Newsweek, niestety

Niestety, bo Newsweek 51-52/2012 niespecjalnie się do czytania nadawał. Bardzo chciałbym zapomnieć, że felietonista Hołdys chce na święta dostać żółte buty z długim szpicem. Tępo zakończone bardziej chyba byłyby twarzowe lub, rzec można, umysłowe. Żeby nie było, że ja tu za mądrego robię: oczekiwanie po felietonie przedświątecznym erupcji dowcipu i intelektu raczej nie świadczy o mojej myślowej lotności. Pamięć mam zawodną i pewno za rok też felietony będę czytał. ale co szkodzi postanowić sobie noworocznie, aby felietonów przed świętami nie czytać. Na szczęście był w numerze wywiad ze Stasiukiem, który - uwaga! - wart był więcej niż papier, na którym go wydrukowano. Napisał o Stasiuku Horubała:
Protest przeciw posmoleńskiemu klimatowi duchowemu wyzwala w Stasiuku takie pokłady nienawiści, że podważa całą przez lata realizowaną strategię szlachetnego dzikusa z Beskidów, który zbratawszy się z ludem, jest w stanie ze swego osobnego miejsca opowiadać spokojnie o współczesności.
Na co odpowiada Stasiuk.
Już w tym jednym, nieco skomplikowanym zdaniu można sporo wyczytać, np. pewną insynuacyjność. Że jest "strategia" jakaś. Horubała nie może sobie wyobrazić, że można żyć bez "strategii", że życie to niekoniecznire kombinowanie, jakby się tutaj załapać.
Ataki na Stasiuka są całkiem uzasadnione. Nazwać jedną z owiec "Smoleńsk"!?
Czy już całkiem wygasła pamięć o tym, co symbolizuje owca, jagnię, baranek? Otóż symbolizuje ofiarę, niewinną ofiarę. Nie mięso, nie żarcie, nie głupotę, tylko ofiarę. I uważam, że moja owca Smoleński jest stosowniejszym upamiętnieniem niż np. słynny nielot z betonu, monidło martyrologiczne ze środkowej Polski.
Czytasz Jarosława Marka Rymkiewicza? - pyta Meller.
Wyznam ci ze wstydem, że niestety nie. (...) Nie czytałem "Kinderszenen", ale wyobraźnia podpowiada mi dzieło barbarzyńskie, pełne pychy i dalekie od nędzy rozsądku.
I na koniec cytat antytelewizyjny: "(...) nie mam telewizora. To bardzo upraszcza życie. Ogranicza fikcję".

sobota, 29 grudnia 2012

piątek, 28 grudnia 2012

Głos w sprawie misji w mediach publicznych

Jako osoba społecznie wykluczona, jedna z nielicznych niezaproszonych na melanż u Sandry, muszę się zadowolić uczestniczeniem w eventach mniejszej rangi. Dla przykładu oglądaniem filmów z Kwiatkiem.


Polska mistrzem Polski (Krzysztof Varga)

Przeczytałem wybór felietonów Vargi Krzysztofa i w trakcie lektury postanowiłem, że zdam relację w postaci alfabetycznego skorowidzu, w taki sposób autor układa książki i płyty. Wybór będzie symptomatycznie emblematyczny, przynajmniej mam taką nadzieję. W nawiasach podaję numer strony.

Bieber Justin. Niepełnoletni autor autobiograficznej książki My Story. "(...) doprawdy rozumiem popularność wspomnień Keitha Richardsa, naprawdę trudno mi uwierzyć, jak można chcieć przeczytać książkę My Story" (156).

Carter Kevin. Fotograf, który wsławił się nagrodzonym Pulitzerem zdjęciem konającej dziewczynki w Afryce. Obok czai się się sęp, czekający na jej śmierć. To niewinny wróbelek w zestawieniu z fotografem, mówi Varga. (47)

Chrystus Jezus. Bohater filmu Jezus Chrystus - Łowca Wampirów, "w którym w dniu Sądu Ostatecznego Zbawiciel musi walczyć z armią wampirów, ale idzie mu nieźle, ponieważ jest mistrzem wschodnich sztuk walki" (105).

Drugi Jan Paweł. Błogosławiony patron lemingów, który nawoływaniem do wstąpienia do Unii Europejskiej przyczynił się do utraty suwerenności Rzeczpospolitej (345).

Dziwisz Stanisław. Kardynał i metropolita krakowski, który uratował miasto przed powodzią w roku 2009 instalując na Wawelu "resztki świętego Stanisława zwane relikwiami" (117).

Edigey Jerzy. Peerelowski pisarz kryminałów wydawanych w stutysięcznych nakładach. W powieści Spotkamy się w Matrózcsárda opowiedział historię o RFN-owskim wywiadzie, który ze zdumiewającą determinacją "pragnie wykraść plany fenomenalnego polskiego wynalazku. I teraz uwaga! Otóż Polacy 'zbudowali maszynę do wyładunku towarów sypkich przewożonych luzem, takich jak cement, mąka, miał węglowy'! To nam przez lata fasowano dyrdymały o Marianie Zacharskim, który Amerykanom ukradł plany jakichś nieważnych rakiet, tymczasem front walki przechodził gdzie indziej! Przez towary sypkie szedł! Przez miał węglowy! Przez mąkę! Tak, tak, zimna wojna to była prawdziwa droga przez mąkę!" (244).

Hirst Damien. Twórca dzieła sztuki przedstawiającego rekina w formalinie (230).

Hoffman Jerzy. "Bitwa Warszawska w 1920 roku była wielkim narodowym zwycięstwem, film '1920 Bitwa Warszawska' jest prawdziwą narodową katastrofą" (249). "(...) jak dla mnie 3D nie ma żadnej przyszłości, nie na tym bowiem magia kina się opiera, fundamentem owej słynnej magii kina jest opowieść, u której podstaw leży scenariusz" (248).

Janin Zuzanna. Autorka dzieła artystycznego polegającego na urządzeniu sobie pogrzebu (230).

Jankélévitch Vladimir. Filozof francuski, który rzekł: "Miłość do trupów jest typowo katolicka. Katolik jest nekrofilem, nekrolubem, woli nieboszczyków od żywych. Ta miłość wyrasta z teologii i ma dogmatyczne podstawy. Chodzi nie tylko o zmartwychwstanie ciał, ale również o coś w rodzaju religii śmierci, która tłumaczy wiele aspektów cywilizacji chrześcijańskiej: umiłowanie śmierci, miłość do zmarłych, fascynację śmiercią, fascynacje tym, co upiorne, a od czego człowiek, moim zdaniem, powinien trzymać sie jak najdalej" (127).

Kaczyński Jarosław. Autor dzieła Raport o stanie Rzeczypospolitej, w którym nazwany został i zdemaskowany lumpenliberalizm. Czyli body sushi popijane setą, dla przykładu. Jak wnoszę z przytoczonych cytatów, pod rządami PO kwitnie kulturalny PR fałszujący rzeczywistość, czego wyrazem jest film Wajdy o Wałęsie, a wcześniej, w III RP, filmy Uprowadzenie Agaty i Wszystkie ręce umyte. Sprawa Barbary Blidy. Niepasujące do tezy Solidarni 2010 i Mgła zostały pominięte. Cytat z Raportu: "Można więc powiedzieć, że mamy do czynienia z ambiwalencją wychylona ku najdalej idącemu kompromisowi z tymi środowiskami, które ze zwalczania poczucia dumy narodowej uczyniły posłannictwo" (192). A ja się kiedyś zżymałem na "ożywczą konfrontację konfliktu i dialogu" w Wyborczej... Innym dziełem tego autora jest Polska naszych marzeń, gdzie znajdziemy takie stwierdzenie: "Zdaję sobie sprawę, że po części nasze elity akademickie, artystyczne zostały po prostu kupione. To wynikało z głupoty, małpowania, poczucia słabości, odreagowania komunizmu - jeśli wtedy coś było białe, to teraz jest czarne. Wielu twórców, od Szczypiorskiego poczynając, poprzez Stasiuka, Tokarczuk, staje się zakładnikami swojego sukcesu rynkowego w Niemczech" (252). Tu Varga woła o konkrety świadczące o owym podporządkowaniu niemieckim interesom, ale autor jest ponad to. Inny cytat z dzieła: "Nie mam wątpliwości, że ogromne znaczenie dla polskiej polityki historycznej w wymiarze międzynarodowym czy wręcz globalnym miałoby powstanie w Polsce filmowej superprodukcji z udziałem twórców z najwyższej półki Hollywood, na przykład o powstaniu warszawskim bądź bitwie warszawskiej [pisownia małymi literami oryginalna]. W tym kontekście myślałem m.in. o Melu Gibsonie i produkcji na miarę Titanica, z udziałem światowych gwiazd, nie tylko w obsadzie aktorskiej" (253). Autor przypomina, że "gdy byłem premierem, mieliśmy plan stworzenia koło Nowego Miasta nad Pilicą, na terenie lotniska, supernowoczesnego miasteczka filmowego, gdzie można by kręcić wysokobudżetowe filmy, na przykład o dinozaurach, trzęsieniach ziemi, wybuchach wulkanów czy podboju kosmosu" (253). Pyta Varga: "czemu nie kazano Wajdzie kręcić o trzęsieniach ziemi, a haniebnie zgodzono się na film o Wałęsie, czemu Zanussi nie bierze się do dzieła o wybuchach wulkanów, jak to możliwe, że Holland znów coś nakręciła o Holokauście, a nie o podboju kosmosu?" (253). Czepia się tez Varga wyznania Prezesa, że obejrzał film Kobieta i mężczyzna wyłącznie dla Brigitte Bardot: "Rozumiem to, bo ja bym dla Brigitte Bardot też zrobił literalnie wszystko, nawet obejrzałbym film, w którym ona nie występuje" (254).

Kałków. Miejscowość dumna z sanktuarium Matki Bożej Bolesnej, w którym za dwunastą stację Męki Pańskiej robi ceglana, betonem oblana replika smoleńskiego tupolewa (338).

Kapela Jaś. Autor zagajenia "Chciałbym, żebyśmy porozmawiali o dupie Szczepkowskiej" w rozmowie z Maciejem Nowakiem (89). Varga wybrzydza, ale z czym się wszystko Jasiowi kojarzy?

Lost (serial). W ocenie autora wybitny (75). Zgoda, że sytuacja bohaterów nie jest wesoła, więc zarzut, że serial jest drętwy, raczej odpada. Nie przebrnęliśmy przez pierwszy sezon, bo rozczarowały nas dość psychologiczno-łopatologiczne retrospekcje, które tłumaczyły nam, czemu nasi bohaterowie zachowali się tak, a nie inaczej. Złote maliny daję za scenę mentalnego wyzwolenia się Boone'a spod wpływu siostry.

Misiewicz Roman. Poeta, który złamał pióro po katastrofie smoleńskiej, bo po niej poezja nie jest już możliwa. Według Adorno poezja straciła rację bytu po Oświęcimiu. Mówi Misiewicz: "Liryczne opisywanie świata czy tworzenie własnego poetyckiego kosmosu po Smoleńsku straciło dla mnie sens. Nie po Auschwitz, nie po Katyniu, ale po Smoleńsku właśnie". Pisze Varga: "Potem dodaje, że Smoleńsk jest dialogiem prowadzonym z Bogiem, 'Słowem Żywym skierowanym do nas bezpośrednio'" (238). Varga pyta o temat tej rozmowy, ale ja bym nie był taki szalony. Wolałbym, żeby nie prowadzono dialogu, w którym jedna ze stron wypowiada się przez katastrofy lotnicze.

Nieznalska Dorota. Artystka niebotycznie zdumiona atakami i wytoczonym jej procesem sądowym po pokazaniu dzieła Pasja, przedstawiającego wizerunek genitaliów na krzyżu. W ramach posługi artystycznej wykonała również rekonstrukcję bramy Stoczni Gdańskiej (230).

Nowak Maciej, patrz Kapela Jaś.

Strzępka Monika. Występuje w teatralnej dwójcy reżyserskiej z Pawłem Demirskim, kobieta nerwowa znana z fal eteru, na których popłynęła w rozmowie z Chlastą w Tok FM: "Ja się tak wkurwiłam, że aż osłabłam. Nawet kawy nie zaproponowali" (335).

Szyc Borys. Gwiazda kinowo-telewizyjna, która w "debacie" telewizyjnej z gwiazdami zadaje bezpardonowe pytania o bieliznę. Nie noszę, pada odpowiedź nagrodzona entuzjazmem Szyca i oklaskami z offu. Tu dłuższy cytat, bo zgadzam się z nim boleśnie. "Właściwie każdy mój kontakt z telewizorem kończy się może nie aż traumą, ale na pewno osłupieniem, Dla ludzi na co dzień obytych z tym wiodącym medium nie jest to zapewne nic szokującego, ale mnie się często zdarza zastygnąć przed ekranem jak gekon. Jak ktoś codziennie pobiera dawkę skondensowanego kretynizmu, to jest jakoś na niego uodporniony, traktuje to jako naturalny, może nawet niezbędny element codzienności. Jak ktoś jednak sporadycznie strzeli sobie taką truciznę, to zesztywniały pada na gębę. Mnie się to zdarza. Zdarza mi się to głównie w hotelach, w których z racji swoich sporadycznych wyjazdów nocuję. Wtedy często telewizor towarzyszy mi wieczorami, jest to towarzystwo nie do końca pożądane, ale jedyne, nigdy nie wychodzę z tych spotkań bez ran" (97). Varga nam tu raczy wciskać bzdury, bo książka, przedmiot mały i poręczny, byłaby dużo lepszym towarzystwem. Książka, głupcze! Mam wrażenie, że w akcie oglądania telewizji kryje się masochizm bądź chęć łatwej zdobyczy - tematu na kolejny felieton. Bardzo na temat akurat sms od Kwiatka: kanał dokumentalny emituje program o wojnach kosmitów. Szok! - pisze. Oj tam, oj tam.

Świetlicki Marcin. Poeta, autor słów: "Świat stoi przed nami potworem" (199).

Varga Krzysztof. Nazwisko z węgierskiego, znaczy Szewc. "Moja czytelnicza niewinność skończyła się 1 października 1987 roku, kiedy ja rozpocząłem studia na warszawskiej polonistyce, a nade mną rozpoczęto ciężką pracę dydaktyczną" (59).Wtedy to polonistyczne Bladaczki zaczęły mu ukazywać niedocenione do tej pory piękno przegłosów i palatylizacji. Rozumiem tajemniczość urody tych zjawisk, a Kwiatek jeszcze głębiej, zapytany niegdyś przeze mnie ni z tego ni z owego o metonimię.

Wołoszański Bogusław. "Zasadniczego wypracowania na temat nowego filmowego Klossa pisać nie warto, są sprawy intensywniej zasadnicze niż spór o ten niebudzący żadnych uczuć film, przypominający rozmachem raczej program Bogusława Wołoszańskiego z cyklu Sensacje XX wieku, który można obejrzeć w niedzielne popołudnie, między rosołem a schabowym, nawet wydaje mi się, że programy Wołoszańskiego mocniejszą miały dynamikę niż nowy Kloss" (312).

Wójcik Julita. Autorka dzieła sztuki polegającego na obieraniu ziemniaków w Zachęcie (230). Jeśli dobrze pamiętam, była to akcja porywająca do tego stopnia, że do artystki przyłączył się spontanicznie przypadkowy mężczyzna, który wcześniej zdarł z siebie wszelką odzież.

Ziemkiewicz Rafał. Autor trzepiący kasiorę na krytyce salonu. Salon go gnębi, a on nic z tego sobie nie robi, tylko wydaje książkę za książką. "(...) gdziekolwiek się człowiek obejrzy, to jakiś niepokorny tekst albo felieton Ziemkiewicza widzi, III RP już nie nadąża z prześladowaniem Ziemkiewicza, tyle tych niepokornych tekstów pisze" (331). "W tekstach o literaturze Ziemkiewicza wyraźnie widać drugie dno, przekaz podprogowy, dokładniej mówiąc, brzmi on mało zaskakująco, mniej więcej tak: wy tam pieścicie tych salonowych grafomanów, a prawdziwa literatura, literatura poważna, o Polsce poważnie traktująca jest gdzie indziej, dokładniej między okładkami moich książek" (331).

Żeromski Stefan. Autor zdania: "Co widziały oczy twoje, męczennico, gdy usta twe krzyk śmierci wydać były przymuszone?" (146), które ukazało się w powieści Przedwiośnie w 1924 roku, oprócz wielu innych zdań. Nic dziwnego, że wątła pasja czytelnicza niewinnych odbiorców Harry'ego Pottera po takim szkolnym doświadczeniu krzyk śmierci wydać jest przymuszona.

Żuławski Andrzej. Autor Nocnika, któremu w promocji pomógł wybitnie wyrok sądu zakazujący rozpowszechniania. To na wniosek Weroniki Rosati, która rozpoznała siebie w jednej z postaci. A po czym podobno się rozpoznała? Książkowa Esterka jest "'ślicznym ścierwem', które lata do Ameryki, by zajmować się tam 'ssaniem chujów zaległych'" (109). Zmagania swoje z Bogiem tak Żuławski ujmuje: "Bóg z kupy-dupy, pizdochujstwa" (110).

środa, 26 grudnia 2012

Arrested Development - chwila grozy

Gob Bluth wiezie ojca w limuzynie do apartamentu matki z okazji ich rocznicy ślubu. A ponieważ ojciec jest poszukiwany przez policję i wszystkie służby specjalne kraju, niezmiernie ważne jest, aby go nie zidentyfikowano. Było blisko. (Sezon 2, odcinek 16)

wtorek, 25 grudnia 2012

Cytat wart ocalenia

I like dogs too. Let's exchange recipes. (Anonymous)

To właśnie przyjaźń czyli दोस्ताना

Ktoś nam kiedyś mówił, że kino hinduskie jest wizualnie nie do zniesienia dla człowieka Zachodu, bo typowy amant musiał mieć obowiązkową nadwagę, jako i wybranka jego otłuszczonego serca. Bo taki jest wyznacznik statusu, w biednych krajach bogaci są grubi, a w bogatych - odwrotnie. Indie się wzbogaciły chyba, bo zapędzili grubasków do siłowni i teraz jest na co popatrzeć. Opowiadam o filmie bollywódzkim, więc pewnym drobiazgom nie należy się dziwić. A są to między innymi prostota fabuły, a bez owijania w bawełnę - Himalaje naiwności, nadekspresyjna gra aktorów i niemal zerowa inwencja dialogów. Aczkolwiek pada tu przynajmniej jedna błyskotliwa riposta! I jest jedna autentycznie ładna scena, kiedy bohaterowie tańczą naśladując taniec z wyświetlanego filmu, oczywiście bollywódzkiego. Owa prostota fabularna ma coś wspólnego z produkcjami polskimi, a to mianowicie, że nasi bohaterowie niby to muszą udawać gejów, żeby wynająć tanio atrakcyjne mieszkanie z nie mniej dla nich atrakcyjną zawartością, czyli główną lokatorką Nehą, a jednocześnie przy tej biedzie prowadzą życie na poziomie, którego nie powstydziłby się Zuckerberg czy inny Kulczyk. Akcja toczy się w SZA, ludzie są tolerancyjni, a dla par homoseksualnych są nawet urzędnicze ułatwienia (w co prywatnie nie wierzę). Szanuję wasz wybór - mówi Neha chłopakom. Później w toku akcji dają jej do zrozumienia, że chętnie zmieniliby ten "wybór", ale jak się domyślamy - to nie będzie takie proste. Jak Bollywood, to piosenki, a jak piosenki, to teksty. Proszę bardzo, piosenka finałowa, w której matka Sama ubolewa nad jego rzekomą orientacją seksualną.
Jestem niebiańskim głosem!
A prawda jest taka, że...
Twój syn jest gejem!
Nie!!!
Twój syn jeździ na palankinie narzeczonej.
Twój syn jeździ na palankinie narzeczonej.
Ignoruje młodą panienkę.
Czego pragnie jego serce?!
Ignoruje młodą panienkę.
Czego pragnie jego serce?!
Wyraźnie czuje miętę do mężczyzn.
Wyraźnie czuje miętę do mężczyzn.
Syn zakłada suknię ślubną.
A marzenia matki rozpływają się.
Synalek mamuśki zmarnował się!
Synalek mamuśki zmarnował się!
Synalek mamuśki zmarnował się!
Synalek mamuśki zmarnował się!
Twój syn...
Twój syn jeździ na palankinie narzeczonej.
Twój syn jeździ na palankinie narzeczonej.
Ciociu, miłość to nie błąd.
Miłość jest ślepa.
Nie jest ślepa jeżeli potrafi odróżnić chłopaka od dziewczyny.
Mamo!
Nie znalazł swojej Juli, ale za to ma Romea.
Nie znalazł swojej Juli, ale za to ma Romea.
Ściemniał, jest słodki, biała twarz.
- Co się dzieje?! - Oh, przyjaciele!
- Ja szaleję. - Oh, przyjaciele!
- Świat się ze mnie śmieje. - Co mam robić?
- Ktoś mówi mi... - Co mam robić?
Kupiłam henne... Kupiłam klejnoty...
A marzenia matki rozpłynęły się.
Synalek mamuśki zmarnował się!
Synalek mamuśki zmarnował się!
Synalek mamuśki zmarnował się!
Synalek mamuśki zmarnował się!
Twój syn jeździ na palankinie narzeczonej.
Twój syn jeździ na palankinie narzeczonej.
Nie marudź tylko dotknij stóp matki.
Chodź, Sam, dotknijmy stóp mamy.
Życzę wam licznego potomstwa.
Licznego potomstwa.
Licznego potomstwa.
Zapomnij.
Bóg jeden tylko wie co za diabeł siedzi w nim.
Zaprzepaścił wiele lat wychowawczych mamuśki.
- Ma pustkę w sercu. - O, mój Boże!
-Staje się obcy. - O, mój Boże!
- Czy ktoś może mu pomóc? - Powstrzymajcie go!
- Jest opętany! - Powstrzymajcie go!
Są gejami a dziewczęta gorzko płaczą.
Dla nich nie ma już ratunku.
Synalek mamuśki zmarnował się!
Synalek mamuśki zmarnował się!
Synalek mamuśki zmarnował się!
Synalek mamuśki zmarnował się!
Synalek mamuśki zmarnował się!
Synalek mamuśki...
Synalek mamuśki zmarnował się!

Arrested Development, sezon 2, odcinek 10

Lucille Bluth w rozmowie z synem Michaelem wyraża swoje obawy wobec Lucille 2, która właśnie nabyła większościowy pakiet udziałów w firmie rodziny Bluthów. Na drugim gifie proszę zwrócić uwagę na zawartość kieliszka.




Chwilę później do domu wchodzi George Michael, syn Michaela.





Panowie z rodziny Bluthów wzięli udział w licytacji pań na cele dobroczynne. Tobias, szwagier Michaela, wylicytował żonę, a Michael - pannę Sitwell. Obaj otrzymali koszyk z opłaconymi z góry biletami na usługi mające uprzyjemnić parom spędzenie czasu razem - masaże, konne przejażdżki itp. W charakterystyczny dla siebie sposób Tobias tłumaczy Michaelowi, że nie może zabrać żony na te atrakcje, bo już z nich skorzystał sam osobiście.




Music to my ears

Muzyka kultowa w Polsce to taka, którą ceniono w programie trzecim polskiego radia w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Do dzisiaj w Trójce lansują tego rodzaju twórczość, co jest miłym archaizmem. Ale oddam sprawiedliwość - nie wszyscy, bo zamieszczony niżej Babu-król był zasłyszany przeze mnie w Trójce właśnie. Ucieszył mnie przeto Piotr Metz stwierdzeniem, że dokonania zespołu The Smashing Pumpkins z drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych zalicza się do osiągnięć kultowych (Wprost 50/2012). Dla własnej przyjemności zamieszczam Bodies i parę linków do innych dokonań.



Where Boys Fear To Tread, X.Y.U., Zero

Adrian Mole lat 39 i pół. Czas prostracji (Sue Townsend)

Miałem nieco więcej lat niż 13 i 3/4, kiedy w telewizji polskiej emitowano serial na podstawie sekretnego dziennika Adriana Mole'a. W roli głównej Gian Sammarco, który potem nie zrobił oszałamiającej kariery, choć wcześniej grał świszczące dziecko w Doctor Who. Serial mnie nie powalił, ale nie dlatego, że byłem za stary, lecz za młody, bo historyjka o znerwicowanym chłopcu, który z uwagą śledzi zmiany w rozmiarze swojego fallusa, jest potencjalnie zabawna, ale dla targetu bardziej dojrzałego. Potencjalnie - bo mam wrażenie, że historia Adriana w wersji pisanej jest lepsza. Nie wiem, jak Townsend to robi, ale doskonale udaje jej się pisać dziennik Adriana wywołując rozbawienie niby całkiem poważnymi relacjami bohatera ze zdarzeń mijających dni. Bawimy się więc jego kosztem, a co bardziej nieprzyzwoite - kosztem człowieka, który leczy się z raka prostaty, nazywanego przez niemal wszystkich "prostratą", stąd tytuł. Płakałem przez dwie minuty i trzydzieści jeden sekund - zwierza się Adrian dzienniczkowi (s. 302). Rak prostraty, niewierna żona, krnąbrna córka... Kto by nie płakał? Poza tym gasną złudzenia o literackim sukcesie. Adrian pisze sztukę Zaraza! dla amatorskiego zespołu w Mangold Parva, ale nic z tego nie wychodzi, bo oprócz raka ma też "blok pisarski". Szkoda, bo chętnie zobaczyłbym coś takiego.
Wieś Green, Mangold Parva. Jest dzień targowy. Sfora psów wchodzi na scenę z lewej kulisy i wychodzi prawą. Kura wbiega na środek sceny i znosi jajko, następnie wychodzi prawą kulisą. Wieśniacy sprzedają i kupują płody rolne. Zaczyna padać śnieg. (s. 86)
I jeszcze ten uczuciowy zamęt! Kocha żonę, ale o Pandorze zapomnieć nie może. Jest to teraz polityczna szycha rozpoznawana w miejscach publicznych. W trakcie skrywanej przed żoną schadzki z Pandorą w Leicester, Adrian może podziwiać ukochaną w jej żywiole, czyli wśród wyborców, kiedy obiecuje przypadkowo spotkanej parze, że porozmawia o Gordonem Brownem o ich problemie z wilgocią. Oraz o wizie dla Wonga, właściciela restauracji, miejsca schadzki. Obiecać nigdy nie zaszkodzi.

niedziela, 23 grudnia 2012

Komu zawdzięczamy „kuźwę”?

Przypomniał mi się inspektor Niezamężny, którego bohaterstwo sławił Zespół Adwokacki Dyskrecja. Według wikipedii ZAD do polszczyzny wprowadził takie zwroty, jak: "spoko spoko", "panu już dziękujemy", "dzień dobry bardzo", "kuźwa". Gołym okiem widać, że nie wszystkie przytoczone przykłady są zwrotami. Wikipedio, zdemaskowałem twoją nędzę! A skąd biorą się inne frazeologizmy? Sprawa nie jest prosta, co widać na załączonym obrazku.

Wzruszenie na Boże Narodzenie

Cytat wart ocalenia

We're all brothers and sisters, we just have different mothers and fathers. (Anonymous)

Zbigniew Łuczyński przykuwa uwagę


sobota, 22 grudnia 2012

Babu Król - Nie brookliński most

piątek, 21 grudnia 2012

Leszek Pawłowicz pisze komunikat

Komunikat Rady Giełdy po posiedzeniu w dniu 19 grudnia 2012 r.

Na podstawie wiedzy uzyskanej od audytorów zewnętrznych i wewnętrznych na dzień 19 grudnia 2012 r. Rada Giełdy nie stwierdziła finansowania przez Grupę GPW produkcji filmowej, która była przedmiotem doniesień medialnych. Rada Giełdy nie stwierdziła również działań noszących znamiona nacisków wywieranych na spółki notowane na rynku NewConnect lub Autoryzowanych Doradców.


Rada Giełdy wyraża dezaprobatę dla zachowania Prezesa Zarządu GPW, który wraz ze swoim podwładnym zaangażował się w pozyskiwanie środków dla potrzeb finansowania komercyjnej produkcji filmowej, będącej przedmiotem doniesień medialnych. W opinii Rady Giełdy stanowi to naruszenie zasad etyki w biznesie.


dr hab. Leszek Pawłowicz

Prezes Rady Giełdy

Znajduję ten komunikat zabawnym. Jest napisany karykaturalną polszczyzną urzędowo-oficjalną, w ramach której - jak się niedawno dowiedziałem - studentów wyższych uczelni nazywa się "interesariuszami". Wyśmiewanie się z peerelowskiej nowomowy zaczynam niniejszym uważać za przejaw umysłowej słabości. W gruncie rzeczy muszę zgodzić się z dzisiejszym gościem programu EKG w Tok FM, który dziwił się, że rada nie stwierdziła "działań noszących znamiona nacisków", ale potępia prezesa Ludwika Sobolewskiego. Czyżby "pozyskiwanie środków" było naganne bez względu na okoliczności, które w komunikacie pominięto? Logika komunikatu jest hołdem dla Szymanek-Deresz, ofiary katastrofy smoleńskiej, która swego czasu broniła kolegę partyjnego mówiąc, że nie zrobił tego, co mu zarzucają, a poza tym to się już przedawniło. Z komentarzy dowiedzieliśmy się, że Sobolewski ma partnerkę życiową, aktorkę, która jest obsadzona w "produkcji filmowej". Partnerkę? Aha! Już wiemy skąd ta moralna zgnilizna. Przy okazji zacząłem rozmyślać nad uniseksualnym określeniem partnera życiowego. Praca umysłowa w toku.


środa, 19 grudnia 2012

Roloż moja, rolo!

Kiedyś jeżyk zmieniał sobie futerko i co zmienił, to śpiewał „To futerko jest lepsze, to futerko mieć wolę". Dzisiaj zmieniałby tradycyjną rolę płciową, bo rząd polski ręką Kozłowskiej-Rajewicz podpisał konwencję o zapobieganiu przemocy wobec kobiet, która promuje takie postawy. Ale to niedopuszczalne, grzmią faceci w sukienkach. To promocja homoseksualizmu! Jasiowi wszystko z dupą się kojarzy, bo, jak mówi Kozłowska-Rajewicz, homoseksualizm nie jest rolą społeczną, lecz orientacją seksualną. Swoją drogą, najodważniejsza bodaj próba odejścia od płciowego stereotypu miała miejsce na sesji specjalnej Zgromadzenia ONZ „Kobiety 2000: równość płci, rozwój i pokój w XXI w.”, gdzie kobiety polskie reprezentował Jerzy Kropiwnicki. Ale wrócił do roli bankowego maczo u kolegi Belki, któremu kiedyś dał świadectwo dobrego prowadzenia się. Z jeżykiem było podobnie, bo morał bajki był taki, że najlepsze jest nasze własne futerko. Pamiętajcie o tym matki-Polki, kiedy zmieniacie pieluchy i gotujecie rodzinny obiad.

piątek, 14 grudnia 2012

Cytat wart ocalenia

It doesn't make a difference what temperature a room is, it's always room temperature. (Steven Wright)

Myśli nowoczesnego leminga

Z góry uprzedzam, że tytuł tego wpisu jest okropnie nietrafny, przynajmniej z dwóch powodów. Pierwszy to taki, że nie wiadomo, czy obiektowi opisanemu w tytule odpowiada jakikolwiek desygnat. W określonych kręgach panuje pewność, że desygnatu brak. Drugi powód jest ten, że niby chcemy sobie zakpić z zacnego autora, ale jakżebyśmy śmieli! Podniety do pisania o lemingu dostarczył mi dzisiejszy poranek w Tok FM, w trakcie którego Tomasz Lis sformułował przypuszczenie, że leming nie przyjdzie masowo na demonstrację z okazji dziewięćdziesiątej rocznicy zamordowania Narutowicza w najbliższą niedzielę, bo pójdzie do kina, będzie czytał Politykę lub Newsweek, albo zajmie się seksem. Rozlazłość charakteryzująca leminga jest jednak zwodnicza, bo w końcu to leming z pięciu, może sześciu dużych miast odebrał władzę patriotom w głosowaniu demokratycznym. Po czym wrócił do seksu, czynności całkiem bezowocnej w jego wykonaniu, bo używa gumek.

czwartek, 13 grudnia 2012

Disneyland na 13 grudnia

Do tej pory nie rozliczono Jaruzelskiego za wprowadzenie stanu wojennego! - usłyszałem w radiu. Głos młody, gniewny, ponad poziomy wylatujący. Chyba dwudziestolatkom żyje się w naszym kraju dobrze, skoro takie mają zmartwienia. Nie zabraniam mieć takich zmartwień, ale mam prawo się dziwić. Parę lat temu, kiedy wypowiadający się - jak mniemam - nie znali innych form seksu niż samogwałt, podjęto próbę osądzenia "autorów" stanu wojennego. Wyszła z tego przezabawna groteska, bo okazało się, że główna zbrodnia polegała na antydatowaniu podpisu ówczesnej Rady Państwa pod dekretem o stanie wojennym (lub czymś w ten deseń). A co mamy teraz? Kontynuację tamtej szopki - dla przykładu w Białołęce. Pozwolę sobie przytoczyć program.

Happening 13 grudnia 2012 w rocznicę stanu wojennego

10:00 uroczyste złożenie kwiatów pod tablicą upamiętniającą internowanych w czasie stanu wojennego, areszt śledczy, ul. Ciupagi 1
11:00 pokazy dynamiczne pojazdów przy ratuszu (krótkie przejazdy pojazdami SKOT, BRDM2 i UAZ, możliwość udziału publiczności)
od godz. 11:00 grochówka z kuchni polowej (do wyczerpania)
12:00 główny przejazd pojazdów wojskowych (od ul. Modlińskiej) - rekonstrukcja wjazdu wojska do Warszawy
13:00 pokazy dynamiczne pojazdów przy ratuszu (krótkie przejazdy pojazdami SKOT, BRDM2 i UAZ, możliwość udziału publiczności)
14:00 pokazy dynamiczne pojazdów przy ratuszu (krótkie przejazdy pojazdami SKOT, BRDM2 i UAZ, możliwość udziału publiczności)
16:00 pokazy dynamiczne pojazdów przy ratuszu (krótkie przejazdy pojazdami SKOT, BRDM2 i UAZ, możliwość udziału publiczności)
co 30 min. obstawienie posterunków wokół wejścia do ratusza,
prezentacja pojazdów,
poszukiwanie "dywersanta" w ratuszu z aresztowaniem na zewnątrz budynku,
aresztowanie "dywersanta" na przystanku autobusowym,
"zatrzymania" i legitymowanie przechodniów,
rozpędzanie demonstracji "związkowców",
ostrzelanie demonstracji związkowców gazem,
zatrzymanie przez tajniaków wywiadu wojskowego,
"ścieżka zdrowia"

Krzysztof Przewoźniak mówi pleonastycznie

E-papierosom trzeba zapobiegać w sposób prewencyjny.

niedziela, 9 grudnia 2012

Losowanie czyli Arisan!

Kiedy wybieram indonezyjski film do obejrzenia, to liczę na jakąś dawkę egzotyki poza niekaukaskim wyglądem buź. Mam wrażenie, że więcej egzotyki znajdę w pierwszym lepszym czeskim filmie, a nawet w polskim, gdzie osoba pracująca na pół etatu w punkcie ksero regularnie spożywa sushi, że zaczerpnę z intelektualnego skarbca oryginalnych pomysłów Kwiatka. Ten film jest przeciętny, ani się go chwalić nie da, ani specjalnie wyśmiewać. Główni bohaterowie to para przyjaciół, ukrywający się gej Sakti i tracąca kontakt z mężem Meimei. Raz w miesiącu chodzą na tytułowy arisan, spotkanie w gronie kobiecym z losowaniem polegającym na tym, że każda wkłada do puli sto dolarów, a całość idzie do wylosowanej osoby. Grono jest mocno irytujące, bo składa się z osób przejętych modnym wyglądem i niczym innym. Lakierki należy wkładać tylko do smokingu, usłyszałem dzisiaj w radiu od jakiegoś bywalca męskich arisanów. Zegarek z paskiem skórzanym, a skarpetki ciemne, gładkie, ale logo Pierre Cardin jest dopuszczalne.

sobota, 8 grudnia 2012

Cezary Michalski mówi

Nie byłoby tych dziesięciu procent pod hasłami twardego antyklerykalizmu, gdyby nie rozszczepienie Kościoła posmoleńskie, gdyby nie to, że część Kościoła wyraźnie się upartyjniła, na to druga część stwierdziła, że my jesteśmy katolikami, ale nie z tej partii; czy my jeszcze jesteśmy katolikami, jeżeli za to obrażają nas nasi proboszczowie i niektórzy nasi biskupi [mówiąc], że jesteśmy lemingami? No i część tych lemingów przepłynęła do partii antyklerykalnej. Kiedy rozpływamy się nad strasznym Ryfińskim, drugi program telewizji polskiej zdjął reklamowany już przez siebie reportaż z bardzo ekskluzywnej szkoły katolickiej w Gdańsku, gdzie nagrano bez problemu księży proponujących dziewczynkom, że ptaszka im pokażą i to bynajmniej nie chodziło o zwierzęta w gabinecie biologicznym. Sądownie Kościół zakazał emisji tego reportażu, co odroczy o trzy miesiące prawdopodobnie [jego emisję]. To są rzeczy z poziomu edukacji w szkole salezjanów ze słynnymi kolanami i bitą śmietaną czy kremem do golenia... Oczywiście można się cieszyć, jaka to inicjacja, taka harcerska, ale Kościół ma inne standardy i powinien inne standardy mieć. To jest zastąpienie Kościoła posoborowego z poziomu Tischnera czy Życińskiego Kościołem egzorcystów pełniących funkcje dyrektorów szkół, co jest już bardzo podejrzane. To jest to, że na przykład pani kurator w Legnicy czy Wrocławiu, jak się dowiedziała o tym lizaniu kolan, stwierdziła, że skoro dzieciom się to podobało, to nie ma problemu, jakby nie słyszała o wieku konsensualnego podobania się dla dzieci. Jeżeli chcecie wiedzieć skąd się wziął Palikot, to nie ze swojej wredności, tylko z bardzo spokojnego wykorzystania absolutnych patologii tej dominacji prawicy katolickiej przez ostatnie dziesięć lat. Bo, przepraszam, kto przesuwał kompromis aborcyjny z lat dziewięćdziesiątych? To była bardzo silnie represyjna ustawa antyaborcyjna, którą wszyscy tak naprawdę, ja również, uważaliśmy za dobry kompromis, który na długo wystarczy. Kto zaczął łamać ten kompromis? Prawica. Za każdym razem, jak była silniejsza, próbowała i zmienić język z poziomu embrionu na poziom zarodka, z poziomu zarodka na poziom zygoty... Teraz już pan Żalek, który nie jest z Radia Maryja, tylko z Platformy Obywatelskiej, mówi o klauzuli sumienia dla aptekarzy, którzy uważają, że plemnik, jak się go zabije, to jakby człowieka się zabijało, więc mają prawo odmówić sprzedaży takich monstrualnych kondomów.
[Poranek w TokFM, 5 XII]

Co czuję oglądając Tabloid24?

Stacja Tabloid24, znana szerzej jako TVN24, nadaje, nadaje i nadaje. Bo tak ma być, a czy to, co nadaje, ma sens, jest pytaniem pozbawionym sensu. Z Tabloidem24 mam styczność rzadko, jedynie u rodziców, ale zawsze czuję przesyt po mniej więcej kwadransie. Tym razem sprawą szeroko komentowaną z udziałem korespondentów z zagranicy była śmierć pielęgniarki, która nastąpiła po żarcie australijskich dziennikarzy. Ci podszyli się pod królową Elżbietę i księcia Karola (!) pragnących rzekomo uzyskać informacje o stanie zdrowia księżnej Kate. Informacje zostały udzielone, a biedna pielęgniarka, która jedynie przełączyła rozmowę, zmarła w tajemniczych okolicznościach. Mogę uwierzyć, że śmierć nastąpiła wskutek. Mogę nawet z trudem uwierzyć, że słusznie zawieszono dziennikarzy. Ale nie uwierzę nigdy, że ten temat trzeba maglować pół godziny w polskiej telewizji. Jeśli nie więcej, bo po prostu w pewnej chwili nie wytrzymałem i przełączyłem. Może rację ma Kaczyński nawołując do repolonizacji mediów? Sprawą dużo ciekawszą od śmierci pielęgniarki jest opinia prezesa na temat Zbigniewa Ziobry.
Jest po tej samej stronie, co PO. Jak myślicie, dlaczego kolorowe pisma pokazują go na ślubie i z małym dzieckiem? Bo kolorowe pisma to też front obrony tego systemu. Istnieją, żeby nas osłabić.
Tabloid24 oczywiście też. Przechodzimy do kolejnego tematu. Maleje liczba plemników w spermie Francuzów. Od roku 1989 do dzisiaj liczba plemników spadła z 74 milionów w jednym mililitrze do około 50 milionów. Komórki SSCs występujące w spermie po małej modyfikacji mogą pełnić rolę regulatora zawartości cukru we krwi w przypadku cukrzycy typu A. A jak smakuje sperma? Jak twierdzi nasz rzeczoznawca: Najlepsza jest sperma z puszki albo wędzona. Tyle, że wędzona tak ładnie się już nie klei. Smakuje jak kurczak. I dodaje: Czemu mam nie próbować czegoś, co należy do mnie i moja kobieta codziennie zajada? Poza tym spermę z puszki może sobie [każdy] kupić sam w Biedronce.

Niech mnie ktoś w końcu zrepolonizuje.

Prof. Włodzimierz Zagórski o komisji międzynarodowej

Jak wybrać komisję, czyli uwag kilka o komisji międzynarodowej w sprawie dzielącej Polaków

Propozycja powołania komisji międzynarodowej mającej zbadać sprawy istotne dla państwa polskiego może być nader trafna po spełnieniu kilku warunków. Pierwszym jest, by na forum międzynarodowym postawiły ją potencje kontynentalne, co nada sprawie obiektywizm niemożliwy do osiągnięcia, gdy z inicjatywą wystąpią skłóceni ze sobą Polacy. Mówiąc o potencjach, mam na myśli przede wszystkim Austrię, Prusy i Rosję. Państwa te właściwie od początku XVIII wieku są dobrze wprowadzone w sprawy polskie, mają obszerne archiwa tych spraw dotyczące i ze względu na bliższe czy dalsze sąsiedztwo posiadają specjalistów zajmujących się naszymi sprawami... [Źródło]

AAA, dom z duszą sprzedam

Zgromadzenie Sióstr Kanoniczek Regularnych Zakonu Premonstratensów, czyli po wieśniacku mówiąc norbertanki, to twardy gracz kapitalistyczny, który nie waha się dokonywać sprzedaży zamieszkałych domów bez wiedzy ich mieszkańców. Ma prawo do takich posunięć tym bardziej, że jego krytyka wiąże się obrazą uczuć religijnych. A są to jedne z dziwniejszych uczuć, jakie znam. Poseł Ryfiński mówi, że biskupi to terroryści i złodzieje, a senator Jaworski na to, że obrażono mu uczucia religijne. Senatorze Jaworski, a co pan powie na to, że Jezus wcale nie był homoousios, lecz homoiousios? Kiedyś ludzie sobie gardła podrzynali w tej sprawie, wtedy to umieli okazywać uczucia religijne. Nie to, co teraz, kiedy do prokuratury doniesie i na tym koniec, pożal się boże.
[Źródło]

Co tam, panie, w Happy Endings?

Alex ma wyrzuty sumienia, bo stara się wmówić Dave'owi, że się wcale z nim nie przespała. Jej siostra Jane tłumaczy jak dziecku.
   Alex: This isn’t working. I just can’t krump away this guilt I have for deceiving Dave.
   Jane: You’re not deceiving him. All you’re doing is altering his perception of reality. It’s the Kerkovich way.
(Sezon 2, odcinek 17)

A Max snuje typowe dla siebie rozważania.
Wiecie, o czym myślałem? Gdyby Mary Tyler Moore wyszła za mąż, a potem rozwiodła się ze Stevenem Tylerem, potem wyszła za Michaela Moore'a i rozwiodła się z nim, potem wzięła lesbijski ślub dla trzech osób z Demi Moore i Mandy Moore, to byłaby znana jako "Mary Tyler Moore-Tyler-Moore-Moore-Moore"?
(Sezon 2, odcinek 18)

piątek, 7 grudnia 2012

Jane's Addiction - Superhero


Krzysztof Czabański pisze

Co dzieje się, jak człowiek źle dobiera sobie lektury?
(...) gdy czytam np. Grzegorza Hajdarowicza, Agnieszkę Kublik, Tomasza Lisa, Wojciecha Maziarskiego, Wojciecha Mazowieckiego, Janinę Paradowską i Pawła Wrońskiego, to przypomina mi się arcydzieło "Przygody dobrego wojaka Szwejka". A zwłaszcza jeden cytat: "Nachalne są te kurwy i zuchwałe".
Krzysztof Czabański to, mam nadzieję, prawdziwy Polak katolik, który ma w życiorysie piękną kartę przynależności do PZPR (o czym milczy wikipedia), więc woła do nas z głębi swojej życiowej mądrości. Panie Krzysiu, polecam świętą Teresę z Avila na rozstrojone nerwy.
Widziałam anioła stojącego tuż przy mnie z lewego boku, w postaci cielesnej. (...) Ujrzałam w ręku tego anioła włócznię złotą. (...) Tą włócznią zdało mi się kilkoma nawrotami serce mi przebijał, zagłębiając ją aż do wnętrzności.

Atlas chmur czyli Cloud Atlas

Film, którego koncepcja jest niebezpiecznie bliska Drzewu życia, którego nie cierpię. Głosy z offu wypowiadają głębokie mądrości jako komentarz do sześciu opowieści z różnych czasów. Ale tym razem jest to strawne, bo historyjki, choć w sumie sztampowe, wciągają, są trochę zabawne, trochę poruszające, trochę sensacyjne. Narracja jest strasznie poszarpana, kamera skacze co chwilę od wątku do wątku i gdybym ten efekt chciał oddać na piśmie, to bez cukru, do nogi, ile płacę i dobranoc. A co to za wątki? Bez wchodzenia w detale: o zięciu plantatora z południa SZA w wieku XIX, który przyjaźni się z niewolnikiem, wtedy to rzecz niesłychana, o młodym homoseksualnym kompozytorze, który skomponował Atlas chmur w latach trzydziestych, o dzielnej dziennikarce śledczej, która odkrywa machlojki wokół elektrowni jądrowej w latach siedemdziesiątych, o wydawcy więzionym przez brata w domu starców w początku XXI wieku, o mądrej i dzielnej Sonmi, wytworze zaawansowanej lecz zdehumanizowanej technologii XXII wieku, i w końcu o Zachrym, szlachetnym dzikusie w nieco Wellsowskiej wizji świata dalekiej przyszłości, który mówi angielskim w wersji pidżyn i wraz ze swymi pobratymcami oddaje cześć bogini Sonmi. I chociaż cała wmawiana nam głębia tego filmu w moim odczuciu sprowadza się do paru szlachetnych banałów, to film oglądało się dobrze, zwłaszcza że jest to kolejna wygrana rozsądku nad 3D. O, dzięki Ci za to, łaskawa Sonmi!

The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger