wtorek, 21 czerwca 2022
Synonimy czyli Synonymes
Chłopakom z outfilmu radziłbym utworzyć kategorię „inne” i tam umieszczać filmy w rodzaju Synonimów. Wrzucenie tej pozycji do szufladki „gej” jest nieporozumieniem, choć niewątpliwie geje powinni czerpać przyjemność z oglądania głównego bohatera Yoava, który chętnie pokazuje się w całej obnażonej okazałości, a nawet daje się sfilmować w pornograficznej scenie solo, która jednak nie może służyć za listek figowy, by nalepić na film etykietkę „gej”. Oczywistą podnietą do obejrzenia filmu były informacje o odważnie pokazywanej nagości. Jasne, że więcej golizny zobaczymy w pierwszym lepszym pornosie, ale nagość w filmach aspirujących do sztuki wyższej powoli dekonstruuje ten nieszczęsny katolicki (czy też szerzej, religijny) przesąd, że obnażanie ciała jest grzeszne (choć w Indiach widziałem półnagich indyjskich mężczyzn idących do świątyni). Film opowiada o Yoavie, który przybył do Paryża, chcąc odciąć się od swoich izraelskich korzeni. Francuski zna dobrze, ale wciąż jest miejsce do poprawy, więc ćwiczy słownictwo spacerując po ulicach (stąd tytuł). Początek miał nieszczególnie udany, bo zamelinował się w pustym mieszkaniu, a kiedy brał prysznic, skradziono mu całe mienie podręczne. Został nagi w pustym, wychłodzonym mieszkaniu w obcym mieście. Miał niezwykłe szczęście, że zaopiekowali się nim młodzi sąsiedzi, Emile i Caroline. W tym trójkącie rozegra się zasadnicza część historii. Yoav wciąż szuka pomysłu na życie, ma zapewne talent literacki, ale z talentu wyżyć się nie da, więc zatrudnia się w ambasadzie Izraela, gdzie poznaje paru dziwnych typów, z których jeden ma obsesję na punkcie domniemanego antysemityzmu Francuzów, lecz ci wszelako zachowują zdumiewający spokój, kiedy typ chce ich chamsko sprowokować do okazania niechęci lub agresji. Czyżby twórcy chcieli nam w ten sposób przekazać pewną refleksję, niemiłą dla obecnych władz Izraela? Jeśli tak, to zarobili u mnie plusa. Od czasu do czasu Yoava nawiedzają majaki z wojskowej przeszłości w izraelskiej armii - pokazane z pewnym dowcipem, w który wpleciono znakomitą piosenkę Sympathique (zespołu z jakiegoś stanu Oregonu!). Wszyscy bohaterowie filmu są lekko postrzeleni, więc nie dziwi komentarz, że przecież ludzie tak się nie zachowują. Jest to jednak krytyka, którą wyśmiał Barańczak, wspominając Sandauera zarzucającego Gombrowiczowi nieznajomość realiów okupacyjnej Polski w powieści Pornografia. Krytyka jak najbardziej słuszna, gdyby Gombrowicz był programowym realistą. Przywiązania do realizmu Synonimom też bym nie zarzucił. Całości artystycznego zamysłu nie ogarniam (to dobrze! - mało cenię filmy, które nie kryją żadnych tajemnic), ale wiele pomysłów i lekko szurniętych dialogów do mnie trafiło. Choćby ta scena z kursu naturalizacyjnego dla przyszłych Francuzów, kiedy Yoav recytuje tekst Marsylianki. Być może chciał być poważny, a wyszło na parodię. Niektórzy tak powiedzieliby o samym filmie. Może tak, a może parodia była przez twórców założona?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz