sobota, 21 maja 2016
Matt Dillahunty mówi o Marii Kisło
Matt to jeden z najlepszych znanych mi kontr-apologetów, świetnie wypadający w debatach z obrońcami chrześcijaństwa. Ogólnie rzecz biorąc jego metoda jest nieskomplikowana: w rozmowie z wierzącym unikaj formułowania tez (a najbardziej tezy, że Boga nie ma), za to konsekwentnie domagaj się uzasadnienia twierdzeń strony przeciwnej. To niby proste, ale wymaga niezłego rozeznania w wielu tematach, od epistemologii, przez ontologię, biblistykę, teorię ewolucji do historii XX wieku z ateistami na czele morderczych reżimów. Czasem jednak ateiści coś twierdzą, na przykład, że religia jest szkodliwa. Wielki etyczny postęp od czasów Jezusa polega na tym, że zapowiedział wieczne potępienie w piekle dla grzeszników. To ja przepraszam, Bóg Starego Testamentu był nieskończenie bardziej litościwy, bo co najwyżej domagał się śmierci dla tych, co mu podpadli. Teraz miliony chrześcijan - i nie-chrześcijan - żyją w strachu przed piekłem, o którym nic nie wiedzieliśmy, zanim nie ogłoszono, że Bóg jest miłością. W swoim wystąpieniu [36:30] Matt wspomniał o Marii Kisło, polskiej dwunastolatce, która popełniła samobójstwo, bo chciała się spotkać z tatą zamordowanym parę lat wcześniej. Pogląd, że pobudki Marii były czysto religijne, jest nadużyciem, ale z pewnością odegrały pewną rolę. Zastanawia mnie to, że ta tragedia stała się głośna na Zachodzie, choć wcale nie pamiętam, abym swego czasu o niej słyszał [X].
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz