Nie wiem po co ten tytuł

              

niedziela, 21 czerwca 2015

Goltzius and the Pelican Company

Szczęśliwie wiedziałem odpowiednio wcześniej, że do dzieł Greenawaya potrzebne jest specjalne nastawienie, które pozwoli uniknąć rozczarowania tym, że nie obejrzymy filmu obyczajowego lub komedii kryminalnej. Co nie znaczy, że w Goltziusie obyczajów nie ma. Są naturalnie, ale dość mocno rozluźnione. Główna opowieść to sześć przedstawień na motywach biblijnych, jakie przed margrabią Alzacji wystawia trupa Goltziusa, aby przekonać go do inwestycji na rynku wydawniczym (!). Poczyna sobie śmiało, bo wybiera ze świętych pism wątki ociekające seksem i przemocą, i nie waha się pokazywać ich bez skromnej umowności. Zaryzykowałbym twierdzenie, że nagie postaci cieszą nasze oko przez większość czasu. Przeważa nagość kobieca, choć i męskiej jest niemało, nawet w postaci fallicznej. Może dlatego mogliśmy obejrzeć film na serwisie outfilm.pl. Greenaway miał po prostu ochotę trochę poświntuszyć, choć zapewne krytycy będą w tym filmie dostrzegać twórcze rozwinięcie podejścia Pasoliniego do pokazywania seksu w kinie. Scenografia jak to u Greenawaya - jest jednocześnie pomysłowa i niebanalna, choć nikt nie zadaje sobie trudu, aby ukryć to, że za pałac margrabiego robi wielka hala fabryczna. Styl dominujący to groteska, więc nie można liczyć na przeżywanie głębszych wzruszeń nad losami bohaterów, a momentami nie są one wesołe. Powodem głównym tego jest bluźnierstwo, które wbrew deklaracjom margrabiego o wolności słowa na jego dworze, prowadzi do nieszczęśliwych następstw. Film momentami był zabawny w warstwie słownej, dowcip ten wszelako ulotny i subtelny jest. W pewnym momencie okazuje się, że obejrzeliśmy - jak tłumaczy nam sam Goltzius - męczeństwo prekursora ateizmu. Jedną z metod argumentacji niewierzących jest pokazywanie ludziom nonsensów, jakie można znaleźć w świętych tekstach, a film Greenawaya wpisuje się w ten proceder. Na koniec oczywiście nie powstrzymam się od paru westchnień pod adresem nadobnego Boethiusa (Giulio Berruti), który bez żadnej nieśmiałości demonstrował swoją perfekcyjną nagość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger