wtorek, 23 września 2025
Nagle pokochaliśmy Charlego Kirka?
Byt transcendentny mi świadkiem, że nie chciałem pisać o Charlim Kirku i jego morderstwie. Przejawem zdziecinnienia współczesnego jest oczekiwanie, że należy się wypowiedzieć potępiająco o tym zdarzeniu, bo jeśli tego nie uczynię, to co? Niby że mi się to podoba i uważam za słuszne? Inny przejaw zdziecinnienia związany jest z presją, aby o zmarłym wypowiadać się tylko dobrze. Jest jednak różnica między sytuacją, w której powstrzymuję się od krytykowania przy babci jej zmarłego męża (bo na przykład podwędził narzędzia z piwnicy swego syna - fakt z mojej autopsji), a tym, kiedy mamy do czynienia z postacią publiczną, która była źródłem wielu opinii dziwnych, a nawet odrażających. Na przykład takiej, o ironio, że jeśli prawo do posiadania broni wiąże się z niechcianymi ofiarami, to warto ponieść tę cenę. (Dygresja: prawo do posiadania broni z początku dotyczyło fuzji lub dwururek, potem koltów, ale jeśli teraz można swobodnie nabyć wielostrzałowy pistolet automatyczny, to czuć, że coś tu się zdegenerowało. Z jakiegoś powodu sprzedaż granatników w SZA jest mocno reglamentowana, czy ktoś mi powie czemu?) Piszę o Kirku z tego powodu, że podobno uczczono jego pamięć minutą ciszy w polskim sejmie (moim zwyczajem piszę ten wyraz ze szczególnie małej litery). Nie wiem, komu odjebało, żeby zgłosić taką inicjatywę, a mój sprzeciw jest chyba za mocny, bo cóż to komu szkodzi? Gdyby do tego sprowadzał się problem z polską polityką, to by znaczyło, że żyjemy w bardzo szczęśliwym kraju. Zgoda, ale jednak zauważę, że Charlie Kirk był postacią o której w Polsce słyszał może 1% ogółu obywateli, a serio interesował się 1‰ (słownie: jeden promil) - a nawet te szacunki uważam za zawyżone. Ta miłość zapewne wynika stąd, że Kirk był gorliwym chrześcijaninem, więc „nasz ci on”, ten męczennik z imieniem Jezusa na ustach. Niebezpiecznie jest czcić takie postaci, bo Charlie katolikiem nie był, ale na szczęście dla jego polskich katolickich wielbicieli nie zaliczał się do tych odłamów protestanckich, które wykluczają katolików z grona chrześcijan. Nie znalazłem szczególnie napastliwych wypowiedzi Charlego na temat katolicyzmu, choć papę Frania obrzucał inwektywą „marksisty” (to i tak milej niż Ziemkiewicza określenie „idiota”, na co do prokuratury złożył doniesienie Jaś Kapela, ale prokuratura nie dopatrzyła się...). Poza tym odmawiał Maryi miana bezgrzesznej. Nie będę już specjalnie komentował ceremonii upamiętniającej Kirka w Glandale w Arizonie, która po części była seansem nienawiści, ale też okazją do nawiązania relacji przez Grindra, który jak zwykle odnotowuje piki popularności w miejscach większych zgromadzeń amerykańskich konserwatystów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz