piątek, 8 kwietnia 2022
Mascarpone czyli Maschile singolare
Dzięki guglowi pojmuję, że tytuł oryginalny oznacza liczbę pojedynczą rodzaju męskiego, co jest dowcipną grą słów. A co może się wydarzyć, kiedy liczba jest mnoga?
W ten sposób jesteśmy zręcznie wprowadzeni w temat filmu, którego główny bohater Antonio musi „wybrać karierę życiową” poza strukturą małżeństwa z Lorenzem, jak to zgrabnie ujmują w języku korpo. Rozstanie jest brutalne, choć nie do końca, skoro Lorenzo zgadza się jeszcze przez jakiś czas wspomagać finansowo Antonia, który do tej pory był, hm, kogutem domowym. Akcja osadzona jest w Rzymie, mieście włoskim, czyli w kraju, gdzie nawet dzisiaj nie ma małżeństw homo, więc to dwunastoletnie małżeństwo brzmi jak bajka o Śpiącym Królewiczu. Biedny Antonio kochał męża, więc z początku ma opory, by użyć trochę życia z pomocą Grindra, ale po niedługim czasie puszczą mu hamulce, więc pooglądamy sobie włoskich przystojniaków w sytuacjach łóżkowych, a ponieważ kamerzyści nie byli bardzo wścibscy, więc zgorszyliśmy się umiarkowanie. Denis, u którego zamieszkał Antonio, z początku lekko antypatyczny, okazał się bardzo miłym kolegą, a im bliżej końca, tym bardziej ich relacja zbliżała się do przyjaźni. Arie operowe, których słuchał Denis, fikuśnie nawiązywały do zdarzeń. Nessun dorma - kiedy Denis zakłócał spokojny sen Antonia, Habanera z Carmen - kiedy Antonio się zakochał. Poza swobodnym seksem jest drugi ważny temat, czyli kwestia osiągnięcia życiowej samodzielności, innymi słowy: płynności finansowej. Tu już jest poważniej, ale nie dużo bardziej, bo każdy, kto obejrzał parę włoskich komedii, wie dobrze, że ich klimat bliski jest Boskiej komedii Dantego, jak na Włochy przystało. Z tym zastrzeżeniem można uznać, że czas poświęcony na oglądanie filmu był spędzony przyjemnie, a końcowa refleksja jest nawet nieco zaskakująca: są w życiu ważniejsze sprawy niż miłość. Nawet jeśli to miłość analna.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz