środa, 20 kwietnia 2022
Frantz
Wiecie, kto to był Frantz Fanon? Jest to jedna z postaci wspomnianych przez Eribona w jego książce, którą obecnie czytam. Postanowiłem sprawdzić w sieci, a przy tej okazji wyskoczył Frantz, film Ozona z 2016 roku. Młoda Niemka Anna odwiedza codziennie grób swojego narzeczonego Frantza, który krótko wcześniej zginął pod koniec pierwszej wojny. Zauważa, że na grób zaczął przychodzić pewien młody mężczyzna, jak się wkrótce dowiemy - Francuz, podający się za przyjaciela zmarłego. Zajeżdża gejozą, prawda? Zwłaszcza że to Ozon... Film jest tu i ówdzie otagowany hasłem gay, obejrzałem więc, ale postanowiłem być nieufny - i to okazało się dobrym podejściem. Może ktoś przenikliwszy ode mnie ujrzy w filmie wątek homo, ale to wymagałoby większego krętactwa niż, powiedzmy, przekonywanie, że stworzenie świata opisane w Biblii zgadza się z ustaleniami nauki. Jak się spodziewałem, początkowe wyznania okażą się mydleniem oczu, kiedy Adrien, rzekomy przyjaciel, okaże się kimś całkiem innym, do czego zresztą sam się Annie przyzna. Nim to zrobi, zyska sobie sympatię jej i rodziców Frantza. W przypadku Anny nawet więcej niż sympatię. Udało się Ozonowi pokazać dramat tamtych czasów sprowadzony do przejmującej opowieści o jednej niemieckiej rodzinie, która w wojnie straciła jedynego syna. I w Niemczech, i we Francji nastroje patriotyczne są silne, przy tej okazji zapoznałem się z tekstem Marsylianki, tyle w niej zapału do oddawania krwi za ojczyznę, że nasz hymn przy niej jest wręcz pieśnią pacyfistyczną. Zwykle zrzędzę na czarno-białe filmy, ale tym razem ta konwencja mi odpowiadała. Już kiedyś zauważyłem, że w tonacji czarno-białej udaje się wydobyć szczególny urok postaci, zwłaszcza Adriena z tymi jego niepokojącymi oczami. Momentami jednak pojawiał się kolor, zwykle w chwilach szczęśliwych dla bohaterów, ale nie tylko, więc nie do końca rozgryzłem ten twórczy chwyt. Inna etykietka, którą przypisuje się temu filmowi, to „wojenny” - i rzeczywiście, taki jest przez mniej więcej dwie minuty. W tym sensie jest również religijny, a ważna lekcja z niego jest taka, że są prawdy, których warto bliźnim oszczędzić, a Bóg nie będzie miał z tym problemu. Zgadza się, wśród dziesięciu przykazań nie ma Nie będziesz kłamać, co zapewne pomija się na „lekcjach” religijnej indoktrynacji w szkole.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz