wtorek, 4 maja 2021
Palmer
Dramat opiekuńczy - tak bym określił nowy gatunek filmowy, który jest szalenie schematyczny, ale działa na emocje dzisiejszego widza. Szkielet fabuły jest taki, że pod opiekę dojrzałej osoby niedoświadczonej w obsłudze małoletnich łamane przez niepełnosprawnych, zazwyczaj faceta po przejściach, trafia dziecko lub osoba upośledzona (na przykład Zak w Sokole). Z początku rola piastuna nie przypada gościowi do gustu, ale po niedługim czasie żyć bez siebie nie mogą, a wtedy pojawia się państwo, matka ćpunka lub inne pokraki bez serca, którzy chcą rozdzielić „zakochanych”. Wtedy jest dramat. Palmer jest takim modelowym dramatem opiekuńczym, co jeszcze obelgą nie jest, bo schemat można wypełnić smacznym nadzieniem lub resztkami z wczorajszego obiadu, które przegryzł i wypluł wasz trzylatek. W tym przypadku nadzienie jest w porządku, tytułowy Palmer po odsiadce trochę zbyt szlachetny na nasz gust (choć apetyczny, bo to przecież Justin!), a strzałem w dziesiątkę jest chłopaczek, który jest rezolutny i mało identyfikujący się ze swoją płcią. Dziecina nie ma lekko, bo otoczenie daje mu ciągle do zrozumienia, że coś jest z nim niehalo. Tyle bym powiedział o fabule, a dodam jeszcze, że czasu spędzonego na obejrzenie filmu nie uważam za stracony.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz