piątek, 19 czerwca 2015
Co dla katolika znaczy encyklika
Na co dybie w wielorybie... Skorupka nasiąkła za młodu i Baranowskim trąci. Pius Dwunasty wyraził opinię, że encykliki niejako z automatu stają się częścią katolickiej doktryny. Jan Paweł Drugi promował wejście Polski do Unii Europejskiej, ale nie w encyklice, więc Jan Łopuszański, arcykatolicki poseł ZCHn, mógł śmiało twierdzić, że papież w tym temacie jest źle poinformowany. Przypomnijmy przy okazji posła Hoffmana, który też dość lekceważąco podszedł do stanowiska Benedykta Szesnastego w sprawie kary śmierci. To dość charakterystyczne dla ludzi „głębokiej wiary”, że z Biblii i „nauk” kościelnych wybierają sobie to tylko, co im przypadnie do gustu. Nieco odchodząc od tematu przytoczę niedawno zasłyszaną opinię, że notowany w SZA spadek religijności wśród młodych ludzi zawdzięczamy internetowi, na którego łamach można zobaczyć te wszystkie wstydliwie chowane w szkółkach niedzielnych, a kompromitujące, cytaty ze świętych ksiąg, jak też wiele miłych faktów z historii chrześcijaństwa. Wróćmy do encyklik, bo mamy nową, pierwszą autorską papieża Franciszka Bez Numeru (poprzednia była napisana praktycznie przez poprzednika). Franciszek wyciął numer katolikom polskim, dumnym ze swej ojczyzny ogrzewanej i elektryfikowanej węglem kamiennym, który niszczy środowisko naturalne, jak stwierdzono w encyklice. Według mojej wiedzy zmiany klimatu spowodowane działalnością człowieka to coś więcej niż hipoteza, a papież, z wykształcenia chemik, włączył w obręb „nauk” kościelnych bieżące wyniki badań naukowych. Dość postępowo sobie poczyna, doceniam to, wszelako cum grano salis.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz