Już się cieszę z powodu oceanu tandety, który rozpościera się przed polskimi widzami w związku z możliwością subskrybowania here.tv. Wielka jest moja tolerancja na produkcje filmopodobne, ale here.tv udało się zmusić mnie do odstąpienia od oglądania tego i owego - i to pomimo eksponowania miłej oku męskiej nagości. Producenci z here.tv chyba nawet sobie z tego zdają sprawę, bo byli bardzo autoironiczni w serialu From Here on Out. Film, który dość przypadkowo wybraliśmy, był opisany jako „dramat”, i rzeczywiście, był to dramat. Twórcą i głównym aktorem jest Anthony J. Caruso. Nazwisko zobowiązuje, więc nasz dramat ma charakter operetkowy. Anthony, chłopiec zgrabny, poziomem talentu aktorskiego wprawdzie nie przebija Tommy'ego Wiseau, ale ma spore predyspozycje, bo dysponuje bogatą mimiką i nie waha się jej użyć. Vito, którego gra Anthony, ma być nowicjuszem w jakimś katolickim zakonie, ale po lekkim retuszu myślelibyśmy, że chodzi raczej o wstąpienie do hippisowskiej komuny, bo nasz bohater nie rezygnuje z uciech życia, a jedynie się nieco ogranicza - zamiast seksu we dwoje seks w pojedynkę. Miłość fizyczna jest największą potrzebą duszy, mawiał Steinhaus. Coś w tym jest, bo choć nikt ci tak duchowo nie dogodzi jak Jezus, to w seksie jest z nim słabo. Takie mniej więcej dylematy ma Vito, który ma ochotę zdradzić Jezusa z Gabem. Podobno film został nagrodzony za reżyserię. Słusznie, nigdzie dotąd nie widziałem tak dokładnie pokazanej sceny seksu, w której nie zobaczymy żadnych narządów. Widać rękę mistrza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz