czwartek, 25 września 2025
Matador
Jest taki darmowy kanał ze skromną zawartością, nazywa się Arte, na nim znalazłem tę pozycję, którą obejrzałem kiedyś we wrocławskiej Hali Ludowej, tak dawno temu, że gdybym wówczas spłodził potomka, to dzisiaj mógłbym być dziadkiem. Nie jestem znawcą tematu, więc nie wiem na pewno, ale to właśnie chyba od tego filmu zaczęła się wielka międzynarodowa kariera Almodóvara. (Czemu nie od Rżnij mnie, rżnij mnie, rżnij mnie Tim!, który powstał osiem lat wcześniej?) W tym dziele zobaczymy młodego Banderasa, który gra Ángela, chłopaka przyuczającego się do występów na corridzie (śp.). Jego mistrzem jest Diego, były matador, który po poważnym wypadku na arenie musiał zrezygnować z występów. W tej roli zobaczymy doppelgängera Jeremiego Ironsa. Początek jest mocny, jak na tamte czasy, bo widzimy Diega masturbującego się do krwawych scen oglądanych na wideo. Potem mamy typowe dla Almodóvara fabularne zagrania. Ángel próbuje zgwałcić pewną pannę, trafia za kratki, a jego sprawę bierze adwokatka Maria, która ma obsesję na punkcie Diega, a sama jest dość mocno zaburzona. W dodatku zbliża się zaćmienie słońca, a wiadomo, że wtedy dochodzi do zdarzeń tragicznych. W filmie jest wiele innych dobrze zarysowanych postaci, w tym dwie hiszpańskie matki, jedna dewotka, a druga nadopiekuńcza. W epizodzie zobaczymy samego reżysera, który zagrał twórcę kreacji modowych. Film nie zestarzał się bardzo, ale widać, że w późniejszych produkcjach Almodóbara poziom profesjonalizmu był jednak większy. Dobrze od czasu do czasu obejrzeć taką szurniętą opowieść, a potem wrócić do naszej zwykłej szarej rzeczywistości z ruskimi dronami polatującymi nad krajem, wojną w kraju sąsiednim i ludobójstwem dokonywanym w bezpiecznej od nas odległości.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz