Nie wiem po co ten tytuł

              

niedziela, 19 czerwca 2016

Dzień Matki czyli Mother's Day

Dawno temu pewna zasadnicza osobowość kobieca, znajoma znajomej, użyła wobec jakiegoś nieznanego mi dziewczęcia określenia „pindencja”. Z kontekstu wynikało, że dziewczę było subtelne i obruszyło się na mało delikatną uwagę. Spodobało mi się, więc zacząłem (nad)używać tego określenia w odniesieniu do wielu moich znajomych dziewcząt bez względu na płeć i pochodzenie. Dzień matki jest doskonałym wyborem dla wszelkich pindencji, taki to poczciwy i ckliwy film. To nie znaczy, że jako komedia jest denny, ale ja wolę ostrzejsze klimaty - w tym filmie chyba ani razu nie pada słowo na „f”. Oglądamy cztery przeplatające się pretekstowo wątki, bezdzietnej (do czasu) gwiazdy telezakupów, rozwódki z dwójką synów przeżywającej ciężko świeże małżeństwo jej eksa, dwóch sióstr niespodziewanie wizytowanych przez bogobojnych rodziców, którzy nie spodziewali się tego, co zobaczyli, taty w roli mamy dojrzewających córek i na koniec pary młodych ludzi, którzy mają razem dziecko nieślubne i zastanawiają się, czy przerobić je na ślubne. Jak się przyjrzeć, to wymieniłem pięć wątków, z czego wniosek, że albo nie umiem liczyć, albo sobie coś zmyśliłem. Występujący w obsadzie Sudeikis, znowu z Aniston, chwilowo przewyższa popularnością Jezusa Chrystusa, a nawet chyba i Ziemkiewicza. Na drugim gifie poniżej widzimy jego występ w klipie Mumford & Sons, Hopeless Wanderer.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger