czwartek, 16 czerwca 2016
Millerowie czyli We're the Millers
David, czterdziestoletni chłopiec, drobny diler, spotyka swojego kolegę ze szkoły, mężczyznę żonatego i ustatkowanego. Nawet nie wiesz, jak ci zazdroszczę - słyszy. Ale już niedługo nie będzie czego zazdrościć Davidowi, bo stracił urobek, który miał trafić do szefa. Ów z kolei wygląda na gościa wyluzowanego, ale wiemy, że to tylko na pokaz. Co to za folia na podłodze? - pyta zaniepokojony David w gabinecie szefa wypatrując kastetów na dłoniach jego goryli. Na razie mu się upiecze, musi tylko pojechać do Meksyku po towar i bezpiecznie dostarczyć do kraju. A jak to uczynić nie wzbudzając podejrzeń? Może pod przykrywką rodzinnej wycieczki? Przedni pomysł, tylko że David nie ma żony i dzieci, więc musi sobie ich w parę godzin skombinować. Cała komedia sprowadza się właśnie do tego, że czwórka nieznajomych ludzi wyrusza camperem w trasę jako rodzina. Historyjka jest zgrabna, dialogi momentami dowcipne, a zakończenie podnoszące na duchu, poniekąd. Teraz jeszcze nie, ale w sequelu na bank odnajdą Jezusa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz