Fabuła tego filmu przypomina mi odpowiedzi redaktor Szymborskiej na nadsyłane do oceny próby literackie. Jeden z jej ulubionych gatunków to historia miłości osadzona w pokoju z łóżkiem z dwiema osobami w obsadzie. Bez żadnego tła społeczno-gospodarczego choćby w postaci wścibskiej sąsiadki emerytki. Oczywiście byłoby to dość krzywdzące podsumowanie filmu, ale nie sposób zauważyć, że akcja jest raczej uboga. Dwóch przyjaciół spotyka się w argentyńskim miasteczku po latach, w czasie których nie utrzymywali kontaktu - czyli takimi wielkimi przyjaciółmi znowu nie byli. Co innego sugerowałyby retrospekcje, kiedy jako chłopcy byli ze sobą dziwnie zżyci - do czasu rozstania, kiedy rodzice jednego z nich wyjechali do Brazylii. Skoro mamy gtm, to możemy liczyć na to, że stare uczucie powróci już w bardziej dorosłej formie (czyli analnej, powiedzmy to bez ogródek). I to mimo tego, że ów repatriant z Brazylii ma dziewczynę. Do czegokolwiek dojdzie - uprzedzam, że dziać się będzie niewiele. Fabułę dałoby się ująć wyczerpująco w jakichś pięciu zdaniach, a to co pozostaje to ulotny nastrój opowieści, który czasem się udziela, a czasem wcale. Twórcy byli ponad tymi banałami jak problem akceptacji syna geja lub choćby geja obywatela, bo tego w filmie nie ma. Po serialu Dzikie koty widzę, że to szersza moda. No cóż, trzeba przeczekać z zaciśniętymi szczękami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz